Chrześniak czy chrzestniak?

Artykulacja grupy spółgłoskowej „st + ni” przysparzała ludziom wiele kłopotu, więc zredukowano ją sobie do „ś + ni”. Zamiast „chrzestniacy” zaczęto powszechnie mówić „chrześniacy”, „chrześniak”, „chrześniaczka”, co z czasem zostało uznane za normę także w pisowni.

Czy dzieci podawane do chrztu powinno się nazywać chrześniakami czy chrzestniakami? Za formą drugą przemawiałoby to, że istnieją w polszczyźnie wyrazy chrzestni, chrzestna, chrzestny. Ponadto dla wielu osób chrześniak, chrześniaczka brzmią zbyt potocznie. Czy oznacza to, że w starannej polszczyźnie pierwszeństwo trzeba by przyznać chrzestniakom?

Historia języka pokazuje, że jest inaczej…

Jak przystępnie wyjaśnia to prof. Jan Miodek, etymologicznie rzeczownik chrzest wywodzi się od postaci krzest, a ten od starosłowiańskiego krista, czyli 'krzyża’. Na dobrą więc sprawę tak właśnie należałoby mówić i pisać: krzest, a także krzcić, krześcijaństwo, krześcijanie, i wcale nie byłyby to formy archaiczne, gwarowe. Dlaczego więc wszystkie te wyrazy zaczynają się dziś od „ch”?

Stało się tak w wyniku ekspansji słowa Christ, czyli Chrystus, niezwykle podobnego brzmieniowo do krist. Tak bardzo krzest kojarzył się ludziom z Chrystusem, że szybko zaczęli mówić chrzest, chrzcić, chrześcijaństwo, chrześcijanie.

Upowszechnienie się tych wyrazów w mowie sprawiło zaś, że uznano je w końcu za poprawne i w pisowni. Wyjątkiem, który oparł się temu przekształceniu i do dzisiaj funkcjonuje w słownikach pisany przez „k”, jest zakrystia (’boczne pomieszczenie w kościele, miejsce przygotowywania się kapłana do odprawiania nabożeństwa’). Mimo to wciąż wiele osób zakrystię zamienia błędnie na zachrystię

Wróćmy jednak do chrześniaków

Jak to się stało, że właśnie ta forma jest lepsza od chrzestniaków (obydwa wyrazy występują w Wielkim słowniku poprawnej polszczyzny PWN)? Językoznawcy nie ukrywają, że chodziło o to, by ułatwić wymowę tego słowa. Artykulacja grupy spółgłoskowej st + ni przysparzała ludziom wiele kłopotu, więc zredukowano ją sobie do ś + ni. Zamiast chrzestniacy zaczęto powszechnie mówić chrześniacy, chrześniak, chrześniaczka, co z czasem zostało uznane za normę także w pisowni. Ciekawe, że podobne uproszczenie nie spotkało wyrazu chrzestni. Choć słyszy się nieraz wymowę [chrześni], to jednak zawsze musimy pisać (a także mówić) chrzestni.

Zauważmy na koniec, że i w samym słowie chrzest doszło do modyfikacji. Skoro w mianowniku mamy chrzest, to w przypadkach zależnych można by oczekiwać form chrzstu, chrzstowi, chrzstem, chrzście. Właśnie arcytrudna do wymówienia zbitka chrzst– wpłynęła na to, że zredukowano ją do chrzt-, co w konsekwencji znalazło odbicie w jedynie poprawnej dziś pisowni chrztu, chrztowi, chrztem itp.

Z uproszczeniem wymowy albo z jej błędnym przenoszeniem do pisowni trzeba jednak uważać. Wyraz amfilada (’szereg sal, pokojów połączonych ze sobą przejściami na jednej osi’) musimy pisać przez m, tymczasem należałoby… przez n, gdyż jest to fonetyczny zapis francuskiego enfilade (’przestrzał’), utworzonego od czasownika enfiler 'nawlekać, nanizywać’, czyli tworzyć szereg.

En czyta się [an], z lekką nosowością, więc logiczną konsekwencją powinien był polski rzeczownik anfilada (w języku rosyjskim też mamy anfiład). Naprawdę nic nie stało na przeszkodzie, by taką właśnie postać otrzymało to zapożyczenie. Połączenie dźwiękowe nf bardzo często występuje przecież w polszczyźnie (znamy takie wyrazy, jak infuła, konfirmacja, konfiskata, konfitury). Tymczasem ktoś z autorytetów zdecydował się na amfiladę (czyżby pod wpływem podobnie brzmiących rzeczowników amfiteatr, amfibia, ambasada?), i tak zostało…

MACIEJ MALINOWSKI

Scroll to Top