Akcent w nazwach typu Nikaragua, Korsyka, biblioteka…

Z przenoszeniem akcentu na drugą sylabę od końca wszędzie, gdzie się da, zaczynam się godzić (z wielkimi oporami). Ale drażni mnie akcent paroksytoniczny w nazwach własnych typu: Nikaragua, Korsyka, Amsterdam, Birmingham itp. Ostatnio, o dziwo, słyszę w mediach wymowę biblioteka. Czyżby na zasadzie przekory?

W starannej polszczyźnie wciąż obowiązuje wymowa [Nikaragua, Korsyka, Amsterdam, Birmingham], a więc z przyciskiem na trzeciej sylabie od końca. Jeśli prezenterzy czy dziennikarze mówią inaczej, to popełniają błąd. W wypadku biblioteki jest trochę… zamieszania! Otóż ze względu na greckie pochodzenie tego wyrazu powinniśmy go akcentować na drugiej sylabie od końca, gdyż tak jest w oryginale [bibliothẽkẽ]. Tymczasem nawet osoby dbające o ortoepię „podciągają” tę wymowę pod łacińskie zapożyczenia typu [fizyka, matematyka, muzyka, politechnika] i przekonane o swojej racji, mówią [biblioteka] zamiast [biblioteka]. Ciekawe, że i wśród językoznawców nie ma w tym względzie jednomyślności, stąd podawana w słownikach wymowa [biblioteka] albo [biblioteka]. Jestem za tą drugą!

Zobacz także
Scroll to Top