Urlop tacierzyński… śmiać się czy płakać?

Tylko ignorant w sprawach języka mógł coś takiego wymyślić i puścić w obieg…

– Wyjątkowo razi mnie nowy termin „urlop tacierzyński” – pisze internauta podpisujący się (piotr.***@interia.pl). – Choć zdecydowanie popieram urlopy wychowawcze przyznawane ojcom, to jednak wolałbym, żeby nazywano je po prostu „ojcowskimi”. Uważam, że niepoważnie brzmiące słowo „tacierzyństwo” jedynie ośmiesza szczytną ideę…

Nie wiem, kto pierwszy z polityków bądź urzędników państwowych użył określenia urlop tacierzyński, co ochoczo i bezkrytycznie podchwyciły mass media, ale ktokolwiek by to był, zasługuje na wyjątkową naganę za zaśmiecanie polszczyzny określeniami nonsensownymi i błędnymi morfologicznie (chodzi o budowę słowa). Naprawdę tylko ignorant w sprawach języka mógł coś takiego wymyślić i puścić w obieg…

Wina (i to spora) spada też na dziennikarzy. Początkowo przymiotnik tacierzyński zaopatrywali oni w tekstach prasowych przezornie w cudzysłów, np. Ilu ojców korzysta obecnie z urlopów „tacierzyńskich”, nie wie ani ZUS, ani Ministerstwo Pracy; Słyszeliśmy, że teraz jest także urloptacierzyński”, dla ojców. To by nas interesowało, bo ja pracuję na stanowisku kierowniczym.

Od jakiegoś jednak czasu ów znak interpunkcyjny w przymiotniku tacierzyński bywa pomijany, co mniej wyrobiony językowo czytelnik może odebrać jako sygnał, że neologizm ten nie budzi zastrzeżeń, został przez językoznawców zaakceptowany i lada moment trafi do słowników.

Tymczasem – nie, kodyfikatorom najnowszej polszczyzny jak najdalej od takiej decyzji. Skoro żyjemy w nowych czasach i prawo przewiduje, że część płatnego urlopu po urodzeniu dziecka przysługuje także mężczyźnie, profesorowie (np. prof. Jan Miodek, Słowo jest w człowieku, Wrocław 2008) mówią bez ogródek: nazwijmy rzecz tak jak należy, tzn. że jest to urlop ojcowski. A może warto w tej sytuacji upowszechniać określenie urlop rodzicielski, odnoszące się i do matki, i do ojca (rodzic znaczy dziś ‘jedno z rodziców’; dawniej – ‘ojciec’)?

Spróbuję Państwu obrazowo wyjaśnić, dlaczego przymiotnik tacierzyński (i rzeczownik tacierzyństwo, bo i on występuje coraz częściej w tekstach i wypowiedziach) jest nie do przyjęcia w polszczyźnie ogólnej i należy go traktować wyłącznie jako żart słowny. Potrzebne będzie przeanalizowanie słowotwórcze wyrazu macierzyński.

Przymiotnik macierzyński, co oczywiste, musi się łączyć z rzeczownikiem matka, którego historyczną postacią był wyraz mać wywodzący się z prasłowiańskiego matъ/mati (doszedł tylko przyrostek zdrabniający -ka). W staropolszczyźnie używano początkowo właśnie tej mianownikowej formy ‒ mać, która odmieniała się tak: (kogo? czego?) macierze, (komu? czemu?) macierzy, (kogo? co?) macierz (jak mat/mati, matere, materi, mater). Mówiono i pisano: Nie było macierze; Dałem coś macierzy; Lubię moję (dziś: moją) macierz itp.

Ponieważ wyrazów z cząstką -cierz– było więcej, na pewnym etapie rozwoju polszczyzny biernikowa forma macierz przeszła do mianownika i wyparła postać mać. Nowy temat fleksyjny stał się od tego momentu podstawą słowotwórczą wyrazów pochodnych, takich jak właśnie rzeczownik macierzyństwo i przymiotnik macierzyński (macierz– + przyrostek -yństwo, macierz- + przyrostek -yński).

A zatem choć nie występuje już w polszczyźnie słowo macierz (nie mówiąc o mać, ta ostała się jedynie w przekleństwie k…. jego m…) oznaczające ‘matkę’ (mówi się jeszcze podniośle macierz na ‘ojczyznę’,macierz obecna jest też ciągle w matematyce), funkcjonują wyrazy od niego utworzone

W XVI w. było ich więcej, np. (czyj?) macierzyn albo macierzyny (‘związany z matką, należący do matki’), macierzynic (‘brat matki’), macierzyna albo macierzyzna (‘majątek matki, po matce’) czymacierzysty (‘należący do matki’).

Gdybyśmy zatem mieli użyć staropolszczyzny na nazwanie urlopu macierzyńskiego, moglibyśmy powiedzieć: albo urlop (kogo?) macierze (czyli ‘matki’), albo urlop (czyj?) macierzyn/ macierzyny, albo urlop (jaki?) macierzysty (dziś macierzysty znaczy ‘własny, rodzimy’; ‘taki, od którego coś bierze początek’).

Niestety, nie da się owej analogii odnieść do nazwy urlop tacierzyński. W prasłowiańszczyźnie nie było wyrazu tatъ/tati, a w staropolszczyźnie formy tać, która by się odmieniała tacierze, tacierzy, tacierz i mogła stać podstawą słowotwórczą przymiotnika tacierzyński.

I dlatego, z tej prostej przyczyny, określenie urlop tacierzyński nie zostanie nigdy zaaprobowane przez językoznawców jako wyrażenie ogólnoliterackie. Powinno więc zniknąć z języka medialnego i w ogóle z polszczyzny oficjalnej. I to jak najszybciej!

MACIEJ MALINOWSKI

PS – Określenie urlop tacierzyński wymyślił twórca serialu komediowego Daleko od noszy” satyryk Krzysztof Jaroszyński – pisze internautka (b*****k@neostrada.pl). –To jeden z najlepszych gagów. Było tak: doktor Kidler wypożyczył  niemowlaka od sąsiadki z parkingu (żebrzącej Rumunki) i złożył  wniosek o urlop na jego wychowanie. Ordynator Lubicz odmówił udzielenia urlopu, nazywając go  właśnie tacierzyńskim. Oczywiście, to tylko dowcip… W naszym systemie prawnym występuje pojęcie macierzyństwa i ojcostwa.

Scroll to Top