Konferencja, znów neosemantyzm

Zamiast ruszyć głową, dziennikarze sportowi odwzorowują określenia „Eastern Conference” , „Western Conference”  i… psują polszczyznę

W korespondencji e-mailowej do mnie odnieśli się Państwo do tematu poruszonego przed tygodniem.

– Dziwię się, że informatycy, zamiast ruszyć głową, bezrefleksyjnie tłumaczą „dedicated computer”  jako ‘dedykowany komputer’ i jeszcze upierają się, że to poprawnie – pisze (k******i@gmail.com). – Tylko kompletny ignorant może puścić w obieg zwrot „Torba dedykowana do notebooka”. Jak tak dalej pójdzie, jak nikt nie będzie tego piętnował i wyśmiewał (dziękuję, że pan to czyni), prawdziwa polszczyzna zaniknie, a zastąpi ją jakiś pidgin.

Przypomnę, że chodzi o słowo dedykowany, które od dawna występuje w naszym języku, a któremu przypisuje się nowy sens i dziwną składnię. Do tej pory dedykowany (komu) znaczył wyłącznie ‘poświęcony komuś’, np. Wszystkich wzruszył wiersz dedykowany chorej córeczce. Teraz młodzi informatycy nadają mu znaczenie ‘wyłączony z ogólnego użytku i przeznaczony do ściśle określonego zadania’ i upowszechniają w połączeniu z przyimkiem do (torba dedykowana do notebooka na wzór angielskiej kalki bag dedicated to notebook).

W rzeczonej sprawie wypowiedział się inny czytelnik (******3@o2.pl):

Chyba niezłym odpowiednikiem „dedicated” mogłoby być  słowo „wydzielony”, ostatecznie „specjalny” lub „specjalistyczny”. „Informatyka. Słownik encyklopedyczny” Zdzisława Płoskiego (Wrocław 2001) objaśnia „dedicated line” jako ‘łącze dzierżawione’, a „Słownik informatyczny angielsko-polski” PWN Andrzeja Marciniaka i Michała Jankowskiego (Warszawa-Poznań 1991) podaje, że„decicated komputer” to „komputer specjalizowany”, „specjalnego typu” lub „specjalnego zastosowania”.

Jak widać, można, jeśli się chce, znaleźć rodzime odpowiedniki angielskiego dedicated (specjalny,specjalistyczny, wydzielony, a od biedy specjalizowany).

Ogólnie mechaniczne kalkowanie obcych wyrazów i całych konstrukcji składniowych  jest wynikiem romansu niewiedzy z lenistwem umysłowym – kontynuuje (******3@o2.pl). – Exemplum język dziennikarzy sportowych, dla których „conference” i „division” to ‘konferencja’ i ‘dywizja’ zamiast ‘strefa’ i ‘grupa’, a „president” jest zawsze ‘prezydentem’ tam, gdzie wystarczy ‘prezes’.

Nic dodać, nic ująć… Neosemantyzmy konferencja i dywizja pierwsi upodobali sobie spece od koszykówki NBA występujący w telewizji publicznej (dawno temu), później zaczęli tak pisać dziennikarze prasowi (np. „Gazety Wyborczej”). I jedyni, i drudzy nie przejęli się tym, że obydwa słowa funkcjonują już w polszczyźnie w innym znaczeniu (‘narada’ i ‘oddział wojska’).

W USA rywalizację koszykarskich drużyn (ze względu na olbrzymią powierzchnię kraju i gigantyczne odległości między miastami) podzielono na rozgrywki eliminacyjne  Eastern ConferenceWestern Conference, czyli niejako w strefie wschodniej i strefie zachodniej. Te z kolei dodatkowo dzielą się na Atlantic Division, Central Division i Southeast Division oraz na Southwest Division, Northwest Division i Pacific Division.

Po polsku bez trudu dałoby się to nazwać grupą atlantycką, grupą centralną i grupą południowy wschód oraz grupą południowy zachód, grupą północny zachód i grupą rejonu Pacyfiku. Ale nie. Dziennikarze sportowi poszli na łatwiznę, uznali, że skoro za oceanem mówi się conference, division, to i u nas niech to będą konferencja, dywizja. Tak oto urodziły się niepotrzebne neosemantyzmy…

MACIEJ MALINOWSKI

Scroll to Top