Zbigniewa Ziobro czy Zbigniewa Ziobry?

Wciąż mało ugruntowana jest w świadomości ludzi zasada mówiąca o tym, że wszystkie nazwiska męskie, a więc także te kończące się na -o, trzeba w polszczyźnie odmieniać…

Podczas przesłuchań sejmowej komisji śledczej świadkowie, a także sam przewodniczący i inni członkowie wybrani przez parlament do zbadania tzw. sprawy Rywina, mówiąc o przedstawicielu „Prawa i Sprawiedliwości„, raz pozostawiają nazwisko Ziobro w postaci mianownikowej, a raz je odmieniają (Ziobry, Ziobrze, Ziobrę, z Ziobrą, o Ziobrze). Przeważa wersja pierwsza, co świadczy o tym, że wciąż mało ugruntowana jest w świadomości ludzi zasada mówiąca o tym, że wszystkie nazwiska męskie, a więc także te kończące się na –o, trzeba w polszczyźnie odmieniać…

Ciekawe, że bez żadnych oporów Polacy posługują się określeniami portret Kościuszki, obraz Matejki, utwór Moniuszki, ale jakoś niechętnie mówią gol Laty, koncert Stańki, rysunki Mleczki czy właśnie pytania Ziobry. Pozostają wtedy raczej przy formach Lato, Stańko, Mleczko, Ziobro we wszystkich przypadkach zależnych. Nierzadko sami panowie Lato, Stańko, Mleczko, Ziobro, a także Kreczko, Chodźko, Redo i inni upierają się przy tym, by ich nazwisk nie odmieniać, i złorzeczą, kiedy się tego nie przestrzega. Argumentują, że jeżeli ktoś mówi w dopełniaczu Stańki, Kreczki, Chodźki, to nie wiadomo, czy chodzi o jegomościa nazywającego się Stańko, Kreczko, Chodźko czy Stańka, Kreczka, Chodźka.

Jest w takim rozumowaniu sporo racji, więc niewykluczone, że za jakiś czas językoznawcy zaaprobują być może nieodmienianie rodzimych nazwisk kończących się na –o. Stało się już tak w wypadku nazwisk obcych. Możemy mówić: obrazy Picassa, rola Belmonda, repertuar Carusa – obowiązuje tu inny paradygmat deklinacyjny (taki jak dla rzeczowników męskich) – albo obrazy Picasso, rola Belmondo, repertuar Caruso. Forma nieodmienna nazwiska dopuszczalna jest zwłaszcza wtedy, gdy stoi przed nim odmieniane zwykle imię.

Wróćmy jeszcze na chwilę do nazwisk polskich. Otóż jeśli kończą się one na –o po spółgłosce miękkiej, np. Nizio, Puzio, Bunio, wówczas – zgodnie z regułą – odmieniają się jak Picasso, Belmondo, Caruso, a więc Nizia, Puzia, Bunia; Niziowi, Puziowi, Buniowi; z Niziem, z Puziem, z Buniem; o Niziu, o Puziu, o Buniu. Tak nakazują słowniki i poradniki. Natknąłem się jednak niedawno na prasową wypowiedź prof. Jana Miodka, który stwierdził, że dopuszczalna jest wariantywna odmiana tych nazwisk, tzn. iż można ją zmaskulinizować: Nie ma pana Nizia, Puzia, Bunia; Przyglądam się panu Niziowi, Puziowi, Buniowi, ale można ją także podciągnąć pod typ Matejko, Kościuszko, czyli: Nie ma pana Nizi, Puzi, Buni; Widzę pana Nizię, Puzię, Bunię.

– Miałem studenta o nazwisku Gunio i zawsze wręczałem indeks nie panu Guniowi, tylko Guni – zdradził autor telewizyjnej „Ojczyzny polszczyzny„. Oj, chyba rzeczywiście wydawnictwa poprawnościowe powinny jak najszybciej zaaprobować nieodmienianie polskich nazwisk na –o

MACIEJ MALINOWSKI

Scroll to Top