Powinno być „dobry dzień”, gdyż zwykle w polszczyźnie przydawkę kładzie się zwykle przed rzeczownikiem. Przestraszono się jednak, że jest to wyrażenie zbyt gwarowe, bo ludzie zaczęli pisać „dobrydzień” i akcentować sylabę „bry-”…
Zastanawiali się Państwo nad tym, dlaczego mówi się i pisze dobranoc, dobry wieczór, ale dzień dobry? Chodzi nie tylko o odmienną ortografię (tzn. że raz łącznie, raz rozdzielnie), ale przede wszystkim o różną kolejność przymiotnika…
Logicznie rzecz ujmując, powinno być dobry dzień, gdyż zwykle w polszczyźnie przydawkę kładzie się przed rzeczownikiem (np. dobry człowiek, młoda panna, chyba że są to tzw. pojęcia gatunkowe typu panna młoda, inaczej: ‘kobieta w dniu swego ślubu’, kura domowa, sól kuchenna, aparat telefoniczny itp.).
Jak to się więc stało, że obowiązuje szyk dzień dobry? Dlaczego w polszczyźnie jest inaczej niż w wielu językach europejskich?
Przecież Czesi mówią dobr den i dobr večer, Rosjanie dobryj dień i dobryj wiecier, Niemcy guten Tag i guten Abend, Włosi buon giorno [wym. dziorno] i buona sera, Francuzi bonjour [wym. bążur] i bonsoir [wym. bąsuar].
Jest jeden powód, który wszystko wyjaśnia. Proszę posłuchać…
Do końca XVII w. także w Polsce powszechnie mówiło się i pisało dobry dzień. Takiego wyrażenia używali skryptorzy, kronikarze. Przesunięcie pierwotnego dobry dzień na dzień dobry dokonało się nie pod wpływem jakiegoś czynnika znaczeniowego, ale ze względów rytmicznych, a spory w tym udział miała gwara.
Otóż ludzie mieszkający na wsi nie odczuwali dawniej formy dobry dzień jako połączenia dwóch wyrazów, nie akcentowali [dobry dzień], tylko mówili [dobrydzień] (z akcentem na bry), tak jakby to było jedno słowo.
Ukuto wówczas powiedzenie „Za jeden dobrydzień można chodzić cały dzień”, co dowodzi tego, że i zapisywano to na swój sposób.
Tego niewątpliwie nie najlepszego zwyczaju związanego z wymawianiem, a zarazem pisownią zrośniętego wyrażenia dobrydzień nie chciano jednak przenosić do języka literackiego.
Postanowiono więc… przestawić kolejność wyrazów na dzień dobry.
Kiedy przymiotnik dobry znalazł się w pozycji za rzeczownikiem, zniknął kłopot z gwarową wymową [dobrydzień]. W formie dzień dobry akcent padał już na jednozgłoskowy człon dzień oraz sylabę do w przymiotniku, a więc był typowy dla polszczyzny (czyli paroksytoniczny).
Decyzją ówczesnych językoznawców nie za bardzo jednak się przejęli mieszkańcy północnych, wiejskich terenów Polski – przestali wprawdzie używać formy dobrydzień, ale zamienili ją na dzieńdobry, dzieńdobre, a więc wciąż traktowali to pozdrowienie jako zrost, choć z przestawionymi członami.
Tak to więc bojaźń osób, którym leżały na sercu sprawy poprawności językowej, przed gwarowym dobrydzień sprawiła, że mówimy dzisiaj i piszemy dzień dobry. Oto całe wyjaśnienie wątpliwości z tym związanych…
Mogą jednak zapytać Państwo, dlaczego tego samego nie uczyniono z formą dobranoc, tzn. czemu nie obowiązuje noc dobra i czemu nie zapisujemy tego wyrażenia jako dwóch słów.
Przecież i dobrydzień, i dobranoc były wyrażeniami powstałymi z identycznego połączenia wyrazów (dobry i dzień oraz dobra i noc), ponadto tak samo je wymawiano [dobrydzień, dobranoc] z przyciskiem na bry i bra.
No cóż, wychodzi na to, że dawnym leksykografom zabrakło konsekwencji…
Zmienili potoczną formę dobrydzień na dzień dobry, bo nie podobała im się mało elegancka wymowa [dobrydzień], ale jakoś pozostali przy dobranoc i zezwolili na wejście tego zrostu do polszczyzny ogólnej.
Piszemy więc dzisiaj dzień dobry, ale: dobranoc, i tak musi zostać. Zrost dobranoc pozostaje nieodmienny, jednak jeśli powiemy: Życzę ci dobrej nocy, wtedy wyrazy te pisze się rozdzielnie.
Podsumujmy nasze rozważania.
Z określenia dobry dzień zrobił się dzień dobry, a z dobrej nocy – dobranoc, ale dlaczego mamy dobry wieczór, a nie: wieczór dobry?
W tym wypadku kolejność członów pozostała niezmieniona, ponieważ słowo wieczór miało dwie sylaby i w obydwu akcent padał na drugą sylabę od końca [dobry wieczór]. Ponadto słowo wieczór składa się z dwóch sylab, a nie jak dzień czy noc z jednej, nie było zatem powodu, żeby takie wyrażenie na siłę łączyć. Dało się je bowiem łatwo wymówić nie tylko w gwarze, ale i w języku literackim.
Jeśli już jesteśmy przy pisowni zrostów, czyli takich połączeń wyrazowych, w których części składowe zatraciły swoją niezależność znaczeniową, to warto wspomnieć – poza dobranocą – o formach Białystok, Wielkanoc, rzeczpospolita, dwudziestkapiątka. W wypadku Białegostoku i dwudziestkipiątki człon pierwszy (jak widać) się odmienia, Wielkanoc i rzeczpospolita zaś należą do tej grypy zrostów, w których człon pierwszy występuje w dwóch odmianach: odmiennej i nieodmiennej.
Wolno zatem powiedzieć: Wielkanoc, Wielkanocy, Wielkanocą; rzeczpospolita, rzeczpospolitej, rzeczpospolitą albo Wielkiejnocy, Wielkąnocą rzeczypospolitej, rzecząpospolitą. Dopuszczalny jest ponadto zapis Wielka Noc (np. Było to w czasie świąt Wielkiej Nocy).
MACIEJ MALINOWSKI