W Ukrainie. Nie wszystkim się to podoba

Wiele osób jest wciąż bardzo przyzwyczajonych do tradycyjnej składni na Ukrainie, na Ukrainę

– Jestem od lat stałą czytelniczką Pana świetnej rubryki i nieraz już chciałam Pana prosić o poradę. Teraz wreszcie – jako emerytka – mam więcej swobody i zamierzam Pana od czasu do czasu niepokoić moimi wątpliwościami, a i spostrzeżeniami natury językowej. Zacznę od pytania bardzo aktualnego. Oto pisze się teraz i mówi „w Ukrainie”, a nie jak dawniej „na Ukrainie”. Czy to znaczy, że należy także mówić „w Węgrzech”, „w Słowacji”, „w Litwie”, „w Łotwie”, „w Cyprze”, „w Malcie? […] (e-mail od internautki).

Do tego listu nawiązuje inny:

– Dlaczego, mając na myśli prawie wszystkie kraje, mówimy i piszemy „w Rosji”, „w Czechach”, „w Niemczech” itp., ale „na Ukrainie”, „na Białorusi”, „na Litwie”, „na Słowacji”, a nawet „na Węgrzech”? Gdyby nie te Węgry, uznałbym, że przyimka „na” używamy w odniesieniu do krajów, które są tradycyjnie raczej regionami geograficznymi niż państwami i na dodatek regionami wchodzącymi niegdyś […] w skład Królestwa Jagiellonów i Rzeczypospolitej Obojga Narodów. […] Czyżby to był jakiś wyjątek? A może w grę wchodzą bliskie jednak związki z Węgrami, choćby w czasach panowania Ludwika Węgierskiego i królowej Jadwigi?

Już kilkanaście lat temu (vide tekst Skoro do Rosji, to i do Litwy, do Ukrainy z 2003 r.) pisałem o tym, że część leksykografów uznaje za dopuszczalne połączenia nazw państw zarówno z przyimkiem na, jak i z przyimkiem do, że możemy jeździć do Litwy, do Łotwy, do Słowacji, do Białorusi, do Ukrainy oraz być w Litwie, w Łotwie, w Słowacji, w Białorusi, w Ukrainie.

Nie miałem wówczas wątpliwości, że jeśli formy z do i w zaczną na dobre funkcjonować, ludzie się z nimi oswoją, aż w końcu je zaakceptują.

Okazuje się, że dzisiaj, po 20 blisko latach, nie wszyscy aprobują posługiwanie się przez dziennikarzy telewizyjnych (głównie TVN24, w Polsacie News jest inaczej, czasem mówią w Ukrainie, a czasem na Ukrainie) sformułowaniami wojna w Ukrainie czy wysyłka broni do Ukrainy.

Po prostu wiele osób jest bardzo przyzwyczajonych do tradycyjnej składni na Ukrainie, na Ukrainę i owo w Ukrainie, do Ukrainy jakoś im źle brzmi.

Tymczasem mówiąc czy pisząc w Ukrainie, do Ukrainy, chce się jeszcze bardziej podkreślić samodzielność i niezależność tego kraju, a także ustrzec przed oskarżeniami wysuwanymi coraz częściej przez wschodnich sąsiadów, że mówiąc czy pisząc na Ukrainie, na Ukrainę, po prostu się ich dyskryminuje (pewna studentka z Ukrainy zarzuciła to wykładowcy w Krakowie).

Zauważmy, że współcześnie są w obiegu także wyrażenia w Chorwacji, do Chorwacji; w Serbii, do Serbii; w Słowenii, do Słowenii i jakoś mało kogo rażą.

Chorwacja, Serbia i Słowenia też były kiedyś terytoriami niesamodzielnymi, lecz jakiś czas temu wybiły się na niepodległość, co znalazło odzwierciedlenie w gramatyce: z nazwami tych państw używa się bez żadnych oporów przyimków w, do.

Tak więc wyłącznie siła tradycji i w dużej mierze nasze przyzwyczajenie powodują, że ciągle spora część rodaków jeździ jednak na urlop na Chorwację, a nie do Chorwacji (a w zimie na narty na Słowację, a nie do Słowacji; ów kraj do końca 1992 r. wchodził w skład Czechosłowacji).

Co się tyczy Węgier, to proszę mieć na uwadze to, że były one dla nas zawsze bardziej regionem w Europie niż państwem (do czasu rozpadu monarchii austro-węgierskiej), stąd upowszechnienie się konstrukcji jechać na Węgry, być na Węgrzech.

Ale gdyby ktoś się upierał przy połączeniach do Węgier, w Węgrzech, zabronić mu tego – i traktować jako wielkiego uchybienia językowego – nie wolno. Przecież do dzisiaj posługujemy się składnią w Austro-Węgrzech, do Austro-Węgier.

MACIEJ  MALINOWSKI

Scroll to Top