Przejęzyczenia się zdarzają. Ale z pewnością Rafał Trzaskowski pluje sobie w brodę…
– Czy widzi Pan jakieś sensowne wytłumaczenie przejęzyczenia się Rafała Trzaskowskiego podczas telewizyjnej debaty przed wyborami prezydenckimi w Polsce? Reagując na zaczepne stwierdzenie jednego z konkurentów, że „nie chce być prezydentem Warszawy”, powiedział: „Mógłby się pan przejechać telekomunikacją miejską i zobaczyć te nowe 11 stacji metra, przejechać się tramwajami”. Czy człowiekowi inteligentnemu przystoi pomylenie słowa „komunikacja” ze słowem „telekomunikacja”? (e-mail otrzymany od internauty).
Najprościej lapsus językowy Rafała Trzaskowskiego można by skomentować tak: kto z nas jest bez grzechu, tzn. kto nigdy nie popełnił mniejszego lub większego uchybienia językowego w czasie publicznej przemowy, niech pierwszy rzuci kamieniem.
Być może zdziwią się Państwo, że mówię to ja, człowiek dbający na co dzień o język, od 23 lat co tydzień zamieszczający w tym miejscu krytyczne teksty o polszczyźnie. Z założenia zatem powinienem być nieprzejednany i ostro reagować na wszelkiego rodzaju przejawy nieporadności mówiących i piszących i bezpardonowo je potępiać bez taryfy ulgowej dla nikogo.
Dlaczego więc w tym wypadku jestem dla winowajcy bardziej wyrozumiały?
Dlatego że nie mam wątpliwości, iż było to zwykłe przejęzyczenie się Rafała Trzaskowskiego. Wszystko wskazuje na to, że mówiąc do jednego z konkurentów politycznych: Mógłby się Pan przejechać telekomunikacją miejską, nie miał on w ogóle świadomości popełnienia gafy językowej, w przeciwnym razie po chwili by się poprawił, użył właściwego określenia i przeprosił za błąd.
Zwróćmy jeszcze uwagę na to, że nikt z konkurentów politycznych przedstawiciela PO nie zareagował w studiu telewizyjnym na wpadkę językową prezydenta Warszawy, a przecież nadarzyła się świetna okazja do wypunktowania jego słabej strony jako mówcy. Dopiero następnego dnia internet zalany został memami w rodzaju: Telekomunikacja miejska. Czy to nowe metro w sieci 5G?; To wyższy level, tylko w Warszawie. Pewnie jakaś aplikacja do teletransportu; Podobno w stolicy w planach transportowych jest trzecia linia światłowodu.
Jestem pewny, że prowadzący w sondażach główny kandydat do objęcia funkcji głowy państwa wstydzi się uchybienia językowego popełnionego podczas telewizyjnej debaty i w duchu pyta samego siebie: „Nie wiem, co mi się stało, że powiedziałem telekomunikacja miejska zamiast komunikacja miejska”. I nie znajduje klarownego wytłumaczenia…
Niestety, trafieniem jak kulą w płot było też zwrócenie się przez Rafała Trzaskowskiego do Marka Jakubiaka słowami: Chyba dawno pan nie był w Warszawie, to zapraszam (Jakubiak to stary warszawianin).
Żeby wszystko było jasne: biorę w obronę Trzaskowskiego za powiedzenie telekomunikacja miejska, nie mogę za to przejść obojętnie wtedy, gdy przy różnych okazjach (mam na to dowody) posługuje się on błędną (krótką) formą celownikową zaimka mi zamiast pełną mnie (ta druga jest konieczna, gdyż stoi na początku wypowiedzi; wyjaśniałem to w „Obcym języku polskim”). W sieci łatwo znaleźć fragment wypowiedzi, kiedy reaguje on na uwagę dziennikarza i mówi: Mi się zdarzają przejęzyczenia, ponieważ 53 minuty odpowiadam na pytania. Tak, to wtedy należy ganić Trzaskowskiego za gwałcenie polszczyzny (ktoś z jego otoczenia powinien po koleżeńsku na to zareagować).
Niewątpliwie trzeba zaś pochwalić kandydata na prezydenta RP za coś innego: za to, że bardzo dobrze posługuje się w wystąpieniach publicznych zarówno angielszczyzną, jak i francuszczyzną (warto znaleźć w sieci dowód na to). A to jest już wielką wartością dodaną, której Trzaskowskiemu muszą zazdrościć inni.
MACIEJ MALINOWSKI
odcinek 124