Pasjonat jest już hobbystą

Pod koniec lat 90. XX w. językoznawcy zrewidowali stanowisko w kwestii wielu wyrazów i wyrażeń, które w poradnikach i słownikach piętnowane były jako niepoprawne

Kiedyś obowiązywało rozróżnienie, że wyrazu ilość wolno użyć wyłącznie z rzeczownikami niepoliczalnymi (co może być mierzone lub ważone), a słowa liczba – z policzalnymi. Musieliśmy więc mówić i pisać: ilość powietrza, ilość pieniędzy, ilość mąki oraz liczba krzeseł, liczba książek, liczba uczniów itp.

Jeśli w pewnych znaczeniach wyraz traktowano jako policzalny, a w innych jako niepoliczalny, wtedy zależnie od tego raz łączono go ze słowem ilość, a innym razem ze słowem liczba, np. ilość pracy i liczba prac (np. uczniów); ilość światła i liczba świateł (np. w samochodzie).

Posłużenie się rzeczownikiem ilość było jeszcze możliwe w sytuacji, kiedy chodziło o liczbę bardzo dużą (np. ogromna ilość wrażeń, wielka ilość promieni słonecznych). Za niepoprawne natomiast uważano określenia typu niespotykana ilość sprzedanych gazet. Teraz słowem ilość wolno się już podeprzeć w związkach z wyrazami oznaczającymi zarówno to, czego się nie da policzyć (co musi być ważone lub mierzone), jak i w nowym znaczeniu 'to, co się da policzyć’. Możemy więc mówić i pisać ilość wody, ilość mąki, ilość mleka, ale również ilość dni, ilość gazet, ilość krzeseł.

Rzeczownik pasjonat (z łac. passionatus) oznaczał dawniej wyłącznie 'człowieka skłonnego do wpadania w pasję, łatwo wybuchającego gniewem, raptusa’. Słowo to pochodziło w prostej linii od pasji, czyli 'silnego gniewu, furii’. Wprawdzie pasja miała też inne znaczenie (’zamiłowanie do czegoś’), ale nie wolno było nazywać pasjonatami np. hobbystów zbierających stare zegary (mimo to większość Polaków tak właśnie mówiła). Byli to wyłącznie miłośnicy, entuzjaści staroci. Dzisiaj za aprobatą językoznawców pasjonatem jest zarówno 'człowiek łatwo wpadający w pasję’, jak i 'ogarnięty jakąś pasją’.

Jeszcze 20-30 lat temu poloniści stali na stanowisku, że wyrażenie w międzyczasie jest kalką z języka niemieckiego. Autorzy poradników twierdzili, że to samo wyrażają rodzime odpowiedniki tymczasem, w tym czasie, przez ten czas. Zamiast więc Ja wyjdę z psem, a ty w międzyczasie obierz ziemniaki, proponowali, żeby mówić Ja wyjdę z psem, a ty w tym czasie, tymczasem, przez ten czas obierz ziemniaki. Jakby na potwierdzenie tej tezy nie istniało w polszczyźnie słowo międzyczas. Słowniki odnotowywały jedynie jego znaczenie sportowe (jako 'czas zmierzony zawodnikowi na pewnym odcinku trasy’). Teraz za poprawne uważa się również użycie wyrażenia w międzyczasie w znaczeniu 'pomiędzy jedną a drugą czynnością’, np. Rano idę do szkoły, wieczorem do kina, w międzyczasie mam kurs angielskiego.

Przez długie lata nie pozwalano nam mówić i pisać na adres (że to rusycyzm!). Listy, paczki wysyłało się pod jakimś adresem. Teraz akceptowane są obydwa zwroty: Wysłać list, paczkę pod adresem kogoś, jak i Wysłać list, paczkę na czyjś adres. Zawsze jednak pod jakimś adresem się mieszka lub pod czyimś adresem robi się uwagi.

Nie jest już błędny zwrot być w stanie, krytykowany przez językoznawców jako kalka z języka niemieckiego. Nie zawsze dało się go zastąpić innym czasownikiem. Jeśli mówiliśmy Nie jestem w stanie ci pomóc, to być może istniały jakieś obiektywne powody. Zamienienie tego na konstrukcję Nie mogę ci pomóc znaczyło już coś innego (np. mówiący np. nie chciał tego zrobić).

Za inny germanizm uchodziły wyrażenia jako pierwszy, jako ostatni. Radzono, by w wypowiedziach pomijać spójnik jako i mówić oraz pisać: Tomek pierwszy wczoraj zjawił się w szkole; Piłkarz pierwszy wyszedł na boisko. Nie zawsze było to jednak możliwe, np. w zdaniu Małysz jako pierwszy z Polaków trzykrotnie zdobył Puchar Świata spójnik jako jest niezbędny. Poza tym formą jako posługujemy się chętnie w innych konstrukcjach, np. Traktowałem to jako sukces; Określiłem go jako człowieka prawego; Te opinie odbierałem jako niesprawiedliwe.

Zabronione było swego czasu słowo pielęgnacja w znaczeniu 'pielęgnowanie. Teraz dopuszczono je do użycia. Możliwe są zwroty pielęgnacja chorego, dziecka, skóry, roślin, zwierząt. Ciągle jednak konieczne jest pielęgnowanie tradycji (a nie: pielęgnacja tradycji).

Możemy już używać wyrażeń rzecz w tym, że.. w znaczeniu 'chodzi o to’ i z tym, że… Wiele osób odczuwała to jako rusycyzmy.

Za poprawne, ale wymagające w słownikach specjalnych odnośników co do zakresu stosowania językoznawcy uznali jeszcze kilka wyrazów bądź wyrażeń:

  • mieć miejsce – był to rusycyzm tępiony „od zawsze”; teraz można tak mówić w wypowiedziach oficjalnych, książkowych;
  • napotykać na coś – dawniej uważano to za błąd składniowy, kontaminację konstrukcji natrafiać na coś i napotykać coś. Dziś dopuszczone do użycia ze względu na spore rozpowszechnienie w języku codziennym Polaków;
  • sprawdzić się – kiedyś w znaczeniu 'okazać się dobrym, nie zawieść’ był to czasownik rażący, teraz jego użycie ograniczone zostało do wypowiedzi potocznych;
  • w pierwszym rzędzie – przez lata wyrażenie krytykowane jako germanizm, jeśli występowało w znaczeniu takim, jak przede wszystkim, zwłaszcza. Obecnie dopuszczone do użytku;
  • w miejsce czegoś – określenie odbierane jako rusycyzm, przed długi czas potępiane przez wszystkie wydawnictwa poprawnościowe. Dziś zaakceptowane przez językoznawców, ale lepiej mówić: zamiast czegoś.
  • nadwyrężyć, nadwyrężać – kiedyś mówiło się i pisało wyłącznie nadwerężyć, nadwerężać (od nadweredzić; z ros. podwieriedit’); ludzie mówili jednak [nadwyrenżyć, nadwyrenżać] i lingwiści ulegli uzusowi…
  • ujść czyjeś uwadze – dawniej tylko ujść czyjejś uwagi, teraz obydwa zwroty poprawne;
  • chylić czoło lub chylić czoła; stawić czoło lub stawić czoła – przed laty uważano za poprawne jedynie zwroty z formą biernikową czoło.

MACIEJ MALINOWSKI

Scroll to Top