W ciągu roku – 2 semestry albo 3 trymestry

„W naszych szkołach są trzy semestry” – napisał Brytyjczyk Edward Lucas we „Wprost”. I nikt w redakcji tego nie poprawił…

Dziesięć tysięcy funtów (prawie 50 tys. zł) to dużo pieniędzy. (…) Mnie tyle kosztuje semestralne czesne najstarszego syna (w naszych szkołach są trzy semestry). Nie jest on studentem Harvard University. Ma 16 lat i uczy się w mało znanej brytyjskiej szkole z internatem – zdradza w nr. 36 tygodnika „Wprost” z 6 września br. Edward Lucas („Szkolna oligarchia”, s. 79).

Autor to brytyjski dziennikarz i publicysta, korespondent „The Economist” w Europie Środkowo-Wschodniej (napisał książkę „Nowa zimna wojna. Jak Kreml zagraża Rosji i Zachodowi”). Niestety, do artykułu wkradł się spory błąd (zastanawiam się tylko, dlaczego nikt w redakcji tego nie poprawił…). Edward Lucas, pisząc, że w szkołach brytyjskich są trzy semestry, z pewnością miał na myśli to, że rok szkolny dzieli się tam na okresy trzymiesięczne, czyli trymestry. Nieoczekiwanie jednak użył słowa semestry… i wyszedł z tego nonsens (A my, nie z własnej winy, / aż się przyznawać hadko, / nie znamy już łaciny / i z polskim nam niełatwo – chciałoby się na pisać za nieodżałowanym Jackiem Kaczmarskim).

Wiadomo, że semestr (z łac. semestris ‘sześciomiesięczny’) to ‘połowa roku akademickiego, a coraz częściej także szkolnego’, a zatem dosłowne odczytanie przywołanego sformułowania musiałoby być zupełne inne: że na Wyspach Brytyjskich rok szkolny trwa… 18 miesięcy (trzy semestry, czyli 3 x 6 miesięcy).

To zrozumiałe, że w ciągu roku kalendarzowego i akademickiego, szkolnego nie może być trzech semestrów. Nie należy też mówić o cyklu jednosemestralnym nauczania, jeśli nauka trwa przez 12 miesięcy, a egzaminy zdaje się dopiero w lecie (dotyczy to coraz częściej studiów zaocznych). Gdyby tak się działo, w pierwszym wypadku wykłady i ćwiczenia trwałaby sześć miesięcy dłużej, w drugim – zostałyby okrojone do pół roku. Dlatego trzeba mówić i pisać o trzech trymestrach i cyklu rocznym nauczania.

Właściwie to i sam wyraz semestr nie do końca jest znaczeniowo precyzyjny. Wiemy, że rok akademicki trwa jedynie od października do czerwca, semestr zimowy kończy się już po czterech miesiącach (w lutym są egzaminy i krótka przerwa dla studentów i wykładowców), a semestr letni w czerwcu bądź na początku lipca (znowu to tylko cztery miesiące z hakiem…). Takie jednak określenie,semestr, na niecałe pół roku na uczelni przyjęło się, i niech tak zostanie.

Niczego natomiast (że jest naciągane semantycznie) nie można zarzucić terminowi trymestr. Znaczy on ‘okres trzymiesięczny, stanowiący trzecią część roku akademickiego, obejmujący cykl wykładów i ćwiczeń’ (trzy trymestry to 3 x 3 miesiące = 9 miesięcy, a więc wszystko jest w porządku).

Kto zatem błędnie posługiwał się dotąd słowem semestr, niech wbije sobie od teraz do głowy, że ma ono ściśle jednoznaczną definicję ‘sześć miesięcy, pół roku’, a także (co zostało zaaprobowane przez językoznawców) ‘pół roku akademickiego’, czyli 4,5 miesiąca, lub ‘pół roku szkolnego’, czyli 5 miesięcy. Zapożyczyliśmy je z łaciny w ten sposób, że z przymiotnika semestris zrobiliśmy rzeczownik (odrzuciliśmy tylko końcową cząstkę -ris). Właściwie to powinno się mówić i pisać semenstr, gdyż wyraz ten ma związek ze słowem mensis, is (‘miesiąc’). Już w formach łacińskich doszło jednak do uproszczenia fonetycznego (głoska -n zanikła, a z -nstr– zrobiło się -str-).

Na tej samej zasadzie włączyliśmy do zasobu leksykalnego polszczyzny wyraz trymestr (z łac. trimestris ‘trzymiesięczny), tylko że początkowe tri- przeszło w try-. Można by się też bez przeszkód posługiwać rzeczownikami bimestr (‘dwa miesiące’, od bimestris ‘dwumiesięczny’), kwadrymestr, (‘czteromiesięczny’, od quadrimestris ) czy kwinkwemestr (‘pięciomiesięczny’, od quinquemestris) itd., jeśliby ktoś swego czasu wprowadził je do słowników i zaczął upowszechniać. Wtedy na pewno nikt by nie mylił semestru z trymestrem

MACIEJ MALINOWSKI

PS Od rzeczownika mensis, is (‘miesiąc’) pochodzi przymiotnik menstruus (‘miesięczny’), więc teoretycznie można by jeszcze utworzyć wyraz me(n)str, mestr (‘coś, co trwa miesiąc’). Mówiłoby się np. Mieliśmy jeden mestr (tzn. jeden miesiąc) luźniejszy w zimie; Przerobiliśmy cały materiał w ciągu dwóch mestrów (czyli dwóch miesięcy); Zalegam z czesnym za dwa mestry (‘dwa miesiące’).

Dodam, że od przymiotnika menstruus wywodzi się też inny termin – mensturacja (łac. menstruatio, fr. menstruation) ‘miesiączka, period ‘ (u kobiet).

Scroll to Top