Był opust, i powinnno tak zostać

Nie wiadomo, dlaczego większość Polaków mówi „upust”, mając na myśli obniżenie przez sprzedających ceny jakiegoś towaru…

Jeżeli kupujemy coś na targu w większej ilości (np. jabłka, śliwki, ziemniaki), w hurtowni decydujemy się na nabycie kilkunastu sztuk tego samego produktu, a w dodatku płacimy nie przelewem, lecz gotówką czy kartą albo trafiamy na promocję jakiegoś towaru, to zwykle otrzymujemy bonifikatę, rabat, zniżkę, inaczej mówiąc – sprzedający są zadowoleni i opuszczają nam trochę z rachunku. Logicznie więc rozumując, wyrazem pochodnym od czasowników opuścić, opuszczać, czyli 'obniżać cenę, spuszczać cenę’ (dawniej mówiło się też 'spuszczać z ceny’), powinien być opust. Tymczasem na każdym kroku słyszy się dziś i widzi… upust. W supermarketach niemal co drugie stoisko oferuje sprzedaż z upustem, salony samochodowe od dłuższego czasu proponują upusty (nawet do kilku tysięcy złotych!) na auta różnych marek, a gazety zachęcają do wielokrotnego zamieszczenia ogłoszeń, dając oczywiście spory upust.

Skąd się wziął, u licha, ten upust?!

W 11-tomowym Słowniku języka polskiego PWN pod redakcją Witolda Doroszewskiego (tom piąty z 1963 r. s. 1064) natrafimy na hasło opust opatrzone trzema definicjami: 1. handl. ‘zniżka ceny kupna, przyznawana nabywcy przez sprzedawcę (zwykle przy zakupach hurtowych); rabat’, np. Hurtownia otrzymuje od wydawcy książki z opustem (rabatem) od ceny katalogowej, 2. przen., dawne ‘obniżka , zmniejszenie’, np. opust kary, 3. sport. ‘w ćwiczeniach gimnastycznych ruch kończyn ku dołowi’ (od opuszczać, opuszczać się).

Słowo upust miało swoje znaczenie.Jeszcze Słownik poprawnej polszczyzny PWN (II wydanie w 1980 r.) podawał, że upust to inaczej 'urządzenie do przepuszczania wód’, inaczej 'śluza’ albo 'odprowadzenie nadmiaru cieczy, pary i gazu z jakiegoś zbiornika’ bądź 'zabieg leczniczy polegający nas nacięciu żyły i wytoczeniu pewnej ilości krwi’. O upuście mówiło się też przenośnie wtedy, gdy chcieliśmy sobie w czymś pofolgować bądź zamierzaliśmy się na czymś wyładowywać. Dawaliśmy wówczas upust łzom, upust bólowi, upust cierpieniu, upust niechęci.

Jak to się stało, że większość Polaków, mając na myśli obniżkę cen, mówi dziś upust, a nie opust? Dlaczego wyraz funkcjonujący w polszczyźnie od lat ni stąd, ni zowąd wyszedł z użycia, a upustrozszerzył znaczenie, a językoznawcy to… zaaprobowali? Przecież mogli się upierać przy opuście jako terminie oznaczającym obniżkę ceny jakiegoś towaru, poprawnie wywiedzionym od czasownika opuszczać (cenę), a nie zezwalać na upust i obciążać go jeszcze jedną definicją.

Można powiedzieć, że zadecydował o tym uzus, czyli to, że ludzie zaczęli tak mówić nagminnie, i dziś nie dałoby się tego zmienić.

Właściwie to nie wiadomo, dlaczego w pewnym momencie ludzie zaczęli mówić na ‘rabat’ upust… Sięgając po nie, mało kto się obecnie zastanawia nad tym, że nie pochodzi ono od czasownika opuścić cenę, ale też mało kto kojarzy je z bezokolicznikiem upuścić jakiś przedmiot na ziemię, wodę ze zbiornika, krew. Niewykluczone, że częściowo powodem niezaakceptowania przez mówiących opustu jest jego podobieństwo brzmieniowe do… odpustu, wyrazu mającego od dawna swoje miejsce w języku religijnym (odpust i opust brzmią prawie tak samo, kiedy wymawia się je szybko i niestarannie).

Dziś Uniwersalny słownik języka polskiego PWN (t. IV, s. 266) pod redakcją prof. Stanisława Dubisza odnotowuje środowiskowe, handlowe znaczenie upustu jako obniżki ceny jakiegoś towaru, stosowaną po to, by zachęcić klientów do kupna oraz docenić stałych lub hurtowych odbiorców. Ów kwalifikator oznacza jednak, że w polszczyźnie oficjalnej wciąż nie ma dla upustu miejsca. Nie wspomina o nim Wielki słownik poprawnej polszczyzny PWN pod redakcją prof. Andrzeja Markowskiego Zamieszcza natomiast hasło opust pochodzący w prostej linii od czasownika opuścić cenę, czyli ‘obniżyć, spuścić’.

MACIEJ MALINOWSKI

Scroll to Top