„Ratujmy jak najwięcej ludzkich żyć”

Słowniki od lat informują o tym, że słowo życie w znaczeniu ‘byt, istnienie’ należy do grupy wyrazów singulare tantum, a więc tych, od których nie tworzy się form pluralnych

– Zwracam się do Pana z prośbą, by zechciał się Pan wypowiedzieć na temat używania rzeczownika „życie” w liczbie mnogiej (list nadesłany pocztą tradycyjną przez czytelniczkę z Wołowa; co za piękny charakter pisma!).

Korespondentka przytacza kilka przykładów posłużenia się w wypowiedziach oficjalnych formą pluralną (tych) żyć przez byłego ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego oraz dziennikarki Ewę Siedlecką i Edytę Gietkę w tekstach wydrukowanych w tygodniku „Polityka”.

 Pierwszy 24 marca ub. roku na konferencji prasowej powiedział: Jeżeli nie ograniczymy zgromadzeń i wyjść z domu praktycznie do zera, nie uda nam się uratować ludzkich żyć. Z kolei publicystki użyły sformułowań: Ratujmy jak najwięcej żyć; To konsekwencja zasady maksymalizacji uratowanych żyć; Przestał liczyć, ile żyć mu ucieka!

Jest to o tyle zaskakujące, że słowniki od lat informują nas o tym, że słowo życie w znaczeniu ‘byt, istnienie’ należy do grupy wyrazów singulare tantum, a więc tych, od których nie tworzy się form pluralnych (takich jak np. miłość, nienawiść, szczęście, zazdrość, piękno).

Dlatego min. Szumowski powinien był powiedzieć: Jeżeli nie ograniczymy zgromadzeń i wyjść z domu praktycznie do zera, nie uda nam się uratować życia milionów ludzi, a autorki tekstów w „Polityce” napisać: Ratujmy życie jak największej liczby ludzi; To konsekwencja zasady maksymalizacji uratowanych lat życia ludzi; Przestał liczyć, ile lat życia mu ucieka!

Skąd się owe życia w języku wielu osób biorą?

Może z tego – zastanawiam się głośno – że za synonim wyrazu życie uznaje się słowo istnienie, od którego możliwe jest utworzenie form l. mn (to istnienie – te istnienia). Skoro więc wolno powiedzieć tysiące, miliony ludzkich istnień, niektórzy mniej sprawni językowo osobnicy sięgają po zwroty tysiące, miliony żyć ludzkich.

Zdaje się jednak, że istnieje inny powód. Otóż za wprowadzanie do obiegu komunikacyjnego formy (te) życia trzeba chyba ganić wszystkich miłośników angielszczyzny, przenoszących wszystko co się da, wprost na nasz grunt, zaśmiecając język polski ponad miarę. Pokażę to na przykładach…

W książce „Taniec ze smokami” (oryg. „A Dance with Dragons”, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2011, część I) George’a Raymonda Richarda Martina, amerykańskiego pisarza, twórcy science fiction i fantasy, natrafiamy na zdanie: Czytelnik żyje życiem tysiąca ludzi, zanim umrze. Człowiek, który nie czyta, ma tylko jedno życie.

W oryginale brzmiało to: A reader lives a thousand lives before he dies. The man who never reads lives only one, ale tłumacz Michał Jakuszewski nie oddał członu a thousand lives w dosłownej postaci tysiącem żyć (Czytelnik żyje tysiącem żyć, zanim umrze), lecz zastosował parafrazę: Czytelnik żyje życiem tysiąca ludzi. W redakcji owej szacownej oficyny wszyscy doskonale wiedzieli, że słowo życie nie przyjmuje w polszczyźnie form pluralnych.

Tymczasem w sieci nietrudno natrafić na dosłowne przetłumaczenie owej frazy przez kogoś innego dosłownie – jako: Człowiek żyje tysiącem żyć, zanim umrze…

Nawiasem mówiąc, również inne mądre przemyślenie George’a R.R. Martina: I have lived a thousand lives and I’ve loved a thousand loves. I’ve walked on distant worlds and seen the end of time. Because I read  funkcjonuje w internecie w dosłownym polskim przekładzie: Żyłem tysiącem żyć, przeżyłem tysiąc miłości. Chodziłem po odległych światach i widziałem koniec czasu. Ponieważ czytam.

I znowu ów fragment I have lived a thousand lives przetłumaczono wprost jako Żyłem tysiącem żyć zamiast Żyłem życiem tysiąca ludzi.

MACIEJ  MALINOWSKI

1 komentarz

Komentowanie jest niedostępne.

Scroll to Top