Amuse-bouche, czyli czekadełko

To neologizm wymyślny na początku nowego stulecia przez kelnerów (a może także kucharzy, nie wiadomo), mający związek ze zwrotem czekać na zamówioną potrawę

 – Byłam niedawno ze znajomymi w Krakowie w jednej z restauracji przy Rynku Głównym i kiedy zamówiliśmy danie główne, kelner przyniósł potem na talerzu coś w rodzaju przekąsek: miniaturowe cztery bułeczki z masłem czosnkowym w miseczce. Kolega podziękował za to „czekadełko”, ja uśmiechnęłam się, dodając: „O, jakie fajne słówko, czyżby krakowskie?”. Pomyślałam, że Pan jako rodowity krakowianin coś na ten temat wie więcej (e-mail od internautki).

Czekadełko to neologizm wymyślny na początku nowego stulecia przez kelnerów (a może także kucharzy, nie wiadomo) mający związek ze zwrotem czekać na zamówioną potrawę.

Do podstawy słowotwórczej wywiedzionej z czasownika czekać (czeka-) doszedł przyrostek -dełko i w ten sposób otrzymaliśmy deminutyw (zdrobnienie) czekadełko, słowo miłe i sympatyczne dla ucha, o pozytywnym wydźwięku (trzeba przecież jakoś umilić gościom czas oczekiwania na potrawę wybraną z karty).

O tyle łatwiej było je wymyślić, że w żargonie kelnerskim bardzo często pojawiają się zdrobnienia typu pieczywko, ciasteczko, masełko, kotlecik, zupka, deserek, pomidorek, ogóreczek, wódeczka, kieliszeczek, lampeczka, rozchodniaczek, koniaczek itp.

Co prawda, za taką polszczyzną lingwiści raczej nie przepadają, uważając ją za manierę, a ponadto irytuje ona sporą liczbę odbiorców (mnie również), tym razem jednak można być bardziej wyrozumiałym. Wariant neutralny – czekadło – niósłby chyba za sobą treść mimo wszystko nacechowaną negatywnie.

Zgódźmy się więc z tym, że omawiany rzeczownik jest tworem leksykalno-semantycznym udanym. Istotne pozostaje to, że wymyślono go i wprowadzono do obiegu bez posiłkowania się jakimś zapożyczeniem, nie kalkując go ani graficznie, ani fonetycznie.

Podpatrzono jedynie z Zachodu zwyczaj oferowania gościom w restauracji na przywitanie drobnego poczęstunku (np. ciepłe pieczywo bądź klasyczne grzanki do polania oliwą lub posmarowania smalcem albo aromatycznym masłem, gotowe tartinki, korki z pastą rybną czy pasztetem, surowe pokrojone warzywa do maczania w sosjerce z dipem, małe kawałki sera).

Kto się z tym już kiedyś zetknął, wie, że nierzadko jest to „kulinarne dzieło sztuki” szefa kuchni, mistrzowskie połączenie produktów o wykwintnym smaku.

Owo „coś na ząb” dla zaostrzenia apetytu w oczekiwaniu na danie zasadnicze (absolutnie niedopisywane później do rachunku jako skromny poczęstunek szefostwa restauracji) w języku francuskim nosi nazwę amuse bouche [wym. amiz b] bądź wariantywnie amuse gueule [wym. amiz gel].

Od jakiegoś czasu mówi się także na to z angielska starter (np. trzeba podać gościom coś na starter).

Amuse bouche (amuse gel) znaczy dosłownie ‘przyjemność dla ust’ (od amuser ‘cieszyć’, bouche, gel ‘usta’), gdyż to coś w rodzaju niewielkiej przekąski powinno być zjedzone co najwyżej w trzech kęsach, jeśli nie na raz czy na dwa razy.

Niektórzy znawcy tematu niechętnie łączą amuse bouches (to l. mn. od amuse bouche) z przekąskami ze względu na to, że za te zwykle się płaci. W tym wypadku – jak wyżej napisałem – chodzi o nieodpłatne ugoszczenie restauracyjnych gości i zachęcenie ich do ponownego przyjścia.

Zwracam jeszcze uwagę na pisownię francuskiej nazwy amuse bouche. Jest to zestawienie dwóch rzeczowników, a nie jeden rzeczownik o członach równorzędnych znaczeniowo, dlatego nie należy wstawiać między człony łącznika. Gdyby rzecz dotyczyła i ‘zabaw’, i ‘ust’, wówczas byłby on uzasadniony i pisałoby się amuse-bouche.

Mimo to spotyka się niekiedy zapis z dywizem, będący odwzorowaniem ortografii angielskiej.

MACIEJ  MALINOWSKI

 (e-mail od internautki)

Szacowny Panie

[…] Amuse-bouche jest ugrzecznionym wariantem amuse-gueule. Nie chodzi o zestawienie dwóch  rzeczowników, ale czasownika z rzeczownikiem  (amuser et gueule), i pisze się to po francusku z łącznikiem. Liczba mnoga dawniej była niezmienna (bez s w drugim członie),  teraz, po reformie, może być też  z s (Larousse). […] Odpowiednikiem angielskim jest raczej appetizer, a nie starter, zawsze płatny i bardziej „konkretny” (e-mail otrzymany od internautki z Paryża).

Z kimś, kto mieszka we Francji i zna tamtejszy język i zwyczaje, trudno prowadzić polemikę w kwestii wyrażenia amuse-bouche/ amuse-gueule i poprawnego zapisu (z łącznikiem czy bez?). Przyjmuję zatem  do wiadomości uwagi internautki.

(e-mail od internautki)

Szanowny Panie

Z przyjemnością przeczytałam Pański tekst o czekadełkach, a kilka dni później – bodaj w Wysokich Obcasach – natknęłam się na inny odpowiednik amuse bouches, a mianowicie cieszygębki. Też wdzięczne słówko, nieprawdaż?

Też tak uważam: cieszygębka, w l. mn. cięszygębki

Scroll to Top