Chłopcy „z placu Broni” czy „z Placu Broni”?

Jest taka wzruszając powieść napisana przeszło 100 lat temu przez Węgra Ferenca Molnára, z którą mamy kłopot ortograficzny w tytule. Jedyni wydawcy piszą „Chłopcy  z  P l a c u  Broni”, a inni „Chłopcy  z  p l a c u  Broni”, czyli raz słowo plac oddawane bywa na papierze wielką literą, a raz małą. Na pewno ją czytaliście (albo niektórzy z Was będą dopiero czytać), jest to bowiem lektura dla uczniów klas V szkoły podstawowej.

W Polsce została po raz pierwszy przetłumaczona w 1919 roku (z języka niemieckiego) przez Janinę Mortkowiczową i wydana przez jej męża Jakuba w jego oficynie Towarzystwo Wydawnicze w Warszawie, Spółka Akcyjna.

Zanim ustosunkuję się do tego, kilka słów o tej pięknej książce traktującej o prawdziwej przyjaźni kolegów i ich walce o skrawek „małej ojczyzny”, choć mającej przykre zakończenie. Na pewno ją czytaliście (albo niektórzy z Was będą czytać), jest to bowiem lektura dla uczniów klas V szkoły podstawowej.

Opowiada o grupie chłopców, których ulubionym miejscem zabaw był pewien plac w Budapeszcie (akcja rozgrywa się pod koniec XIX wieku, w 1889 r.), ale którzy później musieli o niego walczyć z „czerwonoskórymi” i jego przywódcą Ferim Aczem. Niestety, Janoszowi Boce i jego kumplom nie udało się zatrzymać dla siebie „swojego” placu, w dodatku tragedia spotkała Nemeczka, gdyż zapadł na zapalenie płuc i umarł. A na koniec okazało się, że plac został sprzedany pod budowę domu…

Książka będąca przykładem tego, że już w młodym życiu liczy się prawdziwa przyjaźń, honor, lojalność i poświęcenie w słusznej sprawie, podbiła serca czytelników na całym świecie. W Polsce została po raz pierwszy przetłumaczona w 1919 roku (z języka niemieckiego) przez Janinę Mortkowiczową i wydana przez jej męża Jakuba w jego oficynie Towarzystwo Wydawnicze w Warszawie, Spółka AkcyjnaMusicie wiedzieć, że w języku węgierskim powieść Ferenca Molnára nosi inny tytuł –A Pál utcai fiúk, co dosłownie znaczy Chłopcy z ulicy Pawła. Ponieważ właśnie do niej przylegał ulubiony plac bohaterów powieści (plac Broni), tłumaczka postanowiła to zaznaczyć i polską wersję zatytułować „Chłopcy z Placu Broni”.

Dlaczego jednak omawianie słowo napisała wielką literą?

Niewykluczone, że zasugerowała się ortografią niemiecką (Waffen, Platz), zresztą w tamtych czasach i u nas często zapisywało się w tytułach książek wszystkie wyrazy wielkimi literami (z wyjątkiem przyimków i spójników).

Tymczasem nie ma powodu pisania wyrażenia Plac Broni w ten sposób, gdyż nie chodzi o żadną nazwę własną. Jest to normalne połączenie wyrazu pospolitego plac z dopełniaczem słowa Broń pisanego wielką literą, gdyż podniesionego do symbolu (może mieściło się tam kiedyś składowisko broni, może znajdował się tam jakiś arsenał uzbrojenia?).

Powinni wziąć to pod uwagę wszyscy ci (mam na myśli urzędników zatwierdzających różne szyldy w miastach i miasteczkach), którzy upierają się przy pisowni Plac Kościelny, Plac Słoneczny, Plac Pokoju itp.… W myśl reguły zawartej w Wielkim słowniku ortograficznym PWN pod redakcją prof. Edwarda Polańskiego (Warszawa 2006, [82], s. 49) trzeba pisać plac Kościelny, plac Słoneczny, plac Pokoju, plac Konstytucji, plac Zwycięstwa, plac Komuny Paryskiej, plac Juranda ze Spychowa, plac Na Rozdrożu itp.

Myślę, że warto więc upowszechniać wyłącznie zapis tytułu książki „Chłopcy z placu Broni”, czyli ze słowem plac małą literą. Ciekawy jestem, czy gdyby powieść nosiła „właściwy” tytuł, tłumaczka również zdecydowałaby się na pisownię „Chłopcy z Ulicy Pawła” (czyli Ulica przez wielkie u). Chyba nie…

Pan Literka

Scroll to Top