Nie przypuszczamy nawet, że Eskimos, Hindus, komandos, skunks, chips to w oryginale wyrazy iczby mnogiej!
Pisałem jakiś czas temu (odpowiadając na pytanie internauty), że nie należy jeszcze odmieniać w polszczyźnie zapożyczenia marines (są to 'oddziały desantowe amerykańskiej piechoty morskiej’ albo 'żołnierze tych oddziałów’).
Okazuje się jednak, że funkcjonuje w naszym języku inne militarne słowo, rangers [wym. randżers], na oznaczenie 'oddziałów jednostek specjalnych, żołnierzy tych sił’, bardzo zbliżone budową do marines, które otrzymało spolszczoną postać i podlega fleksji bez żadnych oporów.
Mówi się i pisze rangersi, rangersów, rangersom, rangersami, o rangersach.
Są też komandosi, inaczej 'żołnierze jednostek powietrznodesantowych albo szkoleni do specjalnych zadań bojowych’, w których wypadku również łatwo dało się utworzyć formy przypadków zależnych:
komandosów, komandosom, z komandosami, o komandosach.
Dlaczego więc zapożyczenie marines ciągle opiera się adaptacji fleksyjnej?
Najprościej można by odpowiedzieć tak: dlatego że nie ukształtował się w polszczyźnie wzorzec pisowni tego rzeczownika. Nie wiemy, czy postacią mianownikową mają być ci marinesi, czy może ci merinsi bądź marinsi (pod wpływem wymowy [merins], [marins]).
W wypadku terminów rangers czy commandos (po uproszczeniu zapisu komandos) kłopotu nie było.
Do angielskich form rangers (żołnierze zawdzięczają nazwę amerykańskiemu majorowi Robertowi Rangersowi, który już w XVIII wieku utworzył i wyszkolił pierwszą jednostkę do zadań specjalnych) i komandos dodaliśmy polskie zakończenie liczby mnogiej -i, i tak powstali rangersi (albo randżersi) oraz komandosi.
W omawianych przykładach mamy jednak do czynienia z ciekawym zjawiskiem językowym. Proszę zauważyć, że mówiąc marines, rangers, komandos jesteśmy przekonani o tym, że są to wyrazy liczby pojedynczej. Tak je na ogół odbieramy!
Tymczasem to nieprawda – marines, rangers, komandos oznaczają. formy pluralne!
W języku angielskim występują rzeczowniki marine [wym. merin], ranger [wym. randżer] i commando, które przez dodanie końcówki -s przekształcają się w liczbę mnogą.
Jak to się więc stało, że na gruncie polskim za liczbę pojedynczą nieoczekiwanie bierzemy właśnie formy z -s, a liczbę mnogą tworzymy według własnego paradygmatu?
Językoznawcy nazywają to depluralizacją zapożyczeń. Polega ona na tym, że jakieś słowo obce, będące w oryginale liczbą mnogą, wchodząc do polszczyzny, zaczyna być odbierane jako wyraz liczby pojedynczej, i… nie budzi to zastrzeżeń polonistów. Prześledźmy całą rzecz na przykładach.
Mówimy i piszemy:
Eskimos – Eskimosi, Hindus – Hindusi, fotos – fotosy, corn-flakes – corn-fleksy (albo kornfleksy), drops – dropsy, slums – slumsy, skunks – skunksy, chips – chipsy,
gdy tymczasem w angielszczyźnie mamy odpowiednio:
Eskimo (l. poj.) i Eskimos (l. mn.); Hindu (l .poj.) i Hindus (l.mn.), photo (l. poj.) i photos (l. mn.), corn-flake (l. poj.) i corn-flakes (l. mn.), drop (l. poj.) i drops (l. mn.), slum (l. poj.) i slums (l. mn.), skunk (l. poj.) i skunks (l. mn.), chip (l. poj.) i chips (l. mn.).
Takich zdepluralizowanych wyrazów obcych jest w polszczyźnie więcej.
Nawet byśmy nie przypuszczali, że chodzi tu np. o delikatesy, frazesy, albinosa, pugilares, omnibusa (’człowieka mającego dużo wiadomości z różnych dziedzin’), hajduka czy słowo ekslibris,.
Ciekawe wyjaśnienie tej kwestii przedstawia prof. Jan Miodek na przykładzie dwóch innych zapożyczeń: cherubini i serafini (w angelologii chrześcijańskiej są to 'aniołowie’).
– W języku hebrajskim – pisze językoznawca – funkcjonowały rzeczowniki keruv i seraf. Liczbę mnogą tworzono tam za pomocą końcówki -im (keruvim, serafim). Polszczyzna te ostatnie formy zmodyfikowała do postaci cherubin, serafin.
Nieoczekiwanie jednak zaczęto u nas traktować te wyrazy nie jako twory liczby mnogiej, ale pojedynczej. W efekcie powstały mianownikowe formy pluralne cherubini, serafini, zawierające dwie końcówki: hebrajską -im (przekształconą później na -in) i polską -i.
Po tym wyjaśnieniu wiedzą już Państwo, jak cherub stał się na gruncie polskim cherubinem, a seraf – serafinem…
MACIEJ MALINOWSKI