O kominiarzu i łapaniu się za guzik

Od wieków znany jest przesąd, że na widok kominiarza należy się łapać za guzik i dodatkowo wypatrywać mężczyzny w okularach. Ta okoliczność przynosi ponoć szczęście.

Skąd się owo łapanie za guzik wzięło?

Istnieją dwie hipotezy na ten temat.

Według pierwszej, pod koniec lat 30. ub. wieku w Niemczech pewien kominiarz mieszkający na skraju lasu odnalazł płaczącą córkę bogatego murgrabiego, która wpadła do głębokiego rowu. W dowód wdzięczności szczęśliwy ojciec zafundował później kominiarzowi mundur z czternastoma złotymi guzikami inkrustowanymi brylantami.

Pech chciał, że w czasie pracy na dachu jeden guzik uniformu odpadł i poleciał na ziemię. Znalazła go matka kilkorga dzieci żyjąca w biedzie, po czym sprzedała guzik z brylantem, a pieniądze przeznaczyła na leczenie chorego syna, który po jakimś czasie wyzdrowiał.

Odtąd kominiarz chodził w mundurze z 13 guzikami i był szczęśliwy, że 14 przyniósł komuś szczęście.

To dlatego do dzisiaj marynarka kominiarza, czyli kolet (z fr. collet ‘kołnierz’), ma 13 guzików (dwa rzędy po sześć i jeden po szyją).

Różnie też nazywają się cylindry noszone na głowie przez kominiarzy. W zależności od stopnia zawodowego jest to pliszok (cylinder mistrz kominiarskiego), szapoklak (nosi go czeladnik) i keplik lub melonik (wkłada go na głowę pomocnik kominiarski).

Inna wersja dotycząca powodu chwytania się z guzik mówi o tym, że kiedy dawniej kominiarz pojawiał się we wsi, gospodynie podbiegały doń i ciągnęły za guzik, by pierwszy odwiedził ich dom i przeczyścił komin (żeby się chałupa nie spaliła). Nie bez znaczenia pozostawało i to, że mundur takiego kominiarza był wtedy jeszcze niezabrudzony sadzą czy smołą.

Taka wizyta kominiarza rozpoczynającego pracę miała ponoć przynieść w przyszłości całej rodzinie szczęście.

Dodam jeszcze, że dawniej na kominiarza mówiono kominnik lub sadzielnik (od słowa sadza).

Pan Literka

1 komentarz

Komentowanie jest niedostępne.

Scroll to Top