Co z tym (c)konsensusem?

Od wieków funkcjonuje w polszczyźnie słowo „konsens”, ale dawniej miało o wiele węższe znaczenie…

Znam wiele osób, które reagują mało elegancko (pominę szczegóły), kiedy w jakiejś wypowiedzi bądź tekście usłyszą lub zobaczą słowo konsensus. Irytuje ich to, że niepotrzebnie używa się zapożyczenia, kiedy istnieją rodzime odpowiedniki porozumienie, zgoda, ugoda, zgodność, jednomyślność itp., ale przede wszystkim do szału doprowadza purystów językowych  końcówka -us przywołanego słowa.

  • To tak, jakby mówić i pisać apetytus zamiast apetyt, defektus zamiast defekt, kontekstus zamiast kontekst, laureatus zamiast laureat, atramentum zamiast atrament czy konkordatum zamiast konkordat – grzmią.

Czy rzeczywiście omawiany wyraz konsensus (zapisywany też przez „c” jako consensus), który pojawił się w polszczyźnie ogólnej stosunkowo niedawno, jest niepotrzebny i niepoprawny? Czy nie wystarczyłoby mówić i pisać po prostu konsens?

Wszystkie współcześnie wydawane słowniki uznają wyrazy konsensus (consensus) i konsens za synonimy i podają, że znaczą one: 1. ‘porozumienie osiągnięte w wyniku dyskusji i mediacji, zazwyczaj wymagające kompromisu’, 2. ‘zgodne stanowisko w jakiejś sprawie’, 3. ‘tryb podejmowania decyzji w sprawach międzynarodowych przez ich uzgodnienie w drodze konsultacji i rokowań’. Tylko że hasłokonsens opatruje się dodatkowo w definicję: 2. histor. ‘zgoda, zezwolenie, pozwolenie na coś, zwłaszcza urzędowe, np. na sprzedaż gruntu, koncesja na prowadzenie przedsiębiorstwa itp.’

Pamiętam, jak przed laty Katarzyna Kolenda-Zaleska zwróciła się do prof. Bronisława Geremka słowami: – W wielu sprawach był konsensus, a ten  odparł: – Tak, i potem ten  konsens w polityce zagranicznej zaczął irytować… Dla wytrawnego polityka i erudyty, człowieka starej daty, było jasne, że musi użyć słowa konsens, mimo że dziennikarka wybrała formę konsensus

Słowo konsens weszło do naszego języka bardzo dawno temu, jednak przez stulecia miało o wiele węższe znaczenie niż dzisiaj. Była to ‘zgoda, zezwolenie, pozwolenie na coś, zwłaszcza urzędowe’. Ów wyraz znajdziemy już w Słowniku języka polskiego Samuela Bogumiła Lindego (z 1855 r.): konsens‘termin prawniczy, instrument od zwierzchności dany, zezwolenia na to, co podpada jej szafunkowi’ (inaczej: ‘zarządzeniu’) i w Słowniku języka polskiego (tzw. słowniku wileńskim) Maurycego Orgelbranda z 1861 r.: konsens (z łac.) ‘zezwolenie, pozwolenie’.

W takim właśnie znaczeniu chętnie sięgał po konsens Henryk Sienkiewicz. W „Panu Wołodyjowskim” pisał tak: Mniemałem, że to było za ogólnym konsensem; Słuchaj, ojciec, chcę Zośki na gwałt i konsensu mi trzeba; Jest konsens rodzicielski! Dawajcie, matko, Zośkę!

Kiedyś nikomu by do głowy nie przyszło  powiedzieć czy napisać konsensus. W obiegu była wyłącznie forma konsens, znano też pochodzące od niej przymiotniki konsensowy oraz konsensualny(np. rzemieślnikiem konsensowym nazywano ‘kogoś, kto nie należał do cechu, ale prowadził warsztat na mocy otrzymanego konsensu’; można też było spisać tzw. umowę konsensualną, czyli ‘stanowiącą wynik zgodnych oświadczeń woli obydwu stron’).

Jak to się zatem stało, że po wielu latach weszła do współczesnej polszczyzny forma konsensus, a nie wydobyto z lamusa starego wyrazu o postaci konsens (w II połowie XIX w. owo słowo wyszło nieco z użycia)?

Trzeba tu mówić o negatywnym wpływie języka angielskiego na współczesną polszczyznę i bezrefleksyjnym przyjmowaniu do niej wszystkiego, co stamtąd płynie. Z pewnością było tak, że ktoś dosłownie przetłumaczył zwrot to reach (a) consensus (on) jako ‘osiągnąć konsensus w jakiejś sprawie’ (zamiast ‘osiągnąć zgodę, porozumienie w jakiejś sprawie’), owo „uczone” słówko consensus bardzo się spodobało i weszło do obiegu (głównie języka polityków).

Nie ma raczej wątpliwości, że stało się to niedawno, dopiero w okresie obrad Okrągłego Stołu (choć zdaniem prof. Ireneusza Bobrowskiego z UJ wyraz konsensus znano wcześniej). Być może bano się posługiwać takimi wyrażeniami, jak zgoda narodowa czy porozumienie, ugoda, niesłychanie nadużywanymi przez propagandę komunistyczną, mało wiarygodnymi, wręcz wytartymi z treści.

Forma konsensus (consensus) to było to: ładnie i mądrze brzmiała, choć niektórzy w pośpiechu musieli się uczyć, co naprawdę oznacza. Do dziś w języku oficjalnym króluje właśnie konsensus i nie ma raczej szans na to, żeby został on z polszczyzny wyparty. Dziwię się tylko, dlaczego skoro istnieje w języku polityków wyraz consensus, nie chce się jakoś upowszechnić jego antonim, czyli dissensus (‘opór, brak zgody’). Za trudny?

 MACIEJ MALINOWSKI

Scroll to Top