Frajer, frajerzy

W oficjalnej rozmowie z dziennikarzem minister Marek Sawicki sięgnął po określenie potoczne wyjątkowo niestosowne, wręcz obraźliwe, znane chociażby z grypsery więziennej

O tym, jaką moc może mieć nie najtrafniej użyte słowo w odniesieniu do ludzi, przekonał się niedawno minister rolnictwa Marek Sawicki. Udzielając wywiadu portalowi Polska24.pl, pozwolił sobie na cierpką uwagę o rolnikach, którzy bardzo tanio sprzedają w skupie jabłka przemysłowe:

Są frajerami. Ja szanuję biznesmenów, a nie frajerów. […] Tylko frajerzy wiozą jabłka na przetwórstwo po 12-14 gr…

Tak prześmiewcza opinia ministra spotkała się – co zrozumiałe – z ostrą reakcją ze strony samych zainteresowanych, ale też z krytyką opozycji (głównie PiS) domagającej się natychmiastowej dymisji osoby z kręgów rządowych obrażającej ludzi, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji po wprowadzeniu rosyjskiego embarga.

Ostatecznie Marek Sawicki nie został odwołany i przeprosił rolników, tłumacząc się, że broń Boże nie chciał ich obrazić. Wyjaśnił, że chodziło mu jedynie o to, by do sadowników dotarło, iż powinni czekać na rekompensaty ze środków unijnych, a nie za marne grosze pozbywać się jabłek, do czego namawiają ich nieuczciwi przedsiębiorcy.

Jakkolwiek było, cała sprawa wykazała dobitnie, że z polszczyzną i ogólnie kulturą słowa ludzi piastujących w państwie najwyższe stanowiska jest nie najlepiej. Nie tylko popełniają oni elementarne niekiedy błędy gramatyczne, składniowe czy fonetyczne – pamiętamy wymawianie przez PSL-owskiego ministra pochodzącego ze wschodnich rejonów kraju wyrazów typu zrobią,staną, siedzą jako [zrobio], [stano], [siedzo], czyli z kompletnym zanikiem wygłosowej nosówki ą – ale też są na bakier ze stylem i sposobem wypowiedzi, brakuje im zwykłego, ludzkiego wyczucia i taktu.

W oficjalnej rozmowie z dziennikarzem Marek Sawicki sięgnął po określenie potoczne wyjątkowo niestosowne, wręcz obraźliwe, znane chociażby z grypsery więziennej (tam nazywa się w ten sposób ‘donosiciela, kapusia’). Później w rozmowie z Cezarym Bielakowskim we „Wprost” (nr 44 z 27 października br.) przyznał, że szukał odpowiedniego określenia, by dotrzeć do świadomości rolników i ich obudzić, i nie wiedział, iż wyraz frajerzy ma taki pejoratywny wydźwięk.

Tymczasem minister mógł go zastąpić wyrażeniem lub zwrotem opisowym i powiedzieć, że sadownicy są zbyt niecierpliwi lub mocno zdenerwowani; że postępują zbyt pochopnie, nieracjonalnie lub że nie przemyśleli do końca całej sprawy. I całego zamieszania by nie było. Tak właśnie postąpiłaby osoba dbająca o sposób wysławiania się w sytuacjach oficjalnych. Politycy niestety do takiej grupy entuzjastów polszczyzny nie należą…

Potocyzacja słownictwa w sytuacjach oficjalnych bywa aż nadto widoczna. Ileż to razy słyszeliśmy z przeróżnych ust o wkurzaniu się zamiast denerwowaniu się (mówił tak często np. Donald Tusk), o dogadywaniu się zamiast porozumiewaniu się, o wycieraniu sobie kimś gęby zamiast o mówieniu o kimś niepochlebnie czy o tym, że komuś odbiło zamiast że ktoś zaczął się zachowywać nierozsądnie.

Politycy złudnie sądzą, że posłużenie się niekiedy wyrazem, wyrażeniem lub zwrotem należącym do warstwy potocznej polszczyzny nie jest niczym niestosownym, a nawet że wpływa to czasem ożywczo na treść (będzie się wtedy bliżej odbiorcy, słuchacza). Takie myślenie zasługuje na największą naganę.

Jak wspomniałem, słowo frajer (niem. Freier) jest zbyt potoczne i nacechowane ujemnie, by mogło uchodzić za przyzwoite na salonach. W znaczeniu ‘człowiek niedoświadczony, naiwny w działaniu’ (np. szukać, znaleźć frajera) znalazło się w obiegu dość dawno, na początku XX w., i zostało zarejestrowane przez Słownik języka polskiego (tzw. warszawski, Warszawa 1900, t. I, s. 770).

Pierwotnie jednak rozumiano je inaczej…

Frajerem, a właściwie frejerem nazywano 1. ‘początkującego złodzieja działającego na własną rękę’; 2. ‘człowieka wolnego od zajęcia, próżniaka’; 3. ‘kawalera starającego się o rękę panny’. Mówiono również frajer na ‘głupstwo, drobnostkę’ (np. Wszystko to frajer w porównaniu ze zdrowiem). Do dzisiaj funkcjonuje także powiedzenie zrobić coś za frajer, czyli ‘za darmo’ (tutaj od niem. frei ‘wolny’).

Współcześnie owemu germanizmowi dorabia się dalsze definicje. Na przykład młodzież nazywa frajerem ‘nooba, czyli osobę nieobeznaną z grami komputerowymi’.

MACIEJ MALINOWSKI

Scroll to Top