Wszyscy znamy piosenkę o ojcu Wirgiliuszu, który uczył dzieci swoje.
Oto jej tekst:
Ojciec Wirgiliusz uczył dzieci swoje,
A miał ich wszystkich sto dwadzieścia troje.
Hejże, dzieci! Hejże, ha!
Róbcie wszystko to, co ja.
Nie znamy autora tych słów, ale wiemy, kogo i czego one dotyczą.
Chodzi o Virgilia Caloriego, zwanego także Virgiliusem, Wirgiliuszem, włoskiego tancerza i baletmistrza występującego w Teatrze Wielkim w Warszawie w latach 1869-1874.
Był niezwykle utalentowany choreograficznie, a jako dyrektor nie szczędził wysiłków, by kształcić tancerzy, tak by systematycznie podnosił się poziom artystyczny Teatru Wielkiego.
A zatem wszystko jasne – owym ojcem Wirgiliuszem był Virgilio Calori, na którego mówiono po prostu Wirgiliusz.
Zapytajmy jednak, o jakich to dzieciach mowa i dlaczego w tekście piosenki występuje liczba 123.
Okazuje się, że tymi „dziećmi” (użytymi tutaj przenośnie) byli członkowie działającego pod koniec XIX w. zespołu baletowego, którym kierował Wirgiliusz, i adepci kształcący się w tym kierunku.
Ktoś policzył (z pewnością musiał to być nieznany z imienia i nazwiska autor słów piosenki), że w tamtym czasie czynnymi baletmistrzami i tancerzami wraz z osobami uczącymi się w sztuce baletowej były łącznie 123 osoby.
Ot, cała tajemnica owej liczby…
Jak widać, nie należy mylić Wirgiliusza, bohatera dziecięcej piosenki, włoskiego baletmistrza i tancerza, z Wergiliuszem (łac. Publius Vergilius Maro, zmarł w 19 r. p.n.e.), poetą rzymskim, autorem Eneidy. A zdarza się to dość często.
Przy okazji dodam, że słowo balet jest zapożyczeniem (fr. ballet, a to z wł. balletto, zdrobnienie od ballo ‘taniec’).
Pan Literka