Dziewczyna w bieliznę ubrana

Dziś nie odczuwamy związku „bielizny” z „bielą” i z „ubraniem noszonym na wierzchu”. Jest ona wyłącznie ‘spodnią częścią garderoby’ albo ‘powleczeniem pościeli’. Ale kiedyś było inaczej…

Pamiętają Państwo fragment z „Pana Tadeusza”:

Pośrodku szła dziewczyna w bieliznę ubrana,
W majowej zieloności tonąc po kolana.

Wieszcz użył słowa bielizna, które dziś może być błędnie odczytane i wręcz budzić zdziwienie. Czyżby Zosia spacerująca sobie po ogrodzie, na której widok Tadeusz zaniemówił (po taka była śliczna!), nie miała na sobie… żadnej sukienki? Oczywiście, że miała, w przeciwnym razie nie śmiałaby wyjść z domu (takie były czasy, nie to, co dzisiaj!)

Otóż trzeba wiedzieć, że kiedyś rzeczownik bielizna rozumiano zupełnie inaczej. Oznaczał on odzienie wkładane na wierzch, a nie pod spód, i wyłącznie ‘białe’. Bielizną była więc każda biała bluzka, koszula, sukienka, jakikolwiek inny strój w tym kolorze, w które się ubierano w letni, słoneczny dzień albo od święta. Bielizna miała bowiem związek z przymiotnikiem biały, tak jak zgnilizna z ‘tym, co zgniłe’, golizna z ‘tym, co gołe’, szarzyzna z ‘tym, co szare, a siwizna z ‘tym, co siwe’.

Dziś nie odczuwamy już związku bielizny z bielą i z ubraniem noszonym na wierzchu. Jest ona wyłącznie ‘spodnią częścią garderoby’ albo ‘powleczeniem pościeli’. Jakże często mówi się o bieliźnie kolorowej, bieliźnie czarnej, bieliźnie w kwiatki… Tymczasem Polaków żyjących w dawnych stuleciach wszystkie te określenia przyprawiłyby o ból głowy, tak jak obecnie nas rażą oksymoroniczne wyrażenia ciepły lód, zimne słońce, suchy deszcz (chyba że posługujemy się tym środkiem wyrazu świadomie, np. Obcy język polski).

Jak widać, bywa w polszczyźnie tak, że pewne słowa zmieniają z biegiem czasu swe pierwotne znaczenie, zaciera się związek między ich pochodzeniem a budową słowotwórczą. Mówi się wtedy, że inne jest etymologiczne, a inne realne znaczenie wyrazu. Tak właśnie się stało z rzeczownikiem bielizna.

Czasem jednak pierwotna nazwa jakiegoś produktu bądź ludzkiego działania, pracy pozostaje, mimo że „wiele, albo nawet wszystko się zmieniło”. Językoznawcy nie protestują, gdyż w ten sposób nie dochodzi do zerwania z prawdziwą genezą wyrazu lub wyrażenia. Np. miskę do mycia nazywamy ciągle miednicą, choć nie jest to już ‘naczynie z miedzi’ (od staropolskiego przymiotnika miedny = miedziany). Nazwę tę zostawiono i nikomu nie przeszkadza, że inny jest materiał (znamy miski z blachy cynkowej, ze szkła, z plastiku). I słusznie, przecież kształt i przeznaczenie miednicy ciągle są te same.

Pióro służyło i służy do pisania, a przecież nie piszemy już zaostrzonym piórem gęsim (zastąpiła je stalówka); szydłem nie nazywa się dziś wszystkiego przeznaczonego do szycia (np. zwykłej igły), tylko długi przyrząd szewski. Proszę zauważyć, że stolarz robi nie tylko stoły, a kowal (nazwany tak od kowania, czyli kucia), szewc (bo zszywał szwy) i krawiec (nazwa pochodzi od krawania, tzn. krojenia) wykonują dziesiątki innych rzeczy, czego nazwy nie uwzględniają. Zawierają one natomiast czynność najważniejszą dla tych zawodów i to wystarcza, byśmy bez obaw używali określeń stolarz, kowal, szewc, krawiec.

Zwróćmy wreszcie uwagę na to, że schodami nie tylko się schodzi, ale też wchodzi, czyli ‘idzie do góry’, ręcznikiem wycieramy i ręce, i twarz, i nogi, a spodni nie nosi ‘pod spodem’. Wiele wyrazów wydaje się dziś nielogicznych…

Historia języka opisuje jeszcze inne zjawisko. Zdarzało się (i to wcale nie tak rzadko), że jakieś słowa zmieniły znaczenie i przy okazji nabrały ujemnego zabarwienia. Myślę w tym momencie o rzeczownikach dziad, oprawca czy dziewka. Otóż dziadem w pierwotnym znaczeniu był ‘przodek rodu’, a więc słowo to nie zawierało w sobie odcienia negatywnego. Później jednak mówiono tak o osobie starej, niedołężnej, a że ludzie starzy i biedni nie mogli pracować, nie mieli znikąd pomocy, często skazani byli na żebraninę. Stąd przesunięcie znaczeniowe wyrazu dziad ze ‘starca’ na ‘żebraka’.

Dodatnio nacechowany był też kiedyś oprawca, czyli ‘opiekun prawny’. Jako osoba przestrzegająca prawa, miała jednak ona do wykonania czynności nieprzyjemne, np. chwytanie bezpańskich psów, egzekucje ludzi, dlatego późniejsze znaczenie tego słowa stało się synonimem ‘hycla’, a dzisiaj, w sensie dosłownym i przenośnym, ‘kata’.

Wreszcie dziewką w staropolszczyźnie określano ‘córkę, dziewczynkę’. Potem była to dorosła panna, a od XIX w. dziewczyna służąca pochodząca zwykle ze wsi. Ludzi takich raczej lekceważono, więc słowo to nabierało ujemnego znaczenia, aż wreszcie poczęto nim określać swawolne postępowanie wiejskich dziewcząt. Tak oto wyraz dziewka upowszechnił się jako pejoratywne nazywanie ‘ladacznicy’ (teraz mówi się nie dziewka, tylko dziwka).

Mało kto wie, że nazwę żyto początkowo rozumiano jako ‘to, co służy do podtrzymywania życia’, a zbożem było ‘bogactwo, dochody, majątek (od bóg ‘szczęście, pomyślność’). Zachował się też zwrot dać zaliczkę na poczet długu, bo kiedyś poczet znaczył ‘liczenie, rachunek’. Dziś mówiąc i pisząc poczet, mamy na myśli ‘zespół osób’ (np. poczet królów i książąt polskich).

Powiem na koniec, że jeśli słyszą Państwa poranne powitanie w Radiu Zet Dzień dobry bardzo, to… proszę się nie denerwować, że to zwrot bezsensowny. Bardzo było pierwotnie synonimem słów ‘prędko, szybko’. Może więc prezenterzy chcą się ‘szybko, prędko’ przywitać ze słuchaczami i wyciągają z lamusa przysłówek bardzo w zapomnianym znaczeniu?

MACIEJ MALINOWSKI

Scroll to Top