op. 7, czyli [opus siódme]

„Opus” jest wyrazem rodzaju nijakiego, ale odmienia się jak rzeczowniki męskie. Dlatego niektórzy mówią [ten opus]…

W nazwach utworów muzycznych, np. Preludium e-moll op. 28; Mazurek B-dur op. 7; Walc Des-dur op. 64 Fryderyka Chopina, pojawia się skrót op. pochodzący od słowa opus (‘dzieło’). Nieoczekiwanie owe dwie literki sprawiają rodakom kłopot gramatyczny.

Zdarza się, że niektórzy z nich odczytują zapis op. 28, op. 7, op. 64 albo opus 28, opus 7, opus 64 jako opus dwudziesty ósmy, opus siódmy, opus sześćdziesiąty czwarty, a więc tak jak gdyby forma opus była rodzaju męskiego.

Tymczasem − wbrew temu, co można by sądzić po literach -us w słowie opus − jest ono rodzaju nijakiego, tym samym stojący po nim przymiotnik również musi przybrać tę postać rodzajową.

A zatem jedynie poprawne odczytanie omawianych nazw utworów muzycznych może być jedno: opus dwudzieste ósme, opus siódme, opus sześćdziesiąte czwarte.

Spróbujmy dociec, jak to się stało, że niemal wszystkie wyrazy z wygłosowym -us mają dziś w polszczyźnie rodzaj gramatyczny męski (np. rebus, sługus, krakus, fiskus, raptus itp.), a tylko z określeniem opus są jakieś problemy.

Na tak postawione pytanie dałoby się odpowiedzieć pozornie dość łatwo: bo opus to słowo wytworne, dostojne, w dodatku rzadko używane.

Przejęliśmy je z języka łacińskiego, w którym występuje jako twór rodzaju nijakiego − opus (w dopełniaczu operis), a że łacinę znano dawniej powszechnie (a nie tak jak dzisiaj), wydawało się, że nie będzie problemu, jeśli i w polszczyźnie pozostawi się opus w tej samej postaci rodzajowej.

Gwoli prawdy trzeba jednako zauważyć, że nie uczyniono tego zbyt konsekwentnie, gdyż formy zarówno l. poj., jak i mn. od (to) opus tworzy się wedle wzorca deklinacyjnego odpowiadającego rzeczownikom męskim (opusu, opusowi; opusów, opusom).

Ale na tym nie koniec.

Gdyby trzymać się gramatyki łacińskiej do końca, musiałyby być nie (te) opusy, lecz… (te) opera, bo taka jest forma pluralna od (to) opus.

Niewykluczone, że zrezygnowano z niej, ponieważ brzmiała jak inny latynizm w l. poj. − opera, -ae ( ‘praca, trud, wysiłek’). Warto mieć to na uwadze, bo wyraz opera upowszechnił się w znaczeniu ‘sceniczny dramat muzyczny’ (w l. mn. te opery), a opusowi ‘dzieło muzyczne’ dorobiono „nową” l. mn. te opusy.

Czyż wszystko to nie prowadzi do konstatacji, że owemu łacińskiemu zapożyczeniu od początku należało nadać na gruncie polskim rodzaj gramatyczny męski (ten) opus?

O tym, że można było tak postąpić już dawno, przekonuje historia innego rzeczownika, album.

Jeszcze na przełomie XIX i XX w. za jedynie poprawną formę uchodziło (to) album, a nasi przodkowie mówili i pisali album szkolne, album geograficzne, album rodzinne itp.

Nie doszukiwano się w tym niczego nagannego, ponieważ album (podobnie jak honorarium, forum, liceum itp.) był wyrazem łacińskim rodzaju nijakiego (świadczyło o tym końcowe -um). Dlaczego więc mamy dziś (ten) album, (te) albumy i odmianę tych rzeczowników według paradygmatu męskiego?

Do końca nie wiadomo…

Można domniemywać, że kiedy decydowały się losy tego wyrazu, odwołano się do rzeczowników teatrum, sakramentum, testamentum itp., którym na gruncie polskim nie tylko odcięto końcówkę -um świadczącą o rodzajowości nijakiej, ale i przy okazji uczyniono z nich twory męskie.

Formie album nie dało się nic skrócić, bo zostałaby cząstka alb, ale potraktowano ją ostatecznie tak samo jak teatr, sakrament, testament, tzn. włączono do grupy rzeczowników męskich.

Niewykluczone też, że argumentem za przejściem (tego) album w (ten) album była mało zręczna (choć poprawna) postać mianownika l. mnogiej (te) alba.

Nie mówiło się raczej ani nie pisało alba rodzinne, w albach z podróży, z albami sztuki średniowiecznej (może z obawy przed tym, że istniało słowo alba, czyli ‘długa biała szata liturgiczna’).

MACIEJ MALINOWSKI

Scroll to Top