Dziennik to czasopismo czy nie?!

Jeszcze tzw. Słownik warszawski z początku XX w. zaliczał „dziennik” do „czasopism” (obok „tygodnika”, „miesięcznika”, „kwartalnika”)…

Na dobrą sprawę wielomiesięczne śledztwo toczące się o to, kiedy i jak z rządowego projektu Ustawy o radiofonii i telewizji zniknęły słowa „lub czasopisma” − co dawało wydawcom periodyków ogólnopolskich prawo do ubiegania się o telewizję − powinno być… bezprzedmiotowe.

Przecież dziennik też jest czasopismem, tyle że ten czas jest krótki, wynosi 24 godziny.

Gdyby więc Adam Michnik poszedł tą drogą rozumowania i obrony, a cała rzecz działa się… 100 lat temu, śledztwo mogłoby przybrać zupełnie inny obrót!

Przeniesienie się w czasie do początków XX w. miałoby w tym wypadku pierwszorzędne znacznie, gdyż wtedy językoznawcy utożsamiali dziennik z czasopismem. Załóżmy hipotetycznie, że w 1902 r. wybuchła jakaś afera Rywina i poszło o interpretację tych dwóch słów. Odwołano by się wówczas na pewno do Słownika języka polskiego (zwanego warszawskim) Jana Karłowicza, Adama Kryńskiego i Władysława Niedźwiedziego (Warszawa 1900, t. I, s. 377). Wydawnictwo to ex definitione zaliczało dziennik do ‘czasopism’ (c. codzienne = dziennik, c. tygodniowe = tygodnik, c. miesięczne = miesięcznik, c. kwartalne = kwartalnik, c. roczne = rocznik), a hasło czasopismo objaśniało jako ‘gazetę, pismo’.

Tak więc każde pismo ukazujące się w jakichś odstępach czasu (inaczej periodach) było na początku XX w. czasopismem.

Puryści językowi mogliby się co najwyżej spierać o to, że wyraz ten tak rozumiany jest neosemantyzmem, gdyż… pierwotnie znaczył co innego. I mieliby rację!

W Słowniku języka polskiego Samuela Bogumiła Lindego (pracy, która w I poł. XIX w. nie miała sobie równej w całej Europie) przy haśle czasopismo widniała informacja, że jest to ‘opis czasów, historia, chronologia’. Jeśli więc ktoś użył na przykład wyrażenia przedziały w czasopiśmie, to należało to rozumieć w ten sposób, że są to ‘granice epoki historycznej’. Dopiero wtórnie wyraz ten nabrał odmiennego znaczenia (tego, które ma teraz).

Dziś norma współczesnego języka (i zwyczaj) jest inna, mówi wyraźnie o podziale prasy na codzienną (dzienniki, gazety) i periodyczną.

Dziennikiem jest więc ‘pismo periodyczne wychodzące codziennie (lub parę razy w tygodniu)’, a czasopismem nazywa się wyłącznie pismo periodyczne wydawane w stałych terminach od tygodnika do półrocznika (nie ma rocznika, bo rocznik to ‘zbiór wszystkich numerów danego wydawnictwa periodycznego w ciągu jednego roku’, np. rocznik „Angory”).

Ale na dobrą sprawę i do tego podziału można by się przyczepić, wskazać na nielogiczności, no bo co to za dzienniki „Gazeta Wyborcza” czy „Rzeczpospolita”, które nie ukazują się… w niedzielę.

Godząc się na współczesne ustalenia normatywne językoznawców i prasoznawców, że czasopismem jest każde wydawnictwo periodyczne z wyjątkiem dziennika, nie można zapominać o tym, że w najogólniejszym znaczeniu tego słowa dziennik jednak występuje.

Na przykład w bibliografii czasopismem nazywa się nadal wszystkie wydawnictwa ciągłe, ukazujące się w określonych terminach i opatrzone numeracją, a więc dziennik, tygodnik, dwutygodnik, kwartalnik. Wynika z tego niezbicie, że inny jest naukowy i urzędowy podział czasopism, a inny prasowy…

Skoro dowiedliśmy, że z punktu widzenia powszechnego zwyczaju dzielenia prasy dziennik nie jest czasopismem, to pójdźmy dalej i zdradźmy, iż na dobrą sprawę nie jest on też tym samym, co… gazeta, mimo że terminy te uważa się powszechnie za synonimy. Dlaczego?

Otóż dlatego że gazetą może być pismo ukazujące się… dwa razy w tygodniu (np. przed 20 laty krakowskie „Tempo” wychodziło w poniedziałki i czwartki i mówiło się, że jest gazetą).

Ba, zdarza się, że terminem gazeta określa się obecnie tytuły pojawiające się w sprzedaży raz na tydzień albo raz w miesiącu, czy wręcz okazjonalnie (np. „Gazeta Antykwaryczna”, „Gazeta Myślenicka”, „Gazeta Festiwalowa”) i językoznawcy nie traktują tego jako błąd. Innymi słowy − dziennikiem i zarazem gazetą jest np. „Fakt”, „Super Express” czy „Puls Biznesu”, gazetą (ale: nie dziennikiem) było natomiast dawniej „Tempo”.

Przy okazji ciekawostka związana z etymologią wyrazu gazeta (podobno jest ich kilka).

Niektórzy historycy twierdzą, że należy ją wywieść z włoskiego słowa gazetta (było to zdrobnienie perskiego rzeczownika gaza ‘skarbiec’). Nazywano tak najpierw drobną monetę wenecjańską, którą płaciło się za egzemplarz stronic z politycznymi nowinami, a później same wydrukowane kartki.

Według innej wersji włoska gazzetta (przez dwa „z”) ma związek z gazzą, czyli ‘sroką’. Byłaby więc to sroczka, a w przenośni szczebiotka, gaduła, czyli ‘ta, która szczebiocze wiadomości’.

MACIEJ MALINOWSKI

Scroll to Top