Językoznawcy zaaprobowali „sensata” w nowym znaczeniu, jednak na „nostalgię” jako ‚tęsknotę w ogóle za czymś, co minęło’ nie wszyscy chcą się zgodzić…
Dziś etymologicznych ciekawostek ciąg dalszy.
Czasownik całować znaczył dawniej ‚pozdrawiać’, ponieważ łączono go z przymiotnikiem cały, który rozumiano jako ‚zdrowy’. Jeśli więc przed wiekami ktoś kogoś całował, to inaczej ‚pozdrawiał’. Całowanie było życzeniem kierowanym do osobnika wybierającego się w daleką podróż bądź na wojnę, żeby cało wrócił. Dopiero później całować, całowanie nabrały innego znaczenia, gdyż przy pożegnaniu często się obejmowano, dotykano ustami, policzkami.
Można by przypuszczać, że wyraz czesne (‚opłata za naukę w szkole prywatnej lub społecznej’) musi się łączyć z wyrazem czas, bo przecież stanowi zapłatę za pewien czas nauki. Nic podobnego! Czesne (a pierwotnie czestne) wiąże się ze słowem cześć (inaczej ‚honor, uznanie, poważanie’) i kiedyś było niejako opłatą sądową, podziękowaniem (‚pamiętnym’) dla sędziego.
Także wyrażenie kurna chata nie ma nic wspólnego z kurami. Nie była to chata, w której hodowało się kury, lecz ‚dom bez komina’. Przymiotnik kurny pochodzi od czasownika kurzyć się, czyli ‚dymić się, prószyć’. Ze ścian kurnej chaty po prostu się dymiło i stąd nazwa.
Pisałem w jednym z odcinków „Obcego języka polskiego’, jak przed laty pomylono czasownik reasumować (pierwotne znaczenie ‚odwoływać to, co się powiedziało wcześniej’) z resumować, czyli ‚streszczać, podsumować jakąś kwestię’, i dzisiaj reasumować znaczy (niesłusznie) ‚podsumowywać, streszczać’ (choć prawnicy używają go zgodnie z właściwą etymologią).
Podobna historia wiąże się z wyrazami degustować, degustacja. Było tak… Przeszło sto lat temu – przy wprowadzaniu do słowników tych słów – ktoś zmienił im znaczenie z właściwego, czyli ‚próbować, smakować, kosztować’, na… ‚obrzydzać, napawać wstrętem, odstręczać’. Przez długie lata funkcjonowała więc w polszczyźnie degustacja jako ‚wstręt, obrzydzenie’ i zwrot degustować (kogo czym), czyli ‚obrzydzać komuś coś’. To dlatego do dzisiaj o kimś zniechęconym jakąś sprawą mówi się, że jest zdegustowany.
Tymczasem wyrazy degustacja, degustować powinny oznaczać od pierwszej chwili znalezienia się w polszczyźnie ‚próbowanie, kosztowanie, określanie jakości produktów spożywczych na podstawie smaku’, ponieważ są to odpowiedniki francuskiego czasownika déguster (‚próbować wina’) i rzeczownika dégustation, z którego wywodzi się degustacja. Skąd zatem całe zamieszanie?
Otóż stąd, że nasi leksykografowie tamtych czasów pomylili bezokolicznik déguster (‚próbować wina’) z dégouter (‚obrzydzać, wzbudzać wstręt’). W Słowniku języka polskiego A. Kryńskiego, A. Karłowicza i W. Niedźwiedziego (tzw. Słowniku warszawskim) wydanym na początku XX w. znalazła się forma degustować w znaczeniu ‚obrzydzać’, ale z komentarzem, że jest to łacińskie degustare z francuskiego… dégouter. A wystarczyło wprowadzić rozróżnienie degutować, degutacja (‚obrzydzać, zniechęcać’; ‚obrzydzanie, zniechęcanie’) i degustować, degustacja (‚smakować, próbować’; ‚smakowanie, próbowanie’) i byłoby po sprawie…
Przez długi czas rzeczownik sensat funkcjonował w naszym języku w znaczeniu ‚ktoś nadmiernie poważny, silący się na uczoność, dawniej człowiek uczony, mądry’. Tylko taką definicję sensata podawały słowniki. Było to uzasadnione o tyle, że zapożyczyliśmy to określenie z łaciny, gdzie sensatus znaczył ‚obdarzony rozumem’.
Większość Polaków uważała jednak za sensata ‚człowieka doszukującego się we wszystkim sensacji’ albo ‚kogoś, kto sam wzbudza sensację wyglądem, zachowaniem’. Sensat mocno kojarzył się z sensacją z powodu identycznego rdzenia sens-, obecnego zresztą zarówno w łacińskim sensatus‚ obdarzony rozumem’, jak i we francuskim sensation ‚sensacja’ (obydwa wyrazy mają ten sam źródłosłów: sensus ‚zmysł, odczuwanie’).
