Kolegacja

Wyrażenie w kolegację znaczy  przenośnie ‘w spółkę, w układ, w konszachty, w spisek, w zmowę’

– W tekście jednej z piosenek wykonywanych przez Warszawską Orkiestrę Sentymentalną – pt. „Rumba Józef” – pada słowo „kolegacja”, z którym pierwszy raz się zetknąłem. Piosenkarka śpiewa w pewnym momencie: „Z diabłem i świętym wszedł w kolegację”. Czy nie powinno być „w koligację”? (e-mail otrzymany od internauty).

Jak się zdążyłem zorientować, zespół muzyczny Warszawska Orkiestra Sentymentalna założony przed dziesięciu laty wykonuje repertuar odwołujący się do przedwojennych rewii i kabaretów stolicy, dlatego w tekstach ich piosenek mogą wystąpić słowa dawne, które wyszły z użycia i nie są nam współcześnie znane.

Takim archaizmem wydaje się właśnie określenie kolegacja użyte przez piosenkarkę śpiewającą „Rumbę Józef”. W utworze opowiadającym o morskich wojażach i przygodach napisanym przez Marcina Żytomirskiego pojawia się ono kilka razy w refrenie: Miał intuicję, farta czy rację? / Z diabłem czy świętym wszedł w kolegację?

W kolegację znaczy tutaj przenośnie ‘w spółkę, w układ, w konszachty, w spisek, w zmowę’. Zwrot z diabłem lub świętym wszedł w kolegację metaforycznie zatem opisał sytuację, kiedy ktoś nawiązał bliższą relację z kimś ważnym, nie zastawiając się zbytnio nad tym, czy było to dobre czy złe.

Cała historia piosenki „Rumba Józef” opisywała trudne chwile na morzu (sztorm, burza, silny wiatr) kilkuosobowej załogi żaglowca parowca o nazwie „Narcyz”, handlującej rozmaitymi towarami, płynącej do ważnych portów świata i liczącej na zyski. Wśród marynarzy znalazł się siostrzeniec Józio, który „bardzo się trudzi, by morski fach zdobyć i wyjść na ludzi:/ tu przemytniczy wietrzy biznesik, tu w kawalerski wdepnie ekscesik”. Młody żeglarz pamiętał o radzie wuja sprzed lat, że „biznes na morzu to inwestycja w długim okresie, że kiedyś na pewno frukta przyniesie”.

Z pewnością autor utworu wykonywanego przez Warszawską Orkiestrę Sentymentalną włączył do niego słowo kolegacja świadomie, zetknąwszy się z nią wcześniej w mowie i piśmie. Otóż wiedział o tym, że w XVIII i XIX stuleciu istniały w Polsce tzw. kolegacje, czyli spółki zakładane (głównie w historycznym regionie andrychowskim) przez chłopów, składające się z tzw. kolegów (stąd nazwa), inaczej udziałowców czerpiących zyski w zależności od wielkości zainwestowanego kapitału.

Kolegacje blisko współpracowały z osobnikami, którzy trudnili się skupowaniem od producentów lnianych wyrobów i ich przewożeniem do składów. Następnie odsprzedawano cenne rzeczy na jarmarkach ze sporym zyskiem. Taki sposób handlowania przynosił przedsiębiorczym chłopom znaczne dochody.

Z czasem kolegacje zaczęto zakładać również w miastach. Źródła historyczne wspominają o kolegacji rodziny Kotlarczyków z Sułkowic, kolegacji Józefa Hermy we Lwowie czy kolegacji Cholewków w Inwałdzie.

Mimo występowania słowa kolegacja w języku środowiskowym kupców i sprzedawców rozmaitych towarów nigdy nie trafiło ono do języka ogólnopolskiego, nie zostało odnotowane w słownikach. Tymczasem pod względem słowotwórczym jest dobrze zbudowanie (koleg– + -acja, por. łac. collēgatio ‘połączenie’, od collega ‘towarzysz w działaniu’).

Kolegacja nie weszła ostatecznie do zasobu leksykalnego polszczyzny (dawnego i obecnego) może dlatego, że wyparło ją podobnie brzmiące słowo koligacja (łac. colligatio ‘związanie, złączenie w pary’).

Jak widać, etymologicznie kolegacja i koligacja miały ze sobą wiele wspólnego, lecz kiedy chodzi o znaczenie, koligacja nie jest współcześnie tym samym co kolegacja. Koligacja nazywa coś innego – ‘dobre, poufałe stosunki z osobami wysoko postawionymi w hierarchii społecznej’.

MACIEJ  MALINOWSKI

odcinek 1226

Skomentuj

Przewijanie do góry