Zwycięzca (komu? czemu?) zwycięzcy

Jeszcze w XV w. wyraz ten pisało się przez „ż”, gdyż utworzono go w prosty sposób: przez dodanie przyrostka „-ca” do podstawy słowotwórczej „zwycięż-„.

Na jednej ze ścian dziedzińca Collegium Maius Uniwersytetu Jagiellońskiego (po prawej stronie od wejścia, na parterze) znajduje się duża, marmurowa tablica z wyrytym łacińskim tekstem, a obok niej oszklona ramka z napisanym na maszynie tłumaczeniem.

Na oko wersja polska pochodzi sprzed kilkudziesięciu lat, tak więc to, o czym zamierzam dzisiaj opisać, musiało się przytrafić osobie być może jeszcze żyjącej.

Tablica, ufundowana w 1664 r. przez prałata kurii rzymskiej, prof. Marcina Radymińskiego, z okazji trzechsetlecia UJ, jest panegirykiem na część królów polskich i podzięką za wszystko, co zrobili dla Akademii Krakowskiej, o czym osoby zwiedzające Collegium Maius (a nieznające łaciny) przekonują się właśnie z wersji polskiej.

Fundator dziękuje m.in. Kazimierzowi Wielkiemu, „który z Paryża zaprosiwszy profesorów filozofii i prawa, w mieście Kazimierzu ustanowił akademię i ją założył, a zatwierdzenie jej w 1364 r. od papieża Urbana V otrzymał”, oraz Władysławowi Jagielle, „który w 1440 r. wielkie przedsięwzięcie Kazimierza Wielkiego do końca doprowadził i wszechnicę z Kazimierza do Krakowa przeniósł”.

Ktoś, kto uważnie wczyta się w cały przekład, natrafi jednak na zdanie, które wprawi go w… osłupienie. Jak byk jest bowiem napisane

„Janowi Kazimierzowi IV,  z w y c i ę s c y  nieprzyjaciół, mścicielowi Ojczyzny”.

Niebywałe, słowo zwycięzca przez… s! Czyżby przed umieszczeniem na ścianie polskiego przekładu XVII-wiecznego napisu nikt z pracowników UJ porządnie tego nie przeczytał? A może przeczytał, tylko w formie celownikowej zwycięscy nie doszukał się niczego nagannego?

Chciałoby się w tym momencie przywołać łacińskie prawdy:

littera docet, littera nocet (‘litera uczy, litera szkodzi’)

oraz

litterae non erubescunt (‘pismo się nie rumieni’, ze wstydu).

Uznawszy, że samo krótkie stwierdzenie, iż pisze się (ten) zwycięzca i komu? czemu? zwycięzcy − w przeciwieństwie do przymiotnika l.mn. (ci) zwycięscy (np. chłopcy) − może nie wystarczyć, postanowiłem odnieść się do całej kwestii po belfersku.

Wyjaśnię więc takie, a nie inne powody zapisu rzeczonych wyrazów w nadziei, że przyniesie to skutek i dyrekcja Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego, paląc się ze wstydu, wymieni tekst.

Dlaczego jednak nie poprawiono tej oczywistej pomyłki ortograficznej od razu, narażając (przez długie lata) na szwank dobre imię krakowskiej wszechnicy? Nie mogą tego pojąć goście i turyści odwiedzający Collegium Maius…

Naświetlmy więc, nie tracąc czasu, uzasadnienie historycznojęzykowe pisowni zwycięzca, ale: zwycięski, zwycięstwo.

Choć słowo zwycięzca wymawiamy jako [zwycięsca], musimy je zapisywać przez z. Spowodowały to zmiany fonetyczne na styku przyrostka i podstawy słowotwórczej, jakie zaszły w tym wyrazie.

Najpierw nastąpiło tzw. zlanie się spółgłosek i redukcja słabszych, a później upodobnienie do głoski dominującej. Dla wszystkich jest oczywiste, że rzeczownik zwycięzca ma związek z czasownikiem zwyciężać.

Nie byłoby dzisiaj kłopotu ortograficznego, gdyby zachowała się (i ciągle obowiązywała) forma zwyciężca (przez ż). Wcale nie musiałaby zresztą razić, bo przecież mamy domokrążcę (a nie: domokrązcę) i łupieżcę (a nie: łupiezcę), a tu i ówdzie spotyka się jeszcze oboczność ciemięzca – ciemiężca (z pewnością pod wpływem wyrazów pokrewnych ciemiężyć, ciemiężyciel, ciemiężyca), choć poprawna jest tylko forma ciemięzca.

Nie ma więc wątpliwości, że rzeczownik zwycięzca powstał w prosty sposób: przez dodanie przyrostka -ca do podstawy słowotwórczej zwycięż-.

Dlaczego jednak nie upowszechniła się forma zwyciężca (występująca jeszcze w słownictwie XV w.), jak można by oczekiwać?

Otóż dlatego że spółgłoska ż należąca do grupy spółgłosek dziąsłowych przed spółgłoską c (w zakończeniu -ca) upodobniła się do niej fonetycznie i została zastąpiona spółgłoską przedniojęzykowo-zębową z, którą jeszcze spółgłoska c ubezdźwięczniła, przekształcając w wymowie w [s]. Wymawiamy [s], ale piszemy zzwycięzca.

W wypadku domokrążcy i łupieżcy proces ten nie zaszedł. Niewykluczone, że powodem stało się to, iż cząstki -ążca i -eżca łatwiej wyartykułować, a poza tym przed przyrostkiem -ca występują inne samogłoski (ą i e).

Inaczej miała się cała rzecz z przymiotnikiem zwycięski i rzeczownikiem zwycięstwo, również utworzonymi od rdzenia zwycięż-, tyle że przez dodanie przyrostków -ski i -stwo. Wprawdzie i w tych wyrazach nie utrzymało się ż, ale inaczej niż w zwycięzcy nie przeszło ono w z, tylko w s.

Najpierw były to formy zwyciężski i zwyciężstwo, szybko jednak ż straciło dźwięczność i otrzymaliśmy wyrazy zwycięszski i zwycięszstwo.

Dziąsłowe sz upodobniło się jednak do zębowego s, wskutek czego wykształciła się pisownia zwycięsski i zwycięsstwo (przez dwa s) i ostatecznie (w wyniku węzła morfologicznego, czyli stopienia się spółgłosek) zwycięski i zwycięstwo.

Jak widać, historia języka sporo (a może nawet wszystko) wyjaśnia. Trzeba ją poznać, a wówczas wątpliwości ortograficzne znikają.

MACIEJ MALINOWSKI

Scroll to Top