Ów termin miał w przeszłości sens o wiele szerszy, mógł się odnosić do wszelkich okoliczności związanych ze świętowaniem czegoś, a nie tylko imienin czy urodzin
– Zwracam się do Pana z pewną kwestią. Wiadomo, że osobę obchodzącą imieniny nazywamy „solenizantem”. Ale jak powiedzieć o kimś, kto ma urodziny? Ostatnio ktoś nazwał moją wnuczkę, która właśnie skończyła 18 lat, „jubilatką”, co mnie zupełnie zaskoczyło. Dla mnie słowo „jubilat” znaczy kompletnie coś innego. Czyżby w dzisiejszych czasach zastąpiło ono „solenizanta”? Lubię Pańską rubrykę językową w „Angorze”, jest bardzo przydatna dla ludzi dbających o porządne posługiwanie się językiem, do których i ja się zaliczam mimo 50 lat przebywania poza krajem (e-mail od internautki).
Pokutujące od dłuższego czasu przekonanie sporej części użytkowników polszczyzny, że solenizantem nazywa się wyłącznie osobę obchodzącą imieniny, nie znajduje potwierdzenia w źródłach leksykograficznych zarówno współczesnych, jak i dawnych.
Łatwo się o tym przekonać, zaglądając chociażby do Wielkiego słownika poprawnej polszczyzny PWN pod redakcją Andrzeja Markowskiego (Warszawa 2004, s. 1072). Czytamy tam, że solenizant to ‘osoba obchodząca swoje urodziny albo imieniny’. Jak widać, słowo urodziny w przywołanym słowniku umieszczono nawet przed słowem imieniny.
Przestrzega się za to wszystkich zainteresowanych przed tym, by określenia solenizant nie używać w sytuacji, gdy chodzi o kogoś, kto świętuje jakieś wydarzenie ze swojego życia. Na pewno zatem solenizantem nie jest młody człowiek, który zdał maturę i otrzymał świadectwo dojrzałości lub obronił pracę licencjacką czy magisterską.
Nie powinno się również mówić solenizanci o osobach obchodzących corocznie święto zawodowe, np. na górników w dniu Barbórki, na hutników 4 maja (wtedy wypada Dzień Hutnika z okazji imienin ich patrona – św. Floriana) czy na policjantów w dniu Święta Policji 24 lipca.
Słowo solenizant nie jest rodzime, przejęliśmy je w XIX w. z francuszczyzny (solennisant, od solenniser ‘uroczyście obchodzić’) i początkowo zapisywaliśmy również przez dwa n – jako solennizant (wymienia się tę formę w Słowniku języka polskiego, tzw. warszawskim, Jana Karłowicza, Adama Kryńskiego i Władysława Niedźwiedzkiego, Warszawa 1915, t. VI, s. 263).
Chętnie posługiwano się także czasownikiem solenizować, co znaczyło ‘uroczyście coś obchodzić, świętować’, przymiotnikiem solenny ‘uroczysty’ i przysłówkiem solennie ‘uroczyście’. Było to zgodne z łacińską etymologią tych wyrazów (sollemnizare ‘celebrować’, solemnisans, –antis ‘uroczysty’).
Z tego, co napisałem, wynika, że termin solenizant miał w przeszłości sens o wiele szerszy, mógł się odnosić do wszelkich okoliczności związanych ze świętowaniem czegoś, a nie tylko imienin czy urodzin. Jeśli ktoś obchodził rocznicę ślubu lub jakiegoś innego ważnego wydarzenia, nie było błędem nazywanie go solenizantem.
Współcześnie słowo solenizant zawęziło znaczenie, odnosi się wyłącznie do imienin i urodzin. Na pewno więc wnuczkę internautki, która skończyła 18 lat, należało nazwać solenizantką, ale nie jubilatką.
Słowo jubilat, wywodzące się również z łaciny (od iubilatus ‘emeryt’, a ‘osoba obchodząca jubileusz’), zarezerwowane zostało dla uroczystości związanych z osobami starszymi i wydarzeniami ważnymi w ich życiu i pracy zawodowej.
Jubilatem jest ktoś, kto skończył przynajmniej 50 lat, przepracował gdzieś 30 lub 40 lat bądź trwa w związku małżeńskim długie lata. Zwykle bywa nim osoba starsza, szacowna (stąd określenie dostojny jubilat). Pamiętajmy jednak o tym, że jubileusz musi być rocznicą okrągłą. Nie świętuje się 23-lecia czyjejś pracy czy 26 lat pożycia małżeńskiego.
MACIEJ MALINOWSKI
odcinek 1215