Na jakiego (m)Matyska przyszła kryska?

Słowniki podają pisownię przez wielkie „M”, a tymczasem „matysek” to inaczej ‘kot’, tak jak „filip” − ‘zając’, a „nocny marek” −‘ktoś późno kładący się spać’…

Wszystko zaczęło się od Władysława Syrokomli, który przed stu z górą laty, zainspirowany przysłowiami, wpadł na pomysł napisania gawęd. Opowiedział on wtedy historię, w którą szybko uwierzono, że żył Matysek, chłop, przed laty…

Chodziło ponoć o człowieka nieużytego, którego spotkała za to ciężka kara (był bogaczem, a stał się nędzarzem).

Syrokomla zamieścił w swym zbiorze także opowieść o pewnym Filipie ze wsi Konopie, właścicielu majątku, który pojechał na sejmik, ale nie był za pan brat z dyskursami publicznymi i kiedy zaczął rozprawiać na inny temat, ktoś spytał:

A któż to się tak wyrwał? 

To Filip z Konopi – padła odpowiedź.

Jak widać, w obydwu wypadkach formy Filip i Matysek oznaczają ludzi. Czy jednak na pewno ludzi?

W staropolszczyźnie znano imię Matysek, będące zdrobnieniem od Matys (utworzonego z kolei od Matias). Ale w gwarze oznaczało ono również potocznie ‘chłopa, raczej głupiego, prostaka’. Funkcjonowała jednak i zdrobniała forma matysek (maciek, maciuś) na… kota. Powstaje zatem pytanie: które określenie weszło do sentencji? Czy to pierwsze, Matysek, zapisywane wielką literą, czy drugie, synonim kota?

Franciszek Morawski w bajce Kot i szczur stary wspomina o kocie udającym wisielca. Jedna z myszy mówi nagle: P

rzyszła kryska na matyska i oto dynda.

Przysłowie należy więc rozumieć w ten sposób, że spryciarzowi, czyli kotu, długo się dobrze wiodło i wszystko udawało, ale nagle nastąpiła katastrofa.

O tym, co ją wywołało, dowiadujemy się zaś z jednej z „Fraszek” Jana Kochanowskiego pt. „Nagrobek kotowi”:

Pókiś ty, bury kocie, na myszach przestawał,
A w insześ się myślistwo z jastrząby nie wdawał,
Byłeś w łasce u ludzi i głaskanoć skórę,
A tyś mrucząc podnosił twardy ogon wzgórę.
Teraz jakoś ku myszom chciał mieć i półmiski,
I łaziłeś po ptaki w gołębiniec bliski,
Dałeś gardło, nieboże, i wisisz na dębie.

Los, który spotkał kota, to właśnie niespodziewana „kryska”, czyli „kreska” kładąca kres jego myśliwskim zapędom (czytamy o tym w książce „Mądrej głowie dość dwie słowie” Juliana Krzyżanowskiego).

Jest jeszcze inne przysłowie zawierające formę wywiedzioną od imion Matys, MatiasDobra psu mucha, a matiasowi płotka.

I w tym wypadku nie ma wątpliwości, że rzecz dotyczy matiasa, czyli kota, którego apetytu drobna rybka nie potrafi zaspokoić, choć jest większa od muchy. Tymczasem, podobnie jak w sentencji Przyszła kryska na matyska, spotyka się wyraz matias przez duże „M” (Dobra Matiasowi płotka), co ma znaczyć, że ‘biedak musi się cieszyć byle czym’.

Powiedzmy jednak i o tym, że w paru przysłowiach rzeczywiście nie wiadomo, czy chodzi o Maćka człowieka, czy o maćka kota, np.

Wielki Maciek zje naraz cały placek;
Sam Maciek zje, ale sam Maciek nie zarobi;
Świeci się jak Maćkowe zęby.

Gdy jednak analizuje się paremie Przyszła kryska na matyska czy o Dobra psu mucha, a matiasowi płotka, widać niewątpliwie, że mamy do czynienia z wyrazami matysek, matias, tzn. ‘kot’, a zatem powinny być one pisane małymi literami.

Dlaczego więc Matyska ciągle zamieszczają słowniki języka polskiego i słowniki frazeologiczne (nawet te najnowsze)?

Ciekawe, że inaczej potraktowano Filipa.

Między bajki włożono opowieść o Filipie z Konopi, mimo że w objaśnieniach do „Pana Tadeusza” wspomina o tym Adam Mickiewicz:

Raz na sejmie poseł Filip ze wsi dziedzicznej Konopie, zabrawszy głos, tak dalece odstąpił od materii, że wzbudził śmiech powszechny w Izbie. Stąd urosło przysłowie.

Powiedzenie Wyrwać się, wyskoczyć jak filip z konopi pochodzi ponoć z Białorusi, gdzie filipem nazywano w gwarze ‘zająca’. Filipy zazwyczaj siedzą w konopiach rosnących na polach (ukrywają się przed psami) i niespodziewanie z nich wyskakują. Stąd takie zachowanie przeniesiono na niedorzeczne odezwanie się, powiedzenie czegoś niestosownego, nie w porę, co znalazło odzwierciedlenie w sentencji.

Tak samo we frazeologizmie nocny marek niesłusznie utożsamia się wyraz marek z imieniem Marek.

Nocny marek to ktoś, ‘kto późno kładzie się spać i przeszkadza w odpoczynku innym domownikom’. Pisownia Marek (przez wielkie „M”), choć częsta, jest nieuzasadniona, gdyż nie chodzi o żadnego Marka, lecz marka, czyli dawniej ‘duszę pokutującą, potępieńca’.

Znane jest inne powiedzenie Tłuc się jak marek po piekle, co znaczy ‘chodzić i hałasować w nocy, kiedy inni śpią’.

Warto zaznaczyć, że błędna pisownia nocny Marek odnotowana w Podręcznym słowniku frazeologicznym języka polskiego PWN została niedawno zmieniona na nocny marek przez autorów Słownika frazeologicznego współczesnej polszczyzny PWN (wydanie z 2003 r.).

Wydaje się, że to samo należałoby uczynić z Matyskiem w przysłowiu Przyszła kryska na matyska albo przynajmniej zezwolić na oboczność pisowniową Matysek/matysek…

MACIEJ MALINOWSKI

Scroll to Top