W ręku

Jest to genetycznie miejscownik dawnej liczby podwójnej…

– Jestem stałą czytelniczką. Od Pana felietonu zaczynam czytanie „Angory”. Bardzo lubię nasz polski język, trudny i giętki, dlatego nie mogę przejść do porządku dziennego nad banalnym, wydaje się, słowem „ręka”. Dlaczego wszyscy: dziennikarze, tłumacze, korektorzy, używają formy „w tym ręku”? Przecież jest „ta ręka”, jak „ta męka”, a więc powinno być w „tej ręce”. Zwrócił Pan na to uwagę? Bardzo będę wdzięczna za opinię (e-mail nadesłany przez internautkę mari****.walc***@gmail.com; szczegółowe dane do wiadomości mojej i redakcji).

Muszę tym razem zmartwić czytelniczkę, tzn. odpowiedzieć jej, że choć w polszczyźnie występuje rzeczownik rodzaju żeńskiego ręka, w miejscowniku za formy jednakowo poprawne uważa się zarówno w ręce, jak i w ręku. Obydwa brzmienia fleksyjne podaje Wielki słownik poprawnej polszczyzny PWN pod redakcją Andrzeja Markowskiego (Warszawa 2004, s. 968).

Jakie jest uzasadnienie owej osobliwości gramatycznej? Nie posługujemy się przecież na co dzień męską formą (ten) rąk czy (ten) ręk, nigdy takie słowo w polszczyźnie nie występowało.

Żeby to wyjaśnić, należy się odwołać do gramatyki historycznej języka polskiej i przypomnieć, czym była w polskiej deklinacji – poza liczbą pojedynczą i liczbą mnogą – liczba podwójna (dualis; łac. dualis ‘podwójny’).

Nasi przodkowie używali jej wtedy, gdy mieli na myśli dwie osoby lub dwa przedmioty. Służyła zatem wyrażaniu podwójności i parzystości (np. elementów ciała ludzkiego, czyli uszu, oczu, rąk).

Rzeczownik ręce, kiedy występował z liczebnikiem dwie, podlegał właśnie paradygmatowi odmiany liczby podwójnej i przybierał następujące formy przypadków zależnych:

  1. (dwie) ręce, D. (dwu) ręku, C. (dwu) rękoma, B. (dwie) ręce, N. (dwu) rękoma, Ms. (w dwu) ręku, W. (o, dwie) ręce!

Jak widać, nie mówiono i nie pisano tak jak my dzisiaj (kogo? czego?) dwóch rąk czy (w kim? w czym?) w dwóch rękach, tylko (kogo? czego?) dwu ręku i (w kim? w czym?) w dwu ręku. Dopełniacz i miejscownik kończył się w liczbie podwójnej obowiązkowo na -u.

Zwrot trzymać coś w ręku oznaczał zatem ‘trzymać coś oburącz’, owo w ręku miało sens jak najbardziej pluralny (‘w dwóch rękach’).

Jednak rzeczownik żeński ręka można było również odmieniać w liczbie mnogiej (np. z liczebnikami trzy, cztery). I wówczas cała deklinacja wyglądała inaczej, inne były też postacie M., B. i W.:

  1. (trzy, cztery) ręki, D. (trzech, czterech) rąk, C. (trzem, czterem) rękom, B. (trzy, cztery) ręki, N. (z trzema, czterema) rękami, Ms. (w trzech, czterech) rękach, W. (o, trzy, cztery) ręki!

Kiedy liczba podwójna zanikła (występowała do końca XVI w.), jej funkcję zaczęła z wolna przejmować liczba mnoga. I w ten sposób doszło do wymieszania się form.

Dzisiaj wyraz ręka odmienia się w liczbie mnogiej następująco:

  1. ręce (to pozostałość po liczbie podwójnej), D. rąk, C. rękom, B. ręce (pozostałość po liczbie podwójnej), N. rękami lub rękoma (pozostałość po liczbie podwójnej), Ms. w, na, o rękach, W. o, ręce! (pozostałość po liczbie podwójnej).

Właściwie to również mianownik (oraz biernik i wołacz) powinien był otrzymać formę (te) ręki (tak jak męki, wnęki, szczęki), ostatecznie jednak opowiedziano się za brzmieniem ręce (przez wzgląd na rzeczowniki pluralne miękkotematowe świece, hece, fortece itp.).

A co z formą w ręku będącą genetycznie miejscownikiem liczby podwójnej?

O dziwo, nie pozostawiono jej jako oboczności pluralnej miejscownika w rękach, tylko włączono (chyba niepotrzebnie…) do deklinacji słowa ręka w liczbie pojedynczej (zakończenie -u w miejscowniku było charakterystyczne dla rzeczowników męskich i nijakich, np. w oku, w uchu).

