Smog

O smogu mówi się i pisze tej zimy wyjątkowo dużo. Ale nie bez przyczyny, gdyż w wielu miastach przekroczony został (i to znacznie) poziom zanieczyszczenia powietrza tzw. pyłem zawieszonym PM 2,5 (ang. particulate matter 2.5, tzn. aerozol atmosferyczny o średnicy nie mniejszej niż 2,5 mikrona). Dodatkowo występują zamglenia i nie ma kompletnie wiatru.

Smog to inaczej ‘gęsta mgła z elementami pyłu utrzymująca się nad terenami wielkich miast i okręgów przemysłowych’.

Warto wiedzieć, że omawiany wyraz jest pochodzenia angielskiego i że pojawił się w obiegu ogólnoświatowym dopiero na przełomie lat 50. i 60.

Publicyści amerykańscy i angielscy zaczęli tak nazywać gęstą mgłę występującą niekiedy w miastach i unoszącą cząsteczki dymu i spalin samochodowych.

Słowotwórczo nowy rzeczownik okazał się zbitką słów smoke (‘dym’) i fog (‘mgła’): sm(oke) + (f)og.

Polscy leksykografowie odnotowali nowe zapożyczenie pod koniec lat 60. Smog znalazł się w t. XI (suplemencie) Słownika języka polskiego PAN pod redakcją Witolda Doroszewskiego (Warszawa 1969, s. 467).

Swego czasu Władysław Kopaliński wymyślił rodzimy odpowiedni smogu. Proponował słowo dymgła będące zlepkiem (zrostem) wyrazów dym i mgła. Ponieważ jednak tak się w polszczyźnie słów nie tworzy (jeśli już, to musiałoby być wyrażenie dym-mgła, czyli ‘i dym, i mgła’), pomysł przepadł.

Pamiętajmy o tym, że głoska g w słowie smog traci na końcu dźwięczność i słyszy się k [smok]. W tekście I Dyktanda Krakowskiego znalazło się zdanie: I tak nie doczekał dożynek niczym rzeżuchowiec zorzynek, jako że w niespełna rok zabił go krakowski, wysokosiarkowy smog.

Jak widać, wcale nie chodziło o Smoka Wawelskiego…

Maciej Malinowski

Scroll to Top