Zdarza się, że młodzi bankowcy nazywają samych siebie bankierami. Ale to nieporozumienie…
– Od jakiegoś czasu zastanawia mnie jedna kwestia: jaka jest różnica znaczeniowa między wyrazami „bankier” i „bankowiec”? Czy można je uznać za synonimy? Przyznam się, że to pierwsze słowo nie wzbudza we mnie jakichś wielkich sympatii, może dlatego, że kończy się na „-kier”, tak samo jak „cmokier” – bezkrytyczny chwalca kogoś czy „klakier” – ktoś na siłę kogoś popierający (e-mail od internautki).
Współcześnie rzeczowników bankier i bankowiec nie uważa się za bliskoznaczniki, w słownikach podaje się ich różne definicje.
Zdarzają się jednak wypadki, kiedy ktoś pozostaje zarówno bankierem, jak i bankowcem, czyli pracuje na bardzo wysokim stanowisku w jakimś banku, ale nie jest jego właścicielem czy współwłaścicielem.
Zapoznajmy się ze znaczeniem wyrazów bankier i bankowiec.
Bankier (z niem. Bankier, Banker, z fr. banquier, z ang. banker) to ‘właściciel, dyrektor lub poważniejszy akcjonariusz banku; finansista’ (uwaga: w grach hazardowych mówi się również przenośnie bankier na ‘osobę trzymającą bank’).
W bankach prywatnych bankier jako właściciel lub współwłaściciel decyduje o wszystkich, nieraz arcytrudnych, ryzykownych, wielomilionowych operacjach finansowych, a w razie korzystnych decyzji i dobrej koniunktury czerpie z tego niebywałe zyski.
Bankierami są także dyrektorzy takich banków (i od nich wiele zależy). Kiedy wszystko gra i dana instytucja finansowa znakomicie zarabia, przekłada się to potem na wielkie comiesięczne dochody i premie bankierów.
Jeśli chodzi o banki państwowe, to miano bankierów należy się oczywiście prezesom i wiceprezesom, a także dyrektorom oddziałów i ich zastępcom, również bardzo dobrze wynagradzanym. Ale tacy bankierzy nie przestają być jednocześnie bankowcami.
Bankowiec (bank– + sufiks -owiec) w klasycznym wydaniu to ‘każdy pracownik związany zawodowo z bankiem, prowadzący i obsługujący rachunki bankowe osób fizycznych i podmiotów gospodarczych, zachęcający do oszczędzania i lokowania kapitału, a także brania kredytów, świadczący ponadto inne usługi bankowe.
Jak widać z tego, co dotychczas napisałem, słowo bankier nie jest tym samym, co słowo bankowiec. Uwagę tę w pierwszej kolejności kieruję do absolwentów kierunków studiów ekonomicznych, którzy starając się o pracę w danym banku, często chwalą się, że „aplikują na stanowisko bankiera”.
Hola, hola, panowie… – nie bankiera, tylko początkującego pracownika umysłowego banku, czyli bankowca.
Nawiasem mówiąc, nie wiadomo, jak mówić na kobietę próbującą się dostać do pracy w banku. Zazwyczaj od męskiego wyrazu o zakończeniu -owiec formę feminatywną tworzy się przyrostkiem -ówka, a więc zgodnie z tym powinna być bankówka (jak cyrkowiec – cyrkówka). Lepiej brzmi chyba jednak bankowczyni, chociaż przyrostek -yni dodaje się raczej do rzeczowników męskich z przyrostkiem -ca (np. językoznawca – językoznawczyni).
Z derywatem od nazwy bankier kłopotu nie ma – kobietę należy po prostu nazywać bankierką (bankier + -ka), jakkolwiek by to potocznie i trochę niepoważnie brzmiało.
Warto dodać, że od jakiegoś czasu funkcjonuje w obiegu publicznym prześmiewcze powiedzenie bankster, utworzone ze słów bankier i gangster, odnoszone złośliwie np. do prezesa Narodowego Banku Polskiego Adama Glapińskiego, który nie zapobiegł we właściwym czasie narastającej w Polsce inflacji, a także do premiera Mateusza Morawieckiego.
Temu drugiemu wypomina się to, że był bankierem, czyli prezesem zarządu Banku Zachodniego w latach 2007–2015, a do dzisiaj wspólnie z żoną robi jakieś interesy inwestycyjne na zasadzie „tanio kupić – bardzo drogo sprzedać”.
MACIEJ MALINOWSKI