I dzisiaj to w ręku razi wiele osób (w tym moją korespondentkę)…

MACIEJ MALINOWSKI

3 komentarze

  1. «Właściwie to również mianownik (oraz biernik i wołacz) powinien był otrzymać formę (te) ręki (tak jak męki, wnęki, szczęki), ostatecznie jednak opowiedziano się za brzmieniem ręce»

    Nieprawda! Języka nie tworzy jakieś uprawnione ciało, które może się za czymś opowiadać, ale bezosobowy uzus, który nie może opowiadać się za niczym. Polski to nie sanskryt!

    Częste użycie formy liczby podwójnej „ręce” sprawiło, że uzyskała ona także znaczenie liczby mnogiej, i wyparła pierwotną formę „ręki”. Nb. identycznie stało się z dualnymi formami „oczy” i „uszy” (stare formy liczby mnogiej „oka”, „ucha” w tym wypadku jednak przetrwały w znaczeniu przenośnym).

    «A co z formą w ręku będącą genetycznie miejscownikiem liczby podwójnej?

    O dziwo, nie pozostawiono jej jako oboczności pluralnej miejscownika w rękach, tylko włączono (chyba niepotrzebnie…) do deklinacji […]»

    Nieprawda! Nikt niczego nigdzie nie włączał i niczego nie zostawiał! Raz jeszcze: polski to nie sanskryt, i to (na szczęście) nie od humorów gremium uważającego się za predestynowane do rozsądzania o poprawności zależy to, co poprawne, a co niepoprawne.

    W rzeczywistości było całkiem inaczej: przetrwała stara forma dopełniacza – miejscownika liczby podwójnej „ręku”, ale tylko w wyrażeniu przyimkowym „na ręku” (i to głównie w kontekście związanym z matką trzymającą dziecko). Wyrażenie to, znaczące pierwotnie tyle co „na obu rękach”, zaczęto z czasem rozumieć opacznie jako „na (jednej) ręce”. Nie dlatego, że ktoś coś gdzieś włączył, ale dlatego, że końcówka -u jest dziś charakterystyczna dla miejscownika liczby pojedynczej. A znaczenie wyrażenia było nie dość jasno wskazywało na dualny charakter rzeczownika. W końcu małe dziecko można trzymać na dwóch rękach lub (głównie) na jednej.

    1. Zgadzam się z nieco Panem Grzegorzem.

      Moją uwagę przykuł szczególnie ten akapit.

      „O dziwo, nie pozostawiono jej jako oboczności pluralnej miejscownika w rękach, tylko włączono (chyba niepotrzebnie…) do deklinacji słowa ręka w liczbie pojedynczej (zakończenie -u w miejscowniku było charakterystyczne dla rzeczowników męskich i nijakich, np. w oku, w uchu)”.

      Nie wiem, w ilu źródłach Doktor to sprawdzał; wiem, że faktycznie „Wielki słownik poprawnej polszczyzny” pod redakcją A. Markowskiego, „Słownik poprawnej polszczyzny” pod redakcją W. Doroszewskiego i „Inny słownik języka polskiego” pod redakcją M. Bańki podają formę „ręku” wyłącznie jako formę liczby pojedynczej, co mnie dziwi, ale „Słownik języka polskiego” pod redakcją W. Doroszewskiego i „Słownik języka polskiego” pod redakcją M. Szymczaka podają ją wyłącznie jako formę liczby mnogiej, oba jako rzadką. „Wielki słownik ortograficzny” dostępny na stronie PWN-u o owej formie w ogóle nie wspomina.

      SJPDor i SJPSzym nie są może najnowszymi słownikami, ale wedle mnie wypadałoby do nich zajrzeć, gdy mówi się w taki sposób („[…] nie pozostawiono […], tylko włączono […]”).

      Moje osobiste wyczucie wskazuje natomiast, że forma „ręku” jest używana w obu liczbach.

  2. Stratos Vasdekis

    Do grupy słowników, które podają formę „ręku” wyłącznie jako formę liczby pojedynczej, należy jeszcze zaliczyć „Uniwersalny słownik języka polskiego” pod red. S. Dubisza: „Ms. ręce a. ręku”. Do drugiej, natomiast, grupy słowników, które podają ją wyłącznie jako formę liczby mnogiej – „Słownik gramatyczny języka polskiego”, Z. Saloniego, W. Gruszczyńskiego i in.: „Ms. rękach/ręku daw.” (http://sgjp.pl/leksemy/#13945/ręka) oraz „Wielki słownik języka polskiego” (http://www.wsjp.pl/index.php?id_hasla=15951&id_znaczenia=4871111&l=21&ind=0): „Ms: rękach, ręku”, z adnotacją: „Forma Msc. lm ręku używana tylko po przyimkach na i w.”.
    Krótko mówiąc: do wyboru, do koloru!

Komentowanie jest niedostępne.

Scroll to Top