I oto na początku XXI w. językoznawcy zaaprobowali sensata w nowym znaczeniu. O kimś ‚we wszystkim doszukującym się sensacji, ekscytującym się nadmiernie drobnymi sprawami’ można już powiedzieć, że jest sensatem. Taką definicję (i to na pierwszym miejscu!) zamieszczają Nowy słownik poprawnej polszczyzny PWN pod redakcją prof. Andrzeja Markowskiego i Uniwersalny słownik języka polskiego PWN pod redakcją prof. Stanisława Dubisza. Znaczenie ‚mężczyzna przesadnie poważny, silący się na uczoność’ uznane zostało przez polonistów za przestarzałe.
Kiedyś słowa nostalgia (z gr. nóstos ‚powrót’; álgos ‚cierpienie’) wolno było używać wyłącznie wtedy, gdy tęskniło się za krajem, za ojczyzną. Jeżeli więc ktoś przebywał długo za granicą, mógł odczuwać nostalgię, cierpieć na nostalgię, mogła mu nostalgia doskwierać. Błędem było dodawanie do nostalgii określenia ojczyzna (np. Popaść w nostalgię za ojczyzną), bo zawiera się już ono w definjcji nostalgii.
Dziś coraz częściej ludzie mówią nostalgia, kiedy tęsknią w ogóle za czymś, co minęło, za jakimś wydarzeniem czy okresem w życiu, np. Zwykle na początku września ogarnia mnie nostalgia za latem; Nie mogę sobie poradzić z nostalgią za studenckimi czasy. Nowy słownik poprawnej polszczyzny PWN jeszcze na to nie zezwala, ale nowsze wydawnictwa odnotowują już to drugie, ogólne znaczenie wyrazu nostalgia.
E-maile od Czytelników:
- Jak odmienia się wyraz „bungalow”? (art***@ok.most.org.pl)
Rzeczownik bungalow, inaczej ‚parterowy albo jednopiętrowy dom o lekkiej budowie; domek letniskowy’, odmienia się następująco: kogo? czego? bungalowu, komu? czemu? bungalowowi, kogo? co? bungalow, z kim? z czym? z bungalowem, o kim? o czym? o bungalowie. Jest to zapożyczenie z języka hindi (banglă ‚dom w stylu bengalskim’), które trafiło do nas za pośrednictwem angielszczyzny w zmienionej nieco postaci jako bungalow, a nie: banglalow. Stąd często spotykana, ale niepoprawna wymowa [bangloł]. Po polsku trzeba jednak mówić [bungalof], a nie: [bungaloł].
- Mam kłopot z określeniem „mieszkańca Szczecinka”. Czy można go nazwać „szczecinianinem”? Poza tym jeśli piwo nazywa się „Rachmistrz”, to jak powiedzieć: „Proszę dwa rachmistrze”? W wypadku człowieka wykonującego ten zawód mówi się chyba „dwóch rachmistrzów”… (tonyta***@wp.pl)
Mieszkaniec Szczecinka to szczecinczanin, mieszkanka Szczecinka –szczecinczanka, a mieszkańcy Szczecinka – szczecinczanie. Jeśli chodzi o piwo „Rachmistrz”, to śmiało można mówić: Poproszę dwa rachmistrze, ponieważ forma ta jest poprawna także w odniesieniu do człowieka umiejącego dobrze rachować. Wolno powiedzieć ci rachmistrze albo ci rachmistrzowie (w dopełniaczu kogo? czego? rachmistrzów, a nie: rachmistrzy).
- Strasznie rażą mnie formy „do protokółu””protokóły”. Czy nie powinno się mówić i pisać „do protokołu”, „protokoły”? I jeszcze jedno: co oznacza słowo „mugol”, szczególnie jeśli chodzi o zestawienie z matką? Co to znaczy, że czyjaś matka jest „mugolem”? (szweyk0****@interia.pl)
Słownik poprawnej polszczyzny PWN pod red. prof. Witolda Doroszewskiego (wydany w 1973 r.) uważał formy do protokółu, protokóły, protokółować (tzn. z „ó”) za regionalne, ale najnowsze słowniki i poradniki dopuszczają je do użytku na równi z postaciami do protokołu, protokoły, protokołować. Możemy więc mówić i pisać: do protokołu albo do protokółu, protokoły albo protokóły, protokołować albo protokółować, protokolant albo protokólant. Jedynie w mianowniku l. poj. zawsze musi wystąpić protokół (a nie: protokoł). Jeśli chodzi o mnie, to wolę formy z „o”.
Co do pytania o wyraz mugol… Mugol (z ang. muggle) to określenie, które wprowadziła do swych książek o Harrym Porterze autorka Joanne K. Rowling. Mugol jest osobą, która nie ma magicznej mocy, stąd pojawia się w znaczeniu aluzyjnym bądź szerszym jako ‚osoba, której brak pewnych cech lub umiejętności albo uważa się ją z jakichś względów za upośledzoną’. Mugole nie mają pojęcia, że istnieje magia, ponieważ czarodzieje skrzętnie ukrywają swój świat, nie mogąc sobie wyobrazić, jak ci mugole obchodzą się bez magii. W slangu mugol oznacza ‚tumana, frajera, prostaka’. Nie wyobrażam sobie, by te synonimiczne określenia mugola można było kojarzyć z jakąś mamą…
MACIEJ MALINOWSKI