Beze mnie, we wtorek, spode łba

Chodzi nie tylko o trudne do wymówienia zbitki głosek w tych wyrazach. Ma to związek z procesem, który zaszedł niegdyś w polszczyźnie i fachowo nazywa się „wokalizacją jerów”

Dlaczego niektóre przyimki mają oboczne formy rozszerzone o dodatkowe e, np. bez i beze, nad i nade, od i ode, pod i pode, przedprzede, przez i przeze, spod i spode, w i we, z i ze? Mówi się przecież i pisze beze mnie, nade wszystko, ode mnie, przede wszystkim, spode łba, przeze mnie, we Lwowie, we Wrocławiu, we wtorek, ze Szczecina, ze ściany, ze wschodu.

Powszechnie sądzi się, że powodem występowania w każdym z tych połączeń wyrazowych przyimka z dodatkowym e jest trudna do wymówienia zbitka spółgłosek (-zmn, -dwsz, -dmn, dłb, -wlw, -wwr, wwt, -zszcz, -zśc, -wsch). To prawda. Okazuje się jednak, że można się doszukać uzasadnienia historycznojęzykowego istnienia w polszczyźnie par omawianych przyimków.

Otóż ma to związek z procesem, który zaszedł niegdyś w języku i fachowo nazywa się wokalizacją jerów (inaczej półsamogłosek), czyli ich przejście w pełne samogłoski. Proszę posłuchać…

W prasłowiańszczyźnie oprócz normalnych samogłosek mieliśmy półsamogłoski, ponieważ nie znano sylab zamkniętych (tzn. kończących się spółgłoską). Dziś mówimy np. sen, dom i są to formy jednosylabowe, ale w VIII-X w. były to twory dwusylabowe właśnie wskutek istnienia jerów (s+jer+n+jer; do+m+jer). Wymawiało się to z grubsza tak: [syny], [domy]. Na pewnym jednak etapie rozwoju języka półsamogłoski zaczęły zanikać albo przekształcać w samogłoski. Dlatego poprawne są obecnie wyrazy sen (bo jer na końcu odpadł, a jer wcześniejszy przeszedł w samogłoskę e) i i dom (jer na końcu także odpadł).

Dodajmy jeszcze, że jerowego pochodzenia jest tzw. e ruchome pojawiające się w niektórych formach gramatycznych wyrazów. Mówi się i pisze sen, ale: snu, gdyż w formie s+jer+nu półsamogłoska była jedna (nie jak w mianowniku w towarzystwie innej s+jer+n+jer) i odpadła jako słaba.

Ten sam proces dotyczył przyimków. Jak wiadomo, przyimek zawsze tworzy całość wymawianiową z następującym po nim wyrazem (to tzw. proklityka). Jeśli przykładowo przed wiekami użyło się przyimka nad, w którym po d następowała półsamogłoska (nad+jer), w połączeniu z zaimkiem mną (tu po m także następowała półsamogłoska: mną+jer), to zgodnie z tym, co napisałem wyżej, jer po dprzekształcił się w samogłoskę e, a jer końcowy odpadł. Otrzymaliśmy więc wyrażenie nade mną wymawiane jako [nademną]

Inaczej działo się natomiast wtedy, gdy ten sam przyimek nad wchodził w związek z zaimkiem nim. W owej formie zaimkowej występowała już pełna samogłoska i i z tego powodu w przyimku musiał zaniknąć jer, bo był pierwszy (licząc od prawej strony) i na dodatek nieparzysty (nad+jer+nim). Dlatego mówimy i piszemy nad nim. Czy teraz wszystko jasne?

Żeby jednak nie popełnić błędu, nie trzeba wgryzać się z gramatyczne zawiłości z przeszłości. Wystarczy zapamiętać, że przyimków  z rozszerzonym używa się wtedy, gdy zbieg spółgłosek utrudnia wymowę. Dlatego mówi się beze mnie, ode mnie, pode mną, przeze mnie, we mnie, we Włoszech, we Wrocławiu, we wtorek, a nie: bez mnie, od mnie itd. Nie należy jednakowoż zapominać o tym, że występuje on w niektórych utartych zestawieniach oraz skostniałych złożeniach, takich jak: we Lwowie, ze Lwowa (a nie: w Lwowie, z Lwowa), we dnie i w nocy (ale: w dniu, a nie: we dniu, chociaż zbieg spółgłosek jest taki sam), przede wszystkim (ale: przed wszystkimi innymi), dać się we znaki (ale: w znakach). Często możliwe są formy oboczne, np. we mgle albo w mgle, we krwi albo w krwi, we śnie albo w śnie, w środę albo we środę, w czwartek albo we czwartek.  

Zdarza się jednak, że ktoś nie słyszał o przyimkach rozszerzonych typu we, ze i stosuje wyłącznie połączenia w Lwowie, z Lwówka(miejscowość na Dolnym Śląsku), z schodów, trudne do artykulacji, albo przez analogię do we Wrocławiu, we Włoszech itp. używa określeń we Wiedniu, we Wilnie, ze sokiem. Zarówno pierwsze, jak i drugie rozwiązanie jest złe. W pierwszym wypadku zbitkę głoskową we – lw, ze – lw wymawia się o wiele łatwiej niż połączenia wlw-, zwl-, więc nie ma powodu tego zmieniać, w drugim zaś mamy do czynienia ze zbiegiem jedynie dwóch spółgłosek ww-, zs-, po których następuje samogłoska i lub o, a nie trzech (wwr-, wwł-) jak w wyrażeniach we Wrocławiu, we Włoszech, wobec tego odpada „podpieranie się” samogłoską e.

Dlatego mówi się z sokiem, z Żywcem, w wielkiej (tajemnicy), a nie: ze sokiem, że Żywcem, we wielkiej (tajemnicy). Wyjątkowo dopuszcza się oboczną formę ze sobą (np. Rozmawiali ze sobą jak najwięksi wrogowie), ale chyba… niepotrzebnie. W połączeniu tym występuje też przecież zbieg tylko dwóch głosek s i z

MACIEJ MALINOWSKI

Scroll to Top