Citius, altius, fortius

Pisząc o zmaganiach sportowców podczas igrzysk, nie sposób nie wspomnieć o ideach towarzyszących od samego początku olimpiadzie, o zasadach fair play, o haśle citius, altius, fortius czy o kalokagatii.

Łacińskie określenie citius, altius, fortius (‘szybciej, wyżej, dalej’ albo ‘szybciej, wyżej, mocniej’) uważane jest za oficjalne hasło międzynarodowego ruchu olimpijskiego od igrzysk w Antwerpii w 1920 r., choć nowożytnym igrzyskom towarzyszyło od samego początku (1896 r.).

Za twórcę motta uważa się dominikanina Henriego le Didona. Sens tych słów sprowadza się do tego, że sportowiec z założenia musi ciężko pracować na treningach, by myśleć o zwycięstwach, jednak w razie czego umieć wybrnąć z niepowodzeń, przełamać chwile słabości, zwątpienia.

Wiara w sukces, determinacja w dążeniu do celu przydają się nie tylko wtedy, gdy się jest sportowcem. Czasem życie po zakończeniu kariery przynosi większe wyzwania.

Słowem kalokagatia (pisanym po grecku kalokagathia) albo wyrazem kalokagathos/kalos kagathos (z gr. kalos ‘piękny’, agathos ‘dobry’) określano w starożytnej Grecji ideał etyczny, łączący doskonałość cielesną i duchową.

Wzorem do naśladowania był młodzieniec nie tylko pięknie zbudowany, wysportowany, ale też odznaczający się zaletami umysłu, cnoty (arete) i umiarkowania (sophrosyne), a jednocześnie służący krajowi, społeczeństwu. Tak postępowali na przykład samurajowie (ich bushido, czyli ‘honorowy kodeks’), dochowujący wierność panu feudalnemu, walczący dla jego sławy (a jednocześnie mający szacunek dla przeciwnika), którzy układali liryczne haiku i tworzyli piękne ikebany, ogrody.

Przykładem niech też będzie nasz wspaniały lekkoatleta, złoty medalista olimpijski w biegu na 10 km w Los Angeles (1932 r.) Janusz Kusociński, wielki patriota, rozstrzelony przez hitlerowców w 1940 r. w Palmirach.

Rywalizacja na olimpiadzie nierozerwalnie kojarzona jest z zasadami fair play. Nabierają one nowego sensu w dobie stosowania dopingu i hołdowania przez niektórych sportowców dewizie catch-as-catch-can [wym. kecz ez kecz ken] (‘wszystkie chwyty dozwolone’). To oczywiste, że każdy chce wygrać, jeśli staje do rywalizacji, nie wszyscy jednak czynią to „po trupach”.

Na igrzyskach w 1956 r. w Melbourne oszczepnik Janusz Sidło (wówczas rekordzista świata!) wyraźnie prowadził w konkursie (inni uzyskiwali rezultaty o kilka metrów gorsze) i pewnie zmierzał do sięgnięcia po złoty medal. Jednak przed ostatnią serią… pożyczył swój oszczep Norwegowi, który rzucał oszczepem innej, gorszej konstrukcji. Za chwilę główny rywal osiągnął rewelacyjny wynik i pokonał Polaka…

Pan Literka

Scroll to Top