Dżedżochron, pokładnik, tugo

Witam.
Ostatnio wśród młodzieży (do której jeszcze poniekąd należę) słyszę „dziwne słowa”, jak np. dżedżochron (zamiast parasola) i pokładnik (zamiast kasjera). Źródła tych słów są dość jasne, jednak z jednym słowem nie jest tak łatwo: z tugo, które (jak wywnioskowałem z kontekstu) oznacza mniej więcej smutek. Skąd to mogło się wziąć i co Szanowana Poradnia o takich działaniach myśli?
Z góry dziękuję za odpowiedź.

Słowo dżedżochron (‘coś, co ma chronić od deszczu; parasol’) jest nowotworem rodzimym rodem z wyczesanej polszczyzny. To wyraz sztucznie utworzony z urobionej z dopełniacza (dżdżu) formy mianownikowej dżedż (niby -e ruchome), do której doszedł człon -chron (występujący w takich wyrazach, jak spadochron, falochron, wiatrochronśniegochron itp.). A wszystko połączyła spójka -o-.

Jeśli już, to wolałbym określenie deżdżochron, gdyż tak brzmiała dawniej (deżdż) forma mianownikowa słowa deszcz (wygłosowe -żdż straciło dźwięczność i przeszło w -szcz). A jeszcze lepiej byłoby mówić deszczochron (nie zaszkodziłoby zajrzeć do słowników, zanim puści się w eter coś nowego…).

Nawiasem mówiąc, warto przy okazji wspomnieć o tym, że słowo parasol zapożyczyliśmy z języka włoskiego, w którym parasole znaczy dosłownie ‘ochrona przeciw słońcu’ (od: para ‘przeciw’ + sole ‘słońce’; ‘ochrona od deszczu’ to po włosku parapioggia [wym. parapiodżdżia], od: para ‘przeciw’ + pioggia ‘deszcz’).
Dlatego pod koniec XVIII w. i w początkach wieku XIX nasi przodkowie mówili parasol wyłącznie w odniesieniu do zasłony na lasce lub kija chroniących przed słońcem, osłonę od deszczu zaś nazywali inaczej – (ten) parapluj (z fr. parapluie [wym. paraplui], od pluie ‘deszcz]), np. „Gdzie się podział mój parapluj?”, „Nie wziąłem parapluja, zmoknę jak pies”.

Ów wyraz odnotowywał jeszcze Słownik języka polskiego (tzw. warszawski) Jana Karłowicza, Adama Kryńskiego i Władysława Niedźwiedzkiego (Warszawa 1908, t. IV, s. 56), jednak ostatecznie się nie przyjął i coś, co chroni zarówno od słońca, jak i deszczu, nazywamy jednakowo – parasolem. Jednak Francuzi pozostali do dzisiaj przy rozróżnieniu parasol (przyrząd przeciwsłoneczny) i parapluie (przyrząd przeciwdeszczowy).

Jeśli chodzi o pokładnika, to mamy do czynienia ze świeżej daty bohemizmem, w którym pokladnik znaczy ‘kasjer’ (od poklad dosł. ‘skarb; rezerwa złota’, podaję za: M. Szałek, J. Nečas, Czesko-polska homonimia, Wydawnictwo Naukowe UAM, Poznań 1993).
A zatem pokladnikiem był genetycznie dla Czechów ‘ktoś, kto strzegł skarbu; zasobów złota’, a wtórnie, przenośnie nazywają oni ‘tego, który ma do czynienia z pieniędzmi; kasjera’. Młodzi słowopiewcy (mistrz Tuwim się nie obrazi…) znad Wisły zastąpili jedynie głoskę l głoską ł i na początku XXI w. na kasjera mówią ni stąd, ni zowąd pokładnik.

Co się tyczy wyrazu tugo (‘smutek, żal’), to i w tym wypadku wszystko wskazuje na pożyczkę semantyczną (i graficzną), tym razem z języka chorwackiego. W tekście jednej z piosenek (http://www.cro.pl/akademia-jezyka-chorwackiego-t6150-105.html) padają słowa: „Idi, sretna budi/ i ovu tugu ja mogu progutati’’ („Idź, bądź szczęśliwa, i ten żal mogę przełknąć’’). Wprawdzie Chorwaci mówią túga (r. żeński, ‘smutek’; vide: http://megaslownik.pl/slownik/chorwacko_polski/4904,tuga) i odmieniają túga, túge,túzi, túgu, túgom, túzi, túgo, ale dla naszych wirtuozów słowa nie miało to większego znaczenia. Z obcej deklinacji podchwycili bardziej nośną formę o zakończeniu -o i uznali ją za mianownik…
Tugo jest krótkie, dwusylabowe, łatwe do artykulacji, dlatego spodobało się, bywa chętnie używane. Pytanie tylko z gatunku tych filozoficznych: po co komuś skalkowany synonim smutku czy żalu? Nieco starsza młodzież, jak wynika z treści listu Czytelnika, już tego nie pochwala.

Maciej Malinowski, „Obcy język polski”, Kraków

Scroll to Top