Tytułowe powiedzenie cztery kąty i piec piąty znają wszyscy. Mówi się tak o ‘pustym mieszkaniu pozbawionym wszelkich sprzętów’.
Trzeba wiedzieć, że mamy do czynienia ze zwrotem bardzo starym, odnotowanym już na początku XVII w. przez Knapiusza w jego wielkim dziele Thesaurus polono-latino-graecus.
Pierwotnie nasi przodkowie mówili cztery kąty, a piec piąty, czyli używali spójnika a zamiast i:
Nie ma tam nic, jako cztery kąty, a piec piąty – pisał Józef Lompa w „Przysłowiach i mowach potocznych ludu polskiego w Szlązku” z 1858 r.
Sam widzisz, panie regencie, że tu tylko cztery kąty, a piec piąty. Innym się lepiej udaje… (z gawęd szlacheckich „Pamiątki Soplicy” Henryka Rzewuskiego wydanych w Wilnie w połowie XIX w.).
Owo powiedzenie wzięło się z tego, że w pustym pokoju są jedynie cztery kąty, a za jedyny „mebel” może uchodzić piec, stojący nierzadko w jednym z kątów lub nieco od nich odsunięty, przenośnie nazywany piątym kątem.
Jak to zwykle w przysłowiach bywa, chodziło również o rym (kąty – piąty).
W dawnych stuleciach popularna była wśród młodzieży zabawa w „Cztery kąty i piec piąty” (wspomina o niej Łukasz Gołębiowski w „Grach i zabawach różnych stanów w całym kraju, lub niektórych tylko prowincyach”, Warszawa 1831, s. 74).
Polegało to na tym, że czterech uczestników stawało w kątach, a piąty na środku pokoju (na początku miejsca losowano). Prowadzący zabawę – żeby utrudnić zadanie – opowiadał jakąś wciągającą historyjkę i gdy nagle krzyknął: Cztery kąty i piec piąty, należało się jak najszybciej przemieścić i znaleźć w innym kącie.
Oczywiście, najbardziej czyhał na wolne miejsce stojący na środku pokoju „piec”, co zazwyczaj mu się udawało. Tym samym ktoś inny stawał się nieszczęśnikiem, i zabawa toczyła się dalej.
Jak widać, w tej prostej grze-zabawie liczyła się koncentracja uwagi, szybkość działania i… spryt uczestników.
Maciej Malinowski