Mało kto wie, że w wyniku podjętej kiedyś przez językoznawców takiej, a nie innej (subiektywnej nieraz) decyzji musimy dzisiaj pisać: „bruzda”, „dłuto”, „hałastra”, „Jakub”, „mrzonka”, „pasożyt”, „puchacz”, ” „płukać”, „ślusarz”, „żuraw”. A mogło być akurat odwrotnie!
Przygotowując pierwsze (najbardziej klarowne wówczas) zasady pisowni i interpunkcji w języku polskim – w 1936 r., na polecenie Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego – autor bądź autorzy postanowili, że obowiązywać będzie np. pisownia mrzonka, a nie mżonka.
Jak twierdzi prof. Jan Miodek, za postacią z „ż” opowiadał się wielki autorytet, prof. Aleksander Brückner, opracowujący swój „Słownik etymologiczny języka polskiego”.
Językoznawca upierał się, by wyraz ten pisać zgodnie z jego pochodzeniem, ponieważ wywodzi się od czasownika mżyć (dawniej mówiono, że się ’coś komuś przywidziało, przymżyło’). Wbrew jego opinii ówcześni eksperci uznali, że mrzonka ma się raczej kojarzyć z … marzeniem, i trzeba ją pisać przez „rz”.
Akurat odwrotnie postąpiono z pasożytem.
Jeszcze w „Słowniku języka polskiego” M. Arcta z 1916 r. podawano formę przez „rz”, pasorzyt na przenośne określenie 'człowieka żyjącego kosztem innych, darmozjada’. Słowo to było bardzo podobne do popularnego w tamtych czasach pasobrzucha, czyli tego, 'kto wypasał brzuch’.
Etymologicznie więc rzecz biorąc, pasorzyt oznaczał kogoś, 'kto wypasał niższą część ciała ludzkiego’. Wyrazu rzyć (= tyłek) używano do końca XVIII wieku jednak głównie w gwarach, później uznano go w polszczyźnie ogólnopolskiej za wręcz nieprzyzwoity, więc to samo spotkało pasorzyta.
Zaczęto go kojarzyć z życiem. O kimś, 'kto żył, pasąc się cudzym kosztem’, mówiono, że to pasożyt. Nic więc dziwnego, że szybko upowszechniła się pisownia przez „ż”.
Równie zaskakująco rzecz się miała z ogórkiem. Dziś piszemy go przez „o” z kreską, ale gdyby trzymać się historii i etymologii, powinna obowiązywać pisownia ogurek, jak w wielu innych językach (angurion, ankuri w greckim, angur w perskim, Gurke w niemieckim, gurka w szwedzkim, ogurec w rosyjskim)!
Dla odmiany musimy pisać Jakub przez „u”, gdy tymczasem prosiłoby się o „ó”, bo imię to wywodzi się z łac. Jacobusa, heb. Jaaqoba, ang. Jacoba.
Chodziło podobno o pewne uproszczenie. Skoro mamy w Jakóbie do czynienia z niewymiennym „ó”, to śmiało można je zmienić na „u” – argumentowano (trudno się zatem dziwić znanemu politykowi Januszowi Korwin-Mikkemu, że zawsze pisze Jakób).
Nie bez znaczenia było i to, że istniała w polszczyźnie bardzo rozpowszechniona, potoczna forma Kuba.
Tak samo uczyniono z wyrazami: bruzda (staropolska brozda, późniejsza brózda), nuta (franc. nota), rura (niem. Rohr), ślusarz (niem. Schlosser, buty (franc. bottes), a także chrust, dłuto, żuraw (to dlatego spotyka się czasem dziwną pisownię nazwisk Brózda, Ślósarski czy Żórawski).
Dziwne jednak, że nie zrobiono tego z górą, córką czy Barbórką (w wypadku tej ostatniej zapis przez „ó” jest ukłonem w stronę śląskiej tradycji, w której funkcjonuje postać: Barbora).
Wyrazów, które kiedyś pisało się inaczej, a na dobrą sprawę taka pisownia powinna obowiązywać do dzisiaj, jest w polszczyźnie więcej (podaję za „Słownikiem etymologicznym języka polskiego” Aleksandra Brücknera):
dłóto (powstałe z przestawienia liter w słowie dołto; było to narzędzie do dłubania, więc z czasem zaczęto mówić i pisać dłuto); .
druch (pochodzi od wyrazu drug = drugi, przyjaciel; dziś pisze sie druh);
płókać (wypłókiwać), dziś płukać, wypłukiwać; próć (stąd rozporek), dziś pruć;
chałastra (inaczej gawiedź), dziś hałastra;
chełm (kiedyś pagórek), dziś tylko w nazwie miasta Chełm;
puhacz (wyraz utworzony od puhania, czyli straszenia w nocy; dopiero od XV w. obowiązuje pisownia puchacz);
brazoletka (wyraz ten pochodzi od fr. bracelet i wł. braccialetto, a w nich nigdzie nie ma „n”), później branzoletka, a obecnie bransoletka.
MACIEJ MALINOWSKI