Doktor

Dziś w starannej polszczyźnie za jedynie możliwą do zaakceptowania uważa się wymowę z głoską „o”, a już na pewno pisać trzeba „doktor”

Czy jest błędem, jeśli ktoś mówi [doktór] zamiast [doktor] na kobietę lub mężczyznę lekarza?

Właściwie tak, o czym rozstrzyga Wielki słownik poprawnej polszczyzny PWN: doktor [wym. doktor, pot. doktór]. Słownik poprawnej polszczyzny PWN sprzed 30 lat dodatkowo przestrzegał przed formami [dochtor] albo [dochtór], tzn. z wyraźnie słyszalną głoską ch zamiast k.

A zatem dziś w starannej polszczyźnie za jedynie możliwą do zaakceptowania uważa się wymowę [pan doktor], [pani doktor], a już na pewno pisać trzeba doktor.

Gwoli prawdy warto jednakowoż wspomnieć o tym, że forma doktór występowała dawniej w mowie i w piśmie dość często.

Posługiwali się nią chociażby warszawianie, włączając określenie doktór do grupy takich wyrazów, jak ubiór, opór, zabór, odór, ugór i in., a więc mających końcówkę -ór.

Mało tego, z tzw. o pochylonym niektórzy wymawiali tak zdawałoby się niebudzące wątpliwości formy jak coś, ktoś, na wskroś, spojrzał, dojrzał, ostrożny. W Krakowie dało się kolei zauważyć co innego: przeważała wprawdzie wymowa [doktor], ale nawet osobom wykształconym zdarzało się powiedzieć [profesór] czy [dyrektór].

Niewykluczone, że w spornych momentach przywoływano Mickiewicza, który w „Panu Tadeuszu” raz pisał ó zamiast o (np. spójrzał, lecz już jej nie było…; Nie mógł w niebie dójrzeć nic przez okulary…; Hrabia był ostróżny, choć go nikt nie śledził…), a raz o zamiast ó (np. … na grzędach już porosły brzozki;…cała zbudzona gromada chorem odpowiedziała; Bo też najpoźniej zasnął…).

Proszę zauważyć, że poeta posługiwał się formą narzędnikową chorem (a nie: chórem), gdyż w tamtym czasie istniało w polszczyźnie słowo chor wywodzące się od łacińskiego chorus.

Również wyraz doktor ma proweniencję łacińską: doctor, czyli ten, który uczy; mistrz’, podobnie zresztą jak rzeczowniki aktor, protektor, kurator, dyrektor itp.

Nie było zatem powodu, żeby wszystkie próbować „przekształcać” w chór, doktór, aktór, protektór, kuratór, dyrektór. Jeśli istotnie ktoś tak mówił (a nawet pisał), to czynił to na własną odpowiedzialność, sugerując się z pewnością wyrazami typu ubiór, opór, zabór, odór, pagór.

Dlatego w 1936 r., na jednym z posiedzeń Komitetu Ortograficznego ówczesnej Akademii Umiejętności, postanowiono, że „coś z tym fantem trzeba zrobić”. Zadecydowano, że od tego momentu ma obowiązywać pisownia doktor, a więc także aktor, protektor, kurator, dyrektor, profesor, a co za tym idzie – takaż musi być wymowa wzorcowa.

Wyjątkowo inaczej potraktowano wyraz chor, który otrzymał nie tylko brzmienie chór, ale i pisownię oraz odmianę chóru, chórowi, chórem, o chórze, czyli z głoską ó we wszystkich przypadkach zależnych. Nie uczyniono jednego kroku dalej, tzn. nie opowiedziano się ostatecznie za pisownią chur, jak w wypadku innego łacińskiego słowa, marmor (mówilibyśmy i pisali teraz marmor, marmoru, marmorem, marmorze), który na gruncie polskim otrzymał formę marmur. Dlaczego? Z pewnością owo słowo „podciągnięto” pod takie wyrazy, jak mur, piechur, sznur itp.

Czas na konkluzję. Niewątpliwie wskutek tego, że w polszczyźnie funkcjonowały obok siebie swojskie wyrazy z końcówką -ór i te zaadaptowane, ale obce, o zakończeniu -or, doszło do walki o prawo pierwszeństwa między formami doktor i doktór.

Zwyciężyła ta z końcówka -or i dziś gdy chodzi o lekarzy, musimy napisać i powiedzieć doktor, a w l. mn. doktorzy (tak samo pracownik mający stopień naukowy to doktor, z tym że w l. mn. możliwe są formy doktorzy albo doktorowie).

Określenia pan doktór, pani doktór dopuszcza się wyłącznie w mowie potocznej.

MACIEJ MALINOWSKI

Scroll to Top