Prezydencja, stare, nowe słowo…

Słowo to wcale nie jest nowe, znali je już nasi przodkowie 150 lat temu, ale później wyszło z użycia. Teraz wróciło w nowym znaczeniu…

Internauta  czytający teksty z cyklu „Obcy język polski” w kanadyjskim tygodniku „Związkowiec”, który przedrukowuje je z „Angory” (szkoda, że nic o tym nie wiem…), pyta, czy można używać wyrazu prezydencja na oznaczenie czasu sprawowania urzędu przez prezydenta (zamiast prezydentura).

Z kolei benedyktus@***.com ma wątpliwości, czy to słowo jest właściwe na określenie czasowego przewodniczenia w Radzie Unii Europejskiej, czy nie należałoby mówić przewodnictwo,  przewodniczenie.

Gdyby się trzymać tego, co podaje Wielki słownik poprawnej polszczyzny PWN pod redakcją Andrzeja Markowskiego (Warszawa 2004, s. 864), odpowiedź na drugie z pytań brzmiałaby:

nie – nie należy się posługiwać określeniem prezydencja.

Znajdujemy tam bowiem następującą informację: prezydencja – [słowo] używane niepotrzebnie w języku oficjalnym zamiast przewodnictwoprzewodniczenie.

Odpowiedź na wątpliwość internauty z Kanady wymaga nieco szerszego omówienia.

Prezydencja wcale nie jest wytworem naszych czasów, wywodzi się bowiem ze średniowiecznej łaciny (od praesidentio, a ten od praesidere ‘zajmować gdzieś pierwsze miejsce, przewodniczyć’).

Pierwotnie wyraz ten oznaczał nie tylko ‘przewodniczenie obradom’, ale także ‘urząd lub godność prezydenta i ‘okres pełnienia przez niego funkcji’.

W takiej pojemnej definicji zamieszczał hasło prezydencja Słownik języka polskiego (tzw. warszawski) Jana Karłowicza, Adama Kryńskiego i Władysława Niedźwiedzkiego (Warszawa 1908, t. IV, s. 998:

prezydencja ‘urząd, obowiązek prezydenta, prezydentura, przewodniczenie obradom, czas prezydowania’).

Widać z tego, że prezydencja była kiedyś synonimem rzeczownika prezydentura (z niem.Präsidentur), jednak później przestała nim być. Rzeczownik prezydentura nabrał „swojego” sensu (‘urząd lub godność prezydenta’ i ‘okres pełnienia przez niego funkcji’), prezydencję zaś uznano w ogóle za słowo przestarzałe – nie tylko jako synonim prezydentury, ale także w znaczeniu ‘przewodniczenie w zebraniu czy w obradach’ (vide Słownik języka polskiego PWN pod redakcją Witolda Doroszewskiego, Warszawa 1964, t. VI, s. 1470).

Nieoczekiwanie na początku XXI w. słowo to powróciło do polszczyzny w nieco nowej semantycznie postaci ‘przewodniczenie jakiejś instytucji, jakiemuś organowi’ (Wielki słownik wyrazów obcych PWN pod redakcją Mirosława Bańki, Warszawa 2003, s. 1016).

Tym razem niewątpliwie mamy do czynienia z kalką z języka angielskiego presidency i francuskiegola présidence. Szkoda, że tłumacząc teksty z dokumentów unijnych po przystąpieniu w 2004 r. Polski do UE i natrafiając na formę presidency albo présidence, nie wskrzeszono rodzimego odpowiednika przewodniczenie, przewodnictwo, tylko postawiono na formę prezydencja, w dodatku niepotrzebnie pisaną wielką literą (tak ponoć nakazują wytyczne UE: Poland’s Presidency; Prezydencja Polski).

Dzisiaj prawie nikt nie przejmuje się ustaleniami językoznawców, że określenie prezydencja jest nie najlepsze. Prezydencję słyszy się i widuje wszędzie.

Niektórzy euroeksperci wręcz twierdzą, że żadne inne słowo nie potrafi adekwatnie oddać istoty prezydencji, gdyż nie chodzi o zwykłe przewodniczenieczy przewodzenie jakiemuś gremium czy jakimś obradom. Zakres pojęciowy prezydencji jest o wiele szerszy, obejmuje również planowanie, zarządzanie, monitorowanie, negocjowanie itp.

Co więc zrobić z tym nieszczęsnym słowem?

Nie ma rady, prezydencję trzeba chyba zaakceptować, gdyż walka z nią teraz, gdy na dobre weszła do obiegu, z góry skazana jest na niepowodzenie. Kogo jednak ów wyraz drażni, ten może bez obaw mówić i pisać przewodnictwo, przewodniczenie Polski w Radzie UE.

I jeszcze jedno! Nie ma żadnego powodu, by pisać Prezydencja albo różnicować ortografię tego słowa na: prezydencja (ogólnie ‘organ wewnętrzny w UE’), ale: Prezydencja (‘konkretna prezydencja danego kraju’, np. Polska Prezydencja; Prezydencja Polski).

MACIEJ MALINOWSKI

 

Scroll to Top