Pragnąć czegoś jak kania dżdżu, czyli jak brzmi mianownik?

Czy wiecie, że kiedyś nie mówiono i nie pisano deszcz, tylko deżdż?

Stara forma ostała się np. w powiedzeniu pragnąć czegoś jak kania dżdżu. Mówi się tak dlatego, że według dawnych wierzeń kania (ptak drapieżny) wzywała deszcz głośnym wołaniem.

Ów archaizm obecny jest też po części w wyrazach dżdżysty, dżdżysto, dlatego miejcie na uwadze to, że o ile można się posługiwać określeniami dżdżysty dzień czy dżdżysta pogoda, o tyle absolutnie nie wolno mówić i pisać dżdżysty deszcz (jest to bowiem masło maślane).

Ze słowem deżdż ma też wiele wspólnego wyraz dżdżownica. Nazwa owego miniaturowego, bezkręgowego zwierzątka wzięła się z tego, że po deszczu wychodzi ono z ziemi na powierzchnię.

Wyjaśnię Wam, dlaczego postać mianownikowa deżdż przeszła ostatecznie w deszcz.

Powodem było to, że na końcu wyrazów zanika zwykle dźwięczność głosek. Słowo deżdż kończyło się właśnie dźwięczną spółgłoską , która w wygłosie przechodzi w bezdźwięczne cz. To samo spotkało poprzedzającą głoskę ż, która zmieniła się w sz.

Jednak taka osobliwość fonetyczna (zanik dźwięczności w wygłosie) dotyczyła w wyrazie deżdż wyłącznie mianownika (i biernika). Podczas odmiany (również w l. mn.) trudność w artykulacji znikała, gdyż po dżdż– stała samogłoska: D. dżdżu, C. dżdżowi, N. dżdżem, Ms. o dżdżu; l. mn. M. dżdże, D. dżdżów, C. dżdżom, N. z dżdżami, Ms. o dżdżach.

Ponieważ gramatycznie nie mogła się utrzymać nieregularna odmiana deszcz, ale: dżdżu, dżdżem itd., doszło do wyrównania brzmieniowego i graficznego wszystkich form. Z tego właśnie powodu mówimy dzisiaj i piszemy deszczu, deszczowi, z deszczem, o, na, w deszczu; deszcze, deszczów, deszczami.

Zdradzę Wam, że zdarza mi się nieraz natrafić w tekstach pisanych na zupełnie nieuzasadnioną, archaiczną postać mianownika, tzn. dżdż (bez samogłoski e). Przed wieloma laty użył jej nawet (ale chyba dla żartu) Konstanty Ildefons Gałczyński w sztuce dla Teatrzyku „Zielona Gęś” pt. „Nieznany rękopis Wyspiańskiego”. W usta pana Gżegżółki włożył słowa:

Muchy brzęczą. W niebie grzmi. Słońce świeci. Pada dżdż.

Posłuchajcie, dlaczego forma dżdż jest nie do przyjęcia…

Jak klarownie wyjaśnia to prof. Jan Miodek w poradniku „Jaka jesteś, polszczyzno?” (Wrocław 2000, s. 74-75), słowo deżdż wywodzi się z języka prasłowiańskiego, w którym miało postać d + jer + żdż + jer. Jery, czyli tzw. półsamogłoski, zapewniały otwartość sylab, ponieważ w języku prasłowiańskim nie było sylab zamkniętych.

Z dwóch jerów w słowie d + jer + żdż + jer końcowy jako słaby odpadł, ten zaś w środku przekształcił się w samogłoskę e. I tak oto powstała forma deżdż.

Maciej Malinowski

2 komentarze

  1. Dziękuję za wyjaśnienie pochodzenia 'dżdżu jak i podanie jego mianownika. Przyznaję, że i ja sama czasami przekornie ów „dżdż” wplatałam w zdania (i pewnie będę tak robiła nadal 😉 ).

Komentowanie jest niedostępne.

Scroll to Top