O błędnej artykulacji słów

Złe akcentowanie wyrazów, a nawet całych zdań to niestety znak rozpoznawczy wielu polityków oraz innych osób zabierających głos publicznie …

Parlamentarzyści, politycy (a w ślad za nimi niektórzy dziennikarze telewizyjni i radiowi) miewają kłopoty z wymową wielu rodzimych wyrazów, wyrażeń bądź całych nieraz zwrotów.

Niby wiedzą, że w polszczyźnie obowiązuje tzw. akcent paroksytoniczny (na drugiej sylabie od końca), ale jakże często zdarza im się powiedzieć gospodarczy, polityczny, zasadniczy, podstawowy zamiast gospodarczy, polityczny, zasadniczy, podstawowy, tzn. przesunąć przycisk każdego z tych wyrazów na pierwszą sylabę (wystarczy posłuchać wystąpień czy wypowiedzi przed kamerami i mikrofonami; polecam komisję śledczą ds. Orlenu).

Posługiwanie się taką niby-polszczyzną można wybaczyć góralom podhalańskim, którzy z dziada pradziada kładą akcent na inicjalnej zgłosce każdego prawie słowa i ma to nawet swój urok, ale nie politykom czy innym osobom zabierającym głos publicznie, a więc takim, które muszą się mieć na baczności (słuchają ich przecież miliony).

Wprawdzie niektórzy spośród tego mało zaszczytnego grona, skarceni przez bliskie i życzliwe im osoby, starają się jednak wyzbyć maniery mówienia Niedawno podpisaliśmy ogromnie ważne postanowienie o wymianie gospodarczej czy Prosimy o wystąpienie prokuratora Prokuratury Apelacyjnej, ale wciąż mocno się trzyma nieświadoma niczego spora grupa zwolenników owej pseudomowy.

Językoznawcy zwracają uwagę na skutek uboczny takiego błędnego akcentowania. Twierdzą, że po pierwsze − narusza to naturalną melodię polskiego zdania, prowadzi do monotonii, a po drugie − niejednokrotnie wywołuje niezamierzony efekt skandowania.

Może się też zdarzyć, że akcent inicjalny… zamieni jedno słowo w drugie (np. szybka wymowa formy dopełniaczowej producenta przekształci ją w postać protcenta i ktoś pomyśli, że chodzi o wyraz procent, a nie: producent).

Byłbym jednak niesprawiedliwy, gdybym nie wspomniał o tym, że przez jakiś czas istniał w języku polskim akcent inicjalny. Później zaczął on wędrować i padać w różnych wyrazach na różne zgłoski, a nawet zmieniać położenie w obrębie odmienianych form, by ostatecznie usadowić się na sylabie przedostatniej. Ale to żadne dzisiaj wytłumaczenie; było minęło…

Innym coraz powszechniejszym zwyczajem akcentowania jest coś, co z pozoru musi dziwić, bo dopuszczają się tego ludzie dbający raczej o poprawność w wysławianiu się.

Otóż pamiętają oni, że wyrazy zapożyczone zakończone na -ika, -yka (np. politechnika, matematyka, fizyka) wymagają akcentu nie na drugiej, lecz na trzeciej sylabie od końca, niespodziewane jednak „zaliczają” do tej grupy (sic!) na przykład rzeczowniki atmosfera, kapitan, wizyta, analiza, muzeum, liceum.

Tymczasem, choć wszystkie one trafiły do polszczyzny za pośrednictwem łaciny albo greki, w oryginale akcentuje się paroksytonicznie, a zatem nie należy tego zmieniać. Dlatego zawsze mówi się atmosfera, kapitan, wizyta, analiza, muzeum, liceum.

Listę słów źle wymawianych przez sporą część Polaków uzupełniają rodzime rzeczowniki boisko, spoiwo, stoisko, nauka, bijatyka, pijatyka, prawnicy, których nie wolno akcentować z przyciskiem proparoksytonicznym (tzn. na trzeciej sylabie), ponieważ są rdzennie polskie.

Jedynie akceptowana obecnie wymowa to bo-isko (albo bojisko), spoiwo (albo spojiwo), stoisko (albo stojisko), na-uka (albo na-u-ka), bijatyka, pijatyka, motyka, prawnicy z wyraźnym przyciskiem na -is, -i, -u, -ty, -ni. Pamiętają Państwo wierszyk Jana Brzechwy „Żuk”? Kończy się tak: Stąd nauka jest dla żuka: żuk na żonę żuka szuka. Gdyby wymówić [nał-ka], rym i rytm puenty szlag by trafił!

Niestety, z lekkim zażenowaniem muszę odnotować, że złej polszczyzny w zakresie, o jakim dziś wspominam, uczy nas… pan prezydent.

W ustach Aleksandra Kwaśniewskiego (i tych ludzi z jego otoczenia, którzy bezkrytycznie przyjmują wszystko, co powie głowa państwa) od dłuższego czasu Ukraina (a więc słowo czterosylabowe U-kra-i-na) to Ukraj-na, analiza to analiza, biblioteka to biblioteka, a prawnicy to prawnicy.

Czyżby tak bardzo działało tu podobieństwo brzmieniowe do wyrazów Krajna (region nad Notecią), ferajna itd. albo politycy, katolicy, alkoholicy, bo te ostatnie można wymawiać z akcentem na trzeciej sylabie od końca (a więc politycy, katolicy, alkoholicy)?

Zresztą z nienaganną wymową wyrazu biblioteka trudności ma nie tylko pan prezydent.

Ze względu na greckie pochodzenie tego słowa powinniśmy je akcentować na drugiej sylabie od końca, gdyż tak jest w oryginale (gr. bibliothẽkẽ). Tymczasem niejako z rozpędu niektórzy „puryści” podciągają to słowo pod łacińskie zapożyczenia typu fizyka, matematyka, muzyka, politechnika i przekonani o swej racji, mówią biblioteka (zamiast biblioteka).

Niczym nie da się też usprawiedliwić błędnego akcentowania nazwisk rosyjskich na trzeciej sylabie od końca, kiedy występują one w przypadkach innych niż mianownik.

Nagminnie słyszy się więc: Putina, Gogola, Frołowa, Rublowa, Pugaczowej, Kareniny itp. zamiast Putina, Gogola, Frołowa, Rublowa, Pugaczowej, Kareniny. Znowu daje o sobie znać pamięć o tym, że nazwiska niepolskie wymawia się inaczej.

Czy to przypadek (a może prawidłowość?), że ten niezasługujący na upowszechnienie zwyczaj akcentowania rosyjskich nazwisk i nazw własnych w przypadkach zależnych kultywują parlamentarzyści z lewej strony sceny politycznej?

MACIEJ MALINOWSKI

Scroll to Top