Skąd wiadomo, że „idę do zamku”, ale „wkładam klucz do zamka”?

Zachęcony bardzo profesjonalnym przedstawianiem problemów związanych z naszym językiem, ośmielam się zadać pytanie, na które nie mogę znaleźć odpowiedzi od ponad 30 lat, a mianowicie: skąd wiadomo, że należy mówić idę do zamku”, ale „wkładam klucz do zamka”. Identycznie zresztą „nie ma zamku”, ale „nie ma zamka”. Od strony gramatycznej nie mogę znaleźć żadnej różnicy pomiędzy tymi rzeczownikami.

Jest to związane z tym, by uciekać przed tzw. homonimią fleksyjną, tzn. żeby przynajmniej przy odmianie różnicować wyrazy pisane tak samo, ale znaczące co innego. Dlatego musimy pisać nie tylko zamku (budowla) i zamka (do drzwi), ale także przypadku (zdarzenie) i przypadka (np. dopełniacz, biernik itd.), świata i Nowego Światu (ulica w stolicy), bala (pień ściętego drzewa) i balu (zabawa).

Zobacz także
Scroll to Top