Public relations, czyli PR [pi-ar]

Niektórzy mówią niestarannie [pijar] i… denerwują otoczenie. Czyżby odwoływali się do słowa klient, które można wymawiać z jotą…

Bardzo proszę o wyjaśnienie na łamach „Angory” znaczenia słowa „pijar”. Nie rozumiem jego sensu, a dość często posługują się nim politycy i dziennikarze – prosi internauta (dane do wiadomości redakcji).

Przede wszystkim wyjaśniam, że nie chodzi o wyraz pijar, tylko – jeśli już – piar, gdyż mówiąc pijar, mamy zwykle na myśli członka zakonu męskiego Pijarum założonego w XVI w. w Rzymie przez św. Józefa Kalasantego, zajmującego się głównie działalnością oświatową.

W słownikach nie znajdziemy hasła piar zapisanego w ten sposób. Jest wyłącznie wyrażenie public relations (z ang., dosł. ‘kontakty z otoczeniem’), które należy wymawiać jako [pablik rilejszyns albo pablik rylejszyns]. W skrócie zapisuje się to jako PR i właśnie ów skrótowiec literowy wymawia się jako [pi-ar] z akcentem na ar.

W niestarannej artykulacji brzmi to jednak [pi-jar], tzn. między samogłoski i oraz a wciska się jota, która wpływa na akcentowanie całości – przycisk z końcowego –ar przenosi się na inicjalną sylabę pi– i wówczas brzmi to rzeczywiście tak, jakby chodziło o pijara księdza…

To, że sporo osób artykułuje skrótowiec PR z jotą (jako [pi-jar]), da się po części wytłumaczyć. Niewykluczone, że tak mówiący mimowolnie odwołują się do artykulacji innych wyrazów, w których dochodzi do styku dwóch samogłosek, chociażby słowa klient (niem. Klient, fr. client, z łac. cliens, clientis ‘podopieczny możnego pana’).

Otóż ów wyraz wymawia się z wyraźnym j jako [klijent], a nie: [kli-ent]. Skoro wolno powiedzieć [klijent], to może i [pijar]– rozumują niektórzy, nie zastanawiając się nad różnicami w pochodzeniu i budowie obydwu form.

Tymczasem nie, mówienie [pijar] jest niepoprawne, nonszalanckie, manieryczne. O ile wymowa [klijent] ma uzasadnienie, gdyż jota „przedłuża” niejako artykulację samogłoski i w nagłosie tego słowa (klient to twór jednozgłoskowy), o tyle w wypadku skrótowca PR pojawienie się w wymowie samogłoski j jest absolutnie nie na miejscu.

Ten ma dwie sylaby pi i ar, które artykułuje się oddzielnie, z lekkim opóźnieniem, w dodatku akcent pada na sylabę końcową, a nie na początkową jak w słowie pijar ‘ksiądz’.

Podsumujmy. Zadomowiło się w polszczyźnie angielskie wyrażenie public relations, od którego tworzy się skrótowiec PR czytany jako [pi-ar]. Nie znajdziemy natomiast słowa piar, są za to i powoli znajdują drogę do słowników rzeczownik piarowiec i przymiotnik piarowski w obocznej postaci PR-owiec, PR-owski.

Zauważmy jeszcze, że mamy do czynienia z wyrażeniem nieodmiennym, w l. mn., a więc że należy mówić i pisać:

Dobre public relations z wyborcami pozwoliły (a nie: pozwoliło) partii uzyskać większe poparcie społeczne.

Skrótowiec PR zachowuje się inaczej: przyjął rodzaj gramatyczny męski, ale występuje wyłącznie w l. poj. (np. słaby PR, dobry PR, czarny PR).

Słowotwórczo, gramatycznie mamy zatem sprawę załatwioną.

Spróbujmy jeszcze (skrótowo) wyjaśnić, na czym w praktyce polegają owe działania z zakresu  PR-u. Najprościej można to ująć tak: w public relations (public relations) chodzi o kształtowanie na zewnątrz (np. w mediach) dobrego wizerunku firmy, instytucji czy organizacji, a czasem pojedynczej osoby.

Na taki wizerunek spin doctorzy (spin doktorzy), czyli specjaliści polityczni od PR-u, pracują latami, a sukces odnoszą jedynie ci, którzy mają nieszablonowe, oryginalne pomysły.

Dodam, że PR-u nie należy mylić z kampaniami reklamowymi czy marketingowymi firm bądź instytucji. To zupełnie coś innego!

Oto przykład zabiegów piarowskich (PR-owskich) ze sfery polityki.

Prezydent Lech Kaczyński od początku prezydentury kojarzy się dużej części Polaków z politykiem zimnym, zamkniętym w sobie, nieufnym, kłótliwym, obrażającym się na dziennikarzy, permanentnie walczącym nie tylko z komunistami, ale i z obecną koalicją rządową, a ponadto ciągle wetującym ustawy sejmowe. Pamięta mu się gafy, kiedy to pomylił nazwisko Boruca (mówił o Borubarze), a o pewnym psie wabiącym się „Ira”powiedział: „Irasiad…

Dlatego specjaliści polityczni od PR-u, czyli spin doctorzy (spin doktorzy), widząc, co się dzieje, w połowie kadencji postanowili to zmienić.

Przekonali oni pierwszą osobę w państwie, że występując w telewizji, częściej powinna się uśmiechać, powstrzymywać od ostrych słów i komentarzy pod adresem rządzących i w ogóle ocieplić swój wizerunek medialny.

Trudno powiedzieć, czy to się uda. Wydaje się, że trzy lata prezydentury Lecha Kaczyńskiego zostały pod tym względem zmarnowane…

MACIEJ MALINOWSKI

Scroll to Top