Wyjaśnienie pochodzenia tego starego zwrotu nie jest łatwe…
– Czy mogę prosić o wyjaśnienie, dlaczego mówi się „kupować kota w worku”? Wydaje mi się, że musi to być stare powiedzenie i dotyczyć rzeczywistej transakcji na targu. Czemu jednak koty wkładano do worka? (e-mail nadesłany przez internautkę aszym***@interia.pl; szczegółowe dane do wiadomości mojej i redakcji).
Odpowiedź na to pytanie do najłatwiejszych nie należy. Jak wiadomo, w dochodzeniu do właściwej etymologii utartych związków frazeologicznych czy przysłów nic nie jest do końca pewne. W dodatku chodzi o zwrot niezwykle stary (znany już w średniowieczu) i obecny w wielu językach europejskich.
Udało mi się jednak ustalić, że w wypadku powiedzenia kupić/kupować kota w worku, czyli ‘kupić, kupować coś bez dokładnego sprawdzenia, obejrzenia, kontroli, w ciemno’, istnieją na temat jego pochodzenia dwie hipotezy.
Według pierwszej istotnie mogło mieć to związek z dawnymi praktykami handlowania kotami na targach.
Sprzedający przynosił kota w zawiązanym na wiele węzłów worku i do końca transakcji nie pokazywał zwierzątka nowym właścicielom. Przekonywał ich ponadto, by w drodze do domu także nie zaglądali do środka, gdyż kot może zapamiętać drogę i wrócić za jakiś czas do poprzedniego właściciela.
Ta wersja wydaje się jednak mało prawdopodobna dlatego, że w dawnej Polsce nie było zwyczaju kupowania kotów na targu, a tym bardziej kotów w worku.
Owszem, tuż po drugiej wojnie światowej na Ziemiach Odzyskanych zdarzało się, że ktoś oferował na jarmarku do sprzedaży koty, a ktoś inny je kupował, gdyż przesiedleńców ze Wschodu w nowo zajętych gospodarstwach trapiła plaga myszy. Nigdy jednak nie kupowało się kota w ciemno.
Pamiętają Państwo scenę z komedii „Sami swoi”, gdy syn Pawlaka Witia pojechał na targ i dostał kota za dwa worki pszenicy, a wyjątkowo sprytny handlarz wziął jeszcze poniemiecki rower. Tyle że nie był to żaden kot w worku, ale kot w drucianej klatce trzymanej przez właściciela na kiju.
Na sensowniejsze chyba wyjaśnienie powiedzenia kupić/kupować kota w worku natrafiamy w „Przenośniach mowy potocznej” Antoniego Krasnowolskiego (Warszawa 1905, cz. I, s. 135).
Na samym początku autor potwierdza, że [pisownia wtedy obowiązująca] „(…) niema i nie było zwyczaju, żeby kto koty przynosił na targ, i to w worku, a zresztą kota w worku niktby nie kupił”.
Zdaniem Krasnowolskiego omawiane powiedzenie nie jest rodzime, przywędrowało do nas z Niemiec (w oryginale brzmi die Katze im Sack kaufen) i należy je łączyć ze średniowieczną legendą o tzw. inkluzie (czarodziejskiej monecie), który miał tę właściwość, że raz wydany, wracał do właściciela (czyli można nim było płacić w nieskończoność).
Żeby stać się posiadaczem takiego inkluza (niem. Heckenthaler), w najdłuższą noc w roku albo w noc noworoczną trzeba było złapać kota i wsadzić go do worka, a następnie ów worek zawiązać na 99 (sic!) węzłów i obejść z nim kościół trzykrotnie, po czym zastukać do drzwi i „zawołać na zakrystjana”.
Zamiast niego – głosiło podanie ludowe – pojawiał się diabeł i wówczas należało go zapytać, czyby nie chciał kupić za talara… zająca. Kiedy diabeł się zgodził i wręczył nieznajomemu monetę, ta już zawsze wracała do sprytnego handlowca.
Tylko że cała transakcja z kotem w worku musiała się odbyć błyskawicznie, zanim nabywca towaru zorientował się, że padł ofiarą oszustwa (mógłby się wtedy srogo zemścić!). Na szczęście rozplątanie prawie 100 supłów trochę trwało…
A zatem przenośnie zwrot kupować kota w worku dotyczyłby opowieści o oszukanym diable, który kupił nie to, co mu oferowano, w dodatku zaś zapłacił za całą transakcję wyjątkowo dobrze.
MACIEJ MALINOWSKI
Słyszałem kiedyś od osób zajmujących się historia ubioru, iż to powiedzenie może być związane z wykorzystywaniem w dawnych czasach kotów jako zwierząt futerkowych. Twierdzili, że koty były wyłapywane i faktycznie sprzedawane na skórki, dlatego przed zakupem trzeba było sprawdzić ich jakość. Czy taka możliwość ma jakieś potwierdzenie w źródłach?