Rzadko się zdarza w polszczyźnie, żeby dany wyraz bądź wyrażenie zapisywać aż na trzy sposoby i… wszystkie uznawać za poprawne.

A tak się właśnie dzieje w wypadku, gdy chodzi o otwarcie drzwi na całą szerokość, całkowicie, jak najszerzej. Można wówczas powiedzieć lub napisać:

na oścież, na roścież i na rozcież

(proszę zajrzeć do Wielkiego słownika ortograficznego PWN pod redakcją Edwarda Polańskiego, Warszawa 2010, s. 526).

Jak przystępnie tłumaczy to  Katarzyna Kłosińska z Uniwersytetu Warszawskiego w jednej z audycji „Co w mowie piszczy” w radiowej „Trójce”, z tych trzech określeń za pierwotne, a więc za najbardziej poprawne uchodzi na oścież mające związek z dawnym, zapomnianym rzeczownikiem ścież (‘zawias’).

Kiedy drzwi były szeroko otwarte, nasi przodkowie mówili, że są:

otwarte ścież albo

o ścież, albo

na ścież,

czyli ‘o, na całą rozpiętość zawiasów’.

Później wyrażenie o ścież przekształciło się w osobne słowo oścież, które z czasem przejęło znaczenie dawnego wyrazu ścież.

Wkrótce oścież zaczął też funkcjonować jako przysłówek (‘na całą szerokość’).

Wtedy właśnie pojawiło się w obiegu powiedzenie na oścież, które miało taki sam sens jak oścież, a wcześniej na ścież (otworzyć drzwi na ścież, otworzyć drzwi oścież i otworzyć drzwi na oścież).

Jak widać, owo na oścież było skrzyżowaniem na ścież i oścież.

I pewnie mówilibyśmy dzisiaj i pisali wyłącznie na oścież, gdyby nie to, że przed wiekami przedrostek o- zmieniano w gwarze na roz- (np. otwierać – roztwierać).

Tym sposobem upowszechnił się wariant wyrażenia na oścież, czyli na rozścież, uproszczony później fonetycznie i ortograficznie do dwóch postaci:

na roścież i na rozcież.

Maciej Malinowski

Scroll to Top