Współcześnie wydane słowniki języka polskiego aprobują użycie omawianego czasownika w znaczeniu przedmiotowym, materialnym i odnoszącym się do sfery zmysłów, uczuć, fascynacji czymś, a także kiedy chodzi o czerpanie radości i satysfakcji z wykonywania jakiejś czynności
Czytelnik z Nasielska (dane osobowe do mojej wiadomości) przysłał mi za pośrednictwem redakcji list (pocztą tradycyjną), w którym zżyma się z powodu używania przez wiele osób czasownika kochać w znaczeniu ‘lubić coś’ (np. kochać suknię, buty, samochód) bądź ‘czerpać z czegoś przyjemność’ (np. kochać spacery, jazdę na rowerze). Takie rozszerzenie znaczenia słowa kochać jest, zdaniem korespondenta, absolutnie nieuzasadnione, prowadzi do zubożenia języka i jego trywializacji, a w odniesieniu do relacji międzyludzkich osłabia rangę deklarowanych uczuć.
Wyobraźmy sobie wnuczka, który w Dniu Babci oświadcza jednym tchem: „Kocham moje klocki i ciebie też, babciu” – podkreśla na zakończenie czytelnik.
Nie ulega wątpliwości, że jest on przyzwyczajony do tradycyjnego sensu czasownika kochać, czyli ‘darzyć kogoś uczuciem miłości, przywiązania’ (np. kochać matkę, ojca, córkę, syna, męża, żonę) bądź ‘odczuwać więź emocjonalną z jakimiś ideami lub miejscami, wyrażającą się szacunkiem i troską o nie’ (np. kochać wolność, ojczyznę, dom rodzinny).
Wszelkie odstępstwa od tego, tzn. sięganie przez użytkowników polszczyzny po słowo kochać w sytuacjach innych niż okazywanie komuś uczucia, budzą zastrzeżenia czytelnika. Drażni go chociażby pojawiający się w reklamach zwrot w rodzaju pokochaj ceny.
Czy jednak rzeczywiście taką polszczyznę należy od razu dyskwalifikować, a kogoś tak mówiącego karcić za psucie języka? Chyba nie.
Jasne, jeśli ktoś za każdym razem powtarza kocham swoją komórkę, kocham nowo kupiony smartwatch, kocham swój odlotowy T-shirt itp., to trzeba to uznać za naganne, wręcz manieryczne i kogoś takiego potępić za to, że w takiej sytuacji nie zastępuje kochać sensowniejszymi odpowiednikami lubić coś, cieszyć się z czegoś, przepadać za czymś (np. bardzo lubię swoją komórkę, cieszę się z nowo kupionego smartwatcha, przepadam za swoim odlotowym T-shirtem).
Współcześnie wydane słowniki języka polskiego aprobują użycie omawianego czasownika w znaczeniu przedmiotowym, materialnym i odnoszącym się do sfery zmysłów, uczuć, fascynacji czymś, a także kiedy chodzi o czerpanie radości i satysfakcji z wykonywania jakiejś czynności.
Mówi się – i nie jest to błąd: kocham swoje mieszkanie, kocham ogród, kocham pieniądze, kocham swoją pracę, kocham kino, teatr, muzykę, kocham luksus, kocham beztroskie życie, kocham jeść, kocham tańczyć itd.
Warto wiedzieć, że pierwotnie czasownik kochać (z prasłowiańskiego *kochati) miał zupełnie inny sens niż dzisiaj. Znaczył ‘obejmować, obłapiać, głaskać kogoś’. Kiedy ktoś obejmował kogoś za szyję lub oburącz w pasie, to mówiono właśnie wtedy, że ten ktoś kochał kogoś za szyję, kochał kogoś oburącz w pasie.
Można też było kochać kogoś po dłoni, po nodze, czyli ‘dotykać czyjejś dłoni, nogi’. Rzecz jasna, takie działanie, to znaczy obejmowanie, dotykanie, sprawiało zazwyczaj drugiej osobie niewątpliwie przyjemność. Dlatego z biegiem lat czasownik kochać stracił sens dosłowny i zaczął znaczyć przenośnie ‘odczuwać do kogoś miłość, darzyć kogoś wielkim uczuciem, chcieć dla niego jak najlepiej’.
Ale kochać okazjonalnie występowało również w znaczeniu ‘mieć w czymś głębokie upodobanie, znajdować w czymś przyjemność, rozkoszować się czymś, cieszyć się, mieć uciechę, podobać się, być przyjemnym’. Tak więc dają się obronić zwrotu typu kocham swój pokój, kocham książki, kocham leniuchować.
Zwrot kochać coś robić (‘bardzo lubić coś robić’) odnotowuje Uniwersalny słownik języka polskiego PWN pod redakcją Stanisława Dubisza (Warszawa 2003, t, II, s. 346), choć z kwalifikatorem potoczności.
MACIEJ MALINOWSKI