Skóra ekologiczna

Nie wszystkim podoba się rozszerzenie znaczenia wyrazów „ekologia”, „ekolog”, „ekologiczny”, na co zezwolili językoznawcy…

Przez długie lata termin ekologia (z gr. oíkos – dom, środowisko i logos – nauka) znany był wyłącznie biologom. Określano tak dziedzinę badającą wzajemne stosunki między organizmami a otaczającym je środowiskiem (chodzi o zachowanie równowagi w przyrodzie). Posługiwano się określeniami ekologia roślin, ekologia ryb. Z ekologią łączyły się m.in. nazwy ekosystem, biotop (przyroda nieożywiona), biocenoza (przyroda ożywiona) czy biodegradacja. To ostatnie słowo mylono wprawdzie z degradacją, czyli „zniszczeniem środowiska naturalnego” − tymczasem biodegradacja to „rozkładanie się jakichś substancji pod wpływem mikroorganizmów, enzymów, a więc w sposób naturalny” − ale w sumie poruszano się w obrębie jednej dyscypliny naukowej.

Od pewnego jednak czasu ekologią nazywa się wszelkie działania propagujące ochronę środowiska oraz odbudowę zniszczonego przez człowieka krajobrazu naturalnego, a także styl życia zgodny z naturą. Ekologiem jest więc już nie tylko specjalista nauki o środowisku, ale również zwolennik, propagator ekologii − ruchu społecznego. Najwięcej jednak nowych definicji otrzymał przymiotnik ekologiczny. Oprócz podstawowego „dotyczący związku warunków zewnętrznych z życiem roślin i zwierząt” znaczy obecnie: 2) „nieniszczący środowiska, niezakłócający jego równowagi”, 3) „mający na celu ochronę środowiska” i 4) „wyprodukowany ze składników naturalnych”.

Nie wszystkim podoba się rozszerzenie znaczenia wyrazów ekologia, ekolog, ekologiczny, na co zezwolili językoznawcy. Szczególnie irytuje nagminne posługiwanie się przymiotnikiem ekologiczny. Określa się nim wszystko, co naturalne, a zatem zdrowe dla ludzi. Mamy więc ekologiczną żywność, staramy się prowadzić ekologiczny tryb życia, stolarze produkują ekologiczne łóżka, tzn. łóżka z drewna, będące gwarancją dobrego wypoczynku. Słyszałem też o małych, ekologicznych (czyli cichych) silnikach do łodzi.

„Zaletą naszych ekomebli (sic!) wykonanych z litej sosny – czytam w folderze pewnego producenta – jest ich lekkość. Stosowanie wodorozcieńczalnych lakierów nietoksycznych i materiałów z lnu oraz bawełny spowodowało stale rosnące zainteresowanie naszymi produktami klientów z dolegliwościami alergicznymi”.

„Czy ta kanapa jest skórzana?” – słyszę pytanie w sklepie meblowym. „Nie, ze skóry ekologicznej„. – pada odpowiedź. Skóra ekologiczna ma być rzekomo wykonywana ze skrawków prawdziwej skóry, które następnie się miele i miesza z farbą. Tymczasem skóra ekologiczna to zwykła derma, normalny skaj, może nieco bardziej uszlachetnione, ale jednak będące sztucznymi materiałami. Handlowcy zaczęli tak nazywać swe wyroby nie ze skóry ze względów marketingowych, żeby kanapy czy fotele lepiej się sprzedawały…

Nie dajmy się zwariować. Nie uciekniemy już przed wyrazami z cząstką eko-, np. ekopolityką (czyli „działalnością państwa podporządkowującą ekologii wszystkie dziedziny gospodarki”), ekorozwojem (inaczej „rozwojem niewyrządzającym szkody środowisku naturalnemu”) czy ekokonwersją (tzn. „zamianą części długu jakiegoś państwa na inwestycje w dziedzinie ochrony środowiska”), nie wyeliminujemy z języka określeń ekoklimat, ekoturystyka, ekoświatopogląd, ekoarcheolog itp., choć są utworzone niezgodnie z polską tradycją językową. Nie przesadzajmy jednak z „ekologowaniem” za wszelką cenę, nie nabierajmy się na kanapy czy fotele ze skóry ekologicznej albo regały pomalowane ekologicznym lakierem bezbarwnym. Nazywajmy to po staremu: wyroby z dermy, ze skaju i lakier mniej toksyczny.

Możemy się bowiem zagalopować i powiedzieć bądź napisać ekopierwiastek. Tymczasem takiego słowa w języku polskim nie ma. Jest natomiast termin eka-pierwiastek (zapisywany jako dwa wyrazy z łącznikiem). To inaczej „pierwiastek chemiczny, którego istnienie i właściwości przewidział Mendelejew na podstawie prawa okresowości, ale pozostawił dla niego niezapełnione miejsce w swym okresowym układzie pierwiastków”.

MACIEJ MALINOWSKI

Scroll to Top