Wyjść na dwór bliższe normie ogólnoliterackiej

Niektórzy bronią formy „na dworzu”, twierdząc, że w ten sposób odróżnia się ona od postaci szóstego przypadka wyrazu „dwór” w znaczeniu „posiadłość ziemska” („na dworze”). Nie mają racji, taka ucieczka przed homonimią fleksyjną jest niemożliwa…

Mieszkańcy Warszawy i Mazowsza nie kryją zdumienia, kiedy słyszą zwroty wyjść na pole, wracać z pola, być na polu, przebywać na polu (chodzi oczywiście nie o „pole uprawne”), charakterystyczne dla języka ludzi mieszkających na południu Polski.

Uważają je za regionalizmy małopolskie, niewiele mające wspólnego z normą ogólnoliteracką, zgodnie z którą należy mówić i pisać wyjść na dwór, wracać z dworu, być na dworze, przebywać na dworze.

Słysząc takie uwagi, krakowianie odbijają piłeczkę i pytają z przekąsem: jeśli wyraz pole rozumiany jest w tych sformułowaniach dosłownie, to jak to się ma do dworu, który znaczy przecież 'posiadłość ziemska’ albo 'rodzina królewska lub magnacka wraz ze służbą’?

Czyżby zwroty wyjść na dwór, wracać z dworu, być na dworze, przebywać na dworze miały być „lepsze” tylko dlatego, że słowo dwór zalicza się do wykwintniejszych, pole zaś kojarzy z rolą, pługiem i koniem? – pada trudny do odrzucenia argument.

Omawiana dziś przeze mnie kwestia poprawnościowa to niejedyna różnica występująca w polszczyźnie już od czasów Królestwa Kongresowego i Galicji. W pierwszym posługiwano się na przykład wyrazami smutnie, trzechletni, uczni, lubieją, w drugiej – smutno, trzyletni, uczniów, lubią.

Które formy się ostały?

Z wyjątkiem lubieją właściwie wszystkie, słowniki poprawnej polszczyzny odnotowują bowiem i smutnie, i smutno; i trzyletni, i trzechletni, a na formę uczni… zezwalają w użyciu potocznym!

Czy więc warto kruszyć kopie o powiedzenia wyjść na dwór, wyjść na pole i wydawać jednoznaczny werdykt na korzyść którejś z nich?

Przyjrzawszy się bliżej znaczeniu wyrazów dwór i pole, dowiedliśmy oto, że zarówno jeden, jak i drugi nie został w omawianych zwrotach użyty zbyt fortunnie. Ale natychmiast trzeba dodać, że nie chodzi przecież o sens dosłowny tych rzeczowników, ale o nazwanie tak 'przestrzeni otaczającej dom, podwórze’ i w ogóle 'miejsce pod gołym niebem’, a więc nieporozumienia chyba nie ma.

Swego czasu proponowano zastąpienie wychodzenia na pole czy wychodzenia na dwór tworem wyjść na powietrze.

I w tym wypadku literalne wczytanie się w treść prowadzi donikąd. Jeżeli bowiem ktoś wychodzi na powietrze, to znaczy, że wcześniej przebywał w pomieszczeniu, gdzie… nie mógł oddychać, gdzie brakowało tlenu.

Prawda, że można by to zinterpretować w taki właśnie sposób?

Dlatego powietrze musimy i w tym sformułowaniu rozumieć szerzej, wręcz przenośnie, jako 'otwartą, czystą przestrzeń poza domem’, inaczej 'wolne, świeże powietrze’. Mówi się przecież, że ktoś spędzał dużo czasu na świeżym powietrzu albo za mało przebywał na wolnym powietrzu.

Czas na podsumowanie.

Wydaje mi się, że nie należy przekreślać raz na zawsze wychodzenia na pole, wracania z pola, przebywania na polu, które historycznie wiązało się z wsią, ale utraciło dosłowne znaczenie. Od dziesiątków lat mówią tak Polacy mieszkający na południu kraju i nic nie wskazuje na to, by się coś miało w tym względzie zmienić. Zresztą językoznawcy zaaprobowali ostatecznie te zwroty, jednak zastrzegli się, że są one regionalne, a więc nie powinny być używane w polszczyźnie oficjalnej.

Za bliższe normie ogólnoliterackiej uważa się konstrukcje wyjść na dwór, przebywać na dworze, wracać z dworu.

Koniecznie trzeba jednak pamiętać o tym, że dwór jest rzeczownikiem rodzaju męskiego, a nie nijakiego (nie istnieje w polszczyźnie wyraz dworze), dlatego jako jedynie poprawne traktuje się wyrażenia na dworze (np. Nie byłeś jeszcze dzisiaj na dworze).

Błędna forma miejscownika (na dworzu) pojawia się wskutek analogii do bliskiego znaczeniowo wyrażenia na podwórzu (podwórze ma jednak rodzaj gramatyczny nijaki, jak pole).

Mimo to niektórzy bronią formy na dworzu, twierdząc, że w ten sposób odróżnia się ona od postaci szóstego przypadka wyrazu dwór w znaczeniu 'posiadłość ziemska’ (na dworze). Nie mają racji, taka ucieczka przed homonimią fleksyjną jest niemożliwa.

MACIEJ MALINOWSKI

Scroll to Top