Łabędzi śpiew

Tytułowym wyrażeniem łabędzi śpiew nazywa się – przenośnie – ‘ostatni przejaw czyjejś działalności w jakiejś dziedzinie’.

Dawniejsze słowniki języka polskiego odnosiły je wyłącznie do twórczości literackiej i muzycznej kogoś, np. łabędzim śpiewem nazywano ‘ostatnią książkę napisaną przez autora’ czy ‘ostatnie dzieło muzyczne stworzone przez kompozytora’ (zwykle wskutek podeszłego wieku tych osób lub ich nie najlepszego stanu zdrowia).

Dzisiaj owego obrazowego (ale raczej książkowego) określenia używa się w rozmaitych sytuacjach, kiedy rzecz dotyczy działalności politycznej, artystycznej czy sportowej kogoś, i wcale nie chodzi o wyczyn bezpośrednio poprzedzający kres życia danej osoby.

Oto dwa przykłady posłużenia się słowami łabędzi śpiew:

Płomiennie przemówienie dyrektora na zakończenie roku szkolnego było jego łabędzim śpiewem. Po wakacjach przeszedł na emeryturę; Zwycięstwo Legii nad Astaną okazało się łabędzim śpiewem. Warszawianie odpadli z decydującej walki o Ligę Mistrzów.

Zapytacie: skąd się wziął ów frazeologizm i dlaczego mówi się w nim o łabędziu?

Istnieją na ten temat dwie hipotezy…

Według pierwszej łabędzie należą do tych ptaków, które na co dzień nie śpiewają, ale gdy czują, że zbliża się śmierć (gdyż jedno z piór na głowie wbija mu się w mózg…), wtedy wydają z siebie piękny pisk.

Druga pochodzi z bajek Ezopa.

Mówi ona o tym, że bogaty gospodarz kupił na targu kilka gęsi i łabędzia. Te pierwsze po jakimś czasie miały pójść pod nóż, łabędź nie. Kiedy wreszcie właściciel postanowił zrealizować plan (na dworze było ciemno…), nieoczekiwanie zamiast gęsi chwycił za szyję łabędzia.

Ten przerażony, że za chwilę zginie, wydał z siebie przepiękny dźwięk. Usłyszawszy to, gospodarz zostawił łabędzia w spokoju …

Pan Literka

Scroll to Top