O słowie macte i wyrażeniu sub rosa

W znanej wszystkim powieści „Szatan z siódmej klasy” Kornela Makuszyńskiego  z 1937 roku jest taki fragment:

– Macte! – zawołał pan profesor Gąsowski. – Wygrałeś, szatanie!
Jeśli cię nie powieszą za zbytek sprytu, możesz się okazać pożytecznym człowiekiem.

Autor posłużył się łacińskim słowem macte [wym. makte] oznaczającym tyle co ‘brawo, bardzo dobrze, wspaniale’.

Znane są dłuższe sentencje łacińskie zawierające ów wyraz, np.

– macte (virtute tua esto) ‘chwała ci (za twe męstwo)’;
–  macte animo, iuvenis! (‘śmiało, odwagi, bądź mężny, młodzieńcze’;
–  macte nova virtute, puer! sic itur ad astra (‘chwała twej młodzieńczej odwadze, chłopcze! tak kroczy się ku gwiazdom’; z „Eneidy” Wergiliusza);
macte animo, generose puer, sic itur ad astra (‘śmiało! odważnie, szlachetny chłopcze, tak idzie się do gwiazd’).

Piszę o tym dlatego, że dochodzą mnie słuchy, iż niektórzy młodzi ludzie odkurzyli sobie ów latynizm i mówią macte w zwykłych sytuacjach komunikacyjnych, chcąc się popisać znajomością łaciny.

Szczerze to odradzam, chodzi przecież o słowo pochodzenia obcego, a w dodatku książkowe i nieco archaiczne.

Wyrażenie sub rosa również wywodzi się z łaciny i znaczy ‘w zaufaniu, w tajemnicy, w ukryciu’ (dosł. ‘pod różą’). Nim można się od czasu do czasu posługiwać, ale trzeba wiedzieć, kiedy…

W starożytności ów piękny kwiat uważano za symbol dyskrecji. Jak głosi legenda, grecki Eros właśnie różą przekupił boga milczenia Harpokratesa, by ten zostawił dla siebie wieści o miłostkach Afrodyty.

W zwyczaju było potem podczas uczty wieszanie nad stołem róży bądź malowanie jej na ścianie albo suficie, tak żeby goście wiedzieli, iż to, o czym się rozmawia przy stole, musi pozostać w tajemnicy.

Pan Literka

Scroll to Top