O choince, podłaźniczce i diduchu

Dzisiaj o podłaźniczce i diduchu już się powszechnie nie pamięta…

Przy okazji Bożego Narodzenia warto przypomnieć etymologię słowa choinka, ale również co nieco opowiedzieć o jej poprzedniczce, czyli podłaźniczce, a także o świecie i diduchu.

Jak wiadomo, słowo choinka ma współcześnie kilka znaczeń.

Nazywa się tak: 1. ‘drzewko iglaste, zwłaszcza jodłę, świerk albo sosnę, rosnące w terenie naturalnym’; 2. ‘ścięte drzewko iglaste (zwykle jodłę i świerk) lub drzewko wykonane z tworzyw sztucznych przystrajane na Boże Narodzenie’ i wreszcie (przenośnie) 3. ‘uroczystość, zabawę urządzaną dla dzieci w okresie Bożego Narodzenia i Nowego Roku, połączoną z rozdawaniem prezentów’.

Gramatycznie mamy do czynienia ze zdrobnieniem wyrazu choina (choinka- + przyrostek -ka), początkowo rozumianego wyłącznie jako ‘młody las sosnowy’ lub ‘gałęzie sosnowe albo świerkowe z igliwiem’ bądź ‘wierzchołek sosny zwyczajnej’.

Jeszcze dzisiaj mówi się niekiedy choina na gałązki świerkowe lub jodłowe wykorzystywane na wieńce pogrzebowe, do przystrajania grobów czy przykrywania na zimę krzewów.

Równolegle z choiną używano w przeszłości niekiedy słowa choja, co było uproszczoną wersją ogólnosłowiańskiej formy chwoja.

Ostatecznie upowszechnił się rzeczownik choinka, jednak – co ciekawe – przez jakiś czas nie nazywał on wyłącznie ‘ściętego drzewka sosnowego albo świerkowego czy jodłowego, które stawia się w domach na Boże Narodzenie’, lecz także ogólnie ‘młody las’, inaczej ‘zagajnik, i ‘wiązkę gałązek z igliwiem’.

Fonetycznie omawiany wyraz składa się z trzech sylab i artykułuje się go jako [cho-in-ka], czyli z wyraźnie słyszalnym dźwiękiem [in] oraz z przyciskiem na sylabie przedostatniej. Można nawet wymawiać [cho-jin-ka], tzn. podpierając się jotą.

Gdyby się jednak w przeszłości upowszechniło nie słowo choinka, ale forma neutralna (bez przyrostka –ka) choina, niewykluczone, że mówilibyśmy dzisiaj i pisali, mając na myśli ‘drzewko bożonarodzeniowe – chojna albo zdrobniale chojniaczka bądź chojniakówka (np. Czy masz już chojnę na święta?), a nie: choinka.

Nasi przodkowie tak właśnie (potocznie) wymawiali wyraz choina – dwusylabowo [choj-na], a nie trzyzgłoskowo [cho-i-na], [cho-ji-na], jak jest poprawnie. Wspomina o tym Andrzej Bańkowski w Etymologicznym słowniku języka polskiego (Warszawa 2000, t. I, s. 141-142).

Dodam, że zwyczaj ustawiania w domach choinki i jej przystrajania przywędrował do nas z Niemiec dopiero w pierwszych latach XIX stulecia. Wprowadzono go wówczas wyłącznie w miastach.

W środowisku wiejskim w okresie Bożego Narodzenia do przystrajania ścian, drzwi wejściowych i furtek używano powszechnie gałęzi świerku, jodły lub sosny albo samego czubka jodły czy świerku.

Taką ozdobę nazywano podłaźniczką (od wyrazu podłazy ‘zwyczaju chodzenia po domach w Boże Narodzenie i Nowy Rok z powinszowaniem świąt’) albo jutką, sadem rajskim, bożym drzewkiem lub wiechą. Później gałęzie – coraz bardziej przystrojone rozmaitymi świątecznymi elementami – zaczęto wieszać pod sufitem ściętym czubkiem w dół.

Owa podłaźniczka miała domowników chronić od nieszczęść i chorób, przynosić dobrobyt, zapewniać zgodę i miłość w rodzinie, a pannom na wydaniu szybkie małżeństwo.

Niekiedy nad stołem wigilijnym umieszczano jeszcze tarcze uplecione ze słomy, na których wieszano ciastka domowej roboty, jabłka, orzechy, łańcuchy i inne papierowe ozdoby oraz dużą, barwną kulę sklejoną z opłatków, tzw. świat (nazwa ta upowszechniła się dlatego, że oczekiwano życzliwości ludzi, a więc świata, przez cały następny rok).

Zdarzało się i tak, że w kącie pokoju stawiano inną bożonarodzeniową ozdobę – snop zboża, zwany diduchem (dosł. dziadem), który miał służyć jako zasłona nowo narodzonemu Dzieciątku, skrytemu za snopem i podglądającemu, czy w rodzinie panuje zgoda. Należało go ustawiać zawsze kłosem do góry.

MACIEJ  MALINOWSKI

Scroll to Top