Jeśli Conrad-Korzeniowski, to Joseph

Nie wolno nazwiska autora „Lorda Jima” i „Smugi cienia” − bez znajomości faktów z życia pisarza − zamieniać na „Józef Conrad”, ani nawet na „Józef Conrad-Korzeniowski”…

Z wybitnym pisarzem angielskim polskiego pochodzenia Josephem Conradem kłopot mają zarówno wydawcy, kiedy opracowują wznowienia dzieł twórcy „Lorda Jima” i „Smugi cienia”, jak i urzędnicy zatwierdzający nazywanie jego imieniem ulic, placów, skwerów, szkół. Ci pierwsi decydują się zwykle na pozostawienie oryginalnego brzmienia Joseph Conrad, wychodząc z założenia, że skoro na świecie naszego pisarza marynistę wszyscy znają właśnie jako Josepha Conrada, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby i w kraju był on Josephem Conradem. Drudzy próbują zamieniać Josepha na Józefa, by przynajmniej imię świadczyło o polskości pisarza. Jeszcze inni dodają rodzimy człon Korzeniowski.

Jeśli współcześnie operować będziemy wyłącznie określeniem Joseph Conrad, to może się okazać, iż młodzi ludzie w ogóle przestaną kojarzyć pisarza z Polską i pomyślą, że to jakiś Amerykanin, Nowozelandczyk albo Południowoafrykańczyk! Zgoda zaś na używanie hybrydalnego określenia Józef Conrad bądź Józef Conrad-Korzeniowski (z łącznikiem) albo Józef Conrad Korzeniowski (bez kreski w środku) będzie niewybaczalnym zaniechaniem ze strony zarówno conradystów, jak i językoznawców.

Nie wolno Josepha Conrada bez znajomości faktów z życia pisarza zamieniać na Józka Conrada, ani nawet na Józka Korzeniowskiego. Dlaczego? Dlatego że on sam nigdy nie używał na obczyźnie formy Józef Conrad, a w młodości oficjalnie nie nazywał się Józef Korzeniowski. Kiedy był młodzieńcem, zawsze podpisywał się i przedstawiał: Konrad Korzeniowski.

Pisarz nazywał się naprawdę Józef Teodor Konrad Nałęcz Korzeniowski („Nałęcz” był herbem rodowym). Gdy znalazł się na obczyźnie, by pływać po morzach, nikt z obcokrajowców nie potrafił wymówić poprawnie Korzeniowski. Dlatego autor „Szaleństw Almayera” postanowił, że z trzech imion chrzestnych Józef Teodor Konrad pierwsze, Józef, stanie się nowym imieniem, a trzecie, Konrad − nazwiskiem zapisywanym przez „c’. W ten sposób powstał pseudonimem Joseph Conrad.

Po II wojnie światowej polscy wydawcy zaczęli podpisywać książki pisarza w jeden sposób, np. Joseph Conrad „Dzieła”, dodając nieraz w nawiasie: Konrad Korzeniowski. Czasem widywało się jedynie samo imię i nazwisko polskie. Z biegiem lat, jak można się było spodziewać, na różnych szyldach, tablicach pamiątkowych, w gazetach pojawiła się jednak błędna forma Józef Conrad, tzn. imię polskie, nazwisko angielskie.

Tymczasem najbardziej uzasadniony wydaje się zapis Joseph Conrad-Korzeniowski. Utrzymana jest wówczas międzynarodowa część Joseph Conrad i dodana rodzima forma nazwiska Korzeniowski, przypominająca o pochodzeniu Polaka. Pomiędzy członami Conrad i Korzeniowski powinien się ponadto pojawić łącznik, gdyż informuje on o tym, że de facto pisarz nosił dwa nazwiska: jedno, będące pseudonimem, używane do dzisiaj na świecie, i drugie, rodowe, którym posługiwał się do późnych lat młodzieńczych, i że obydwa są równoprawne!

Jedyny chyba formy dwuczłonowej z łącznikiem i imieniem Joseph użył wybitny conradysta prof. Zdzisław Najder w swoim dwutomowym dziele Życie i twórczość Conrada-Korzeniowskiego wydanym przez PIW prawie 30 lat temu. Pisownię Józef Korzeniowski-Conrad, choć poprawnie zbudowaną, tzn. z imieniem polskim przy nazwisku polskim, można uznać za niefortunną o tyle, że pisarz nie używał w młodości imienia Józef.

Lata mijają, a my ciągle nie możemy sobie poradzić z Josephem Conradem w Polsce. XXXVI Liceum Ogólnokształcące w Krakowie obligatoryjnie musiało przyjąć nazwę Liceum Ogólnokształcące im. Józefa Conrada-Korzeniowskiego, ponieważ na Josepha Conrada-Korzeniowskiego nie zgodziła się… Rada Miasta! Dyrektor, conradysta, nie mogąc tego przeboleć, do dziś używa na pieczątkach skrótowej nazwy XXXVI Liceum Ogólnokształcące im. J. Conrada-Korzeniowskiego. Taki napis widnieje też na tablicy przed wejściem do szkoły. We Wrocławiu mamy Wybrzeże Conrada Korzeniowskiego. To też błędny zapis, gdyż pomiędzy członami Conrad i Korzeniowski nie ma łącznika…

Konkluzja może być jedna: warto na wszystkich książkach pisarza wydawanych w Polsce, na tablicach pamiątkowych, w nazwach ulic i patronatów upowszechniać napis: Joseph Conrad-Korzeniowski (a nie: Józef Conrad-Korzeniowski). Samo Joseph Conrad może wkrótce młodym Polakom niewiele mówić…

MACIEJ MALINOWSKI

Scroll to